| 13. Lek przeciw miłości |

132 14 14
                                    



Ledwo udało mi się wyjść z biblioteki nie wzbudzając podejrzeń sprzątaczy. Siostra jak tylko mogła zasłoniła moją mniej sprawna nogę.

Na następnym zakrecie nawet nie zdążyłam odetchnąć gdy Graham zaczął wydawać "rozkazy".  Antonio, Jean-Paul mieli mi pomóc dostać się do naszego pokoju. On, Czarna Owca i Sheena...

— O nie nie nie! — blondi pomachała czarnym tipsem przed naszymi nosami — Wy róbcie co chcecie, ale ja mam zamiar skorzystać z słońca i opale buźkę. Ciał! — pomachała do nas tyłem idąc z uniesioną głową w stronę wyjścia. 

— Nie wiem nawet czemu myślałem, że trochę pomoże... — niedbale przewrócił oczami 

Dokończył swoją wczesniejszą myśl mówiąc że wraz z moja siostrą wykradną potrzebne rzeczy, aby ocalić moją nogę. Chłopcy pomogli mi przejść do pokoju.

Podreptałam do naszej łazienki. Zdjęłam z siebie spodnie i przemywam ranę. Z zielonego materiału ucisnełam ranę dopóki nie wrócą siostra i Gray.

— Sheena est folle! Co ona ma w głowie?! Mogli nas wyrzucić. — usłyszałam histeryczny krzyk Jean-Paula przez szparę w drzwiach.

— Hej hej. Oddychaj mi amor. — zastygłam w miejscu słysząc co Antonio powiedział.

Cicho podeszłam do drzwi zaglądając przez szparę. Antonio trzymał ręce francuza blisko swoich ust nawiązując głęboki kontakt wzrokowy.

Nie trzeba uczyć się hiszpańskiego, by wiedzieć, że mi amor oznacza moja miłość.

Odczekałam chwilę i wyszłam. Chłopcy jak poparzeni puścili swoje dłonie. Staliśmy tak w milczeniu. Ja zapewne musiałam śmiesznie wyglądać. W samej koszulce, rozdartych spodniach i prowizorycznym opatrunkiem na nodze z zniszczonego materiału.

Nie dam rady udawać, że nic nie widziałam czy słyszałam.

Już miałam coś powiedzieć gdy do pokoju wparowali Graham i Czarna Owca. W jednej chwili siostra zajmowała się moja nogą, a Gray pomagał jak umiał. Mój wzrok latał między nimi, a dwójka mężczyzn z którymi przydało się pogadać.

|•|•|•|•|

Minęło parę dni od wydarzeń w bibliotece. Nasza koza już dawno się skończyła. Rana na nodze ładnie się goiła. Sheena z radości, że w końcu odnalazła nowy imicz jako złodziejka zapomniała o zakładzie. A ja nie mam zamiaru jej o tym przypominać.

Gray zrezygnował przy swoim pseudonimie Graham i zostawił samego Crackle. Antonio nazwał się El Topo co w jego ojczystym języku oznaczało kret. Jego "przyjaciel" zrobił podobnie i użył francuskiego odpowiednika kozy i nazwał się La Chèvre.

Nie miałam jeszcze okazji ich złapać i pogadać o tym co widziałam. Nie mam nic temu przeciwko w żadnym wypadku. Ale po prostu chciałabym wiedzieć co między nimi jest.

— Hej, Ptaszyno. — zza rogu korytarza wyskoczył uroczy brunet.

— Matko Gray! Dostałam zawału. — przywaliłam mu ręką w ramie.

— No już no już spokojnie. — zaśmiał się na co ja tylko przewróciłam oczami rozbawiona. — A tak na poważnie to jak z nogą. Trochę lepiej?

Słyszałam troskę w jego głosie. I te maślane oczy. Wręcz miał wypisane, że się martwi.

— Nie musisz się martwić, Gray. Jest lepiej. — uśmiechnęłam się, aby go w tym zapewnić.

Chłopak lekko się zaczerwienił, że wypomniałam mu ta dostrzeżona emocje. Odkaszlnął i uśmiechnął się w ten sposób.

— W takim razie nie będę się martwił. — niespodziewanie objął mnie ramieniem zadowolony.

¹Nie Powinieneś Komplikować Mi Myśli¹ |Graham Calloway|Where stories live. Discover now