Prolog ~ Akademia Nadziei

118 6 2
                                    

               Nareszcie. Po latach oczekiwań i starań, dostałam się.

Hope's Peak Academy.

Szkoła nadziei. Szkoła marzeń. Szkoła... Do której się dostałam.

Mam na imię Riyeko Nozomi, i zostałam wybrana przez Hope's Peak Academy jako Ostateczna Protagonistka... Cokolwiek ten talent naprawdę znaczy.

Pracowałam tak ciężko, żeby udoskonalić każdy talent, jaki przyszedł mi do głowy. Umiem grać na pianinie, śpiewać, gotować i wiele, wiele innych umiejętności, na poziomie dość ponadpodstawowym. Spisywałam się w szkole ponadprzeciętnie, i tak dużo działo się dookoła mnie na każdym kroku mojego życia, że moja matka postanowiła napisać o mnie książkę.

Najprawdopodobniej tej właśnie książce zawdzięczam tytuł Ostatecznej Protagonistki, czyli to, gdzie stoję teraz.

Tu, przed bramą do najbardziej elitarnej szkoły na świecie. Mówią, że kiedy skończysz Hope's Peak Academy, jesteś ustawiony na całe życie. Jesteś skazany na sukces.

No cóż, nie ma na co czekać. Muszę przejść przez bramę i otworzyć drzwi do szkoły.

Jednak...

- Heeeej! - zawołał jakiś głos. Odwróciłam się szybko, żeby zobaczyć rudowłosą dziewczynę biegnącą w moim kierunku. - Przepraszam! Czy jesteś przypadkiem z pierwszej klasy głównego kursu?

- Tak, a co? - spojrzałam w zielone oczy dziewczyny; na pewno była w moim wieku, w końcu pyta o pierwszą klasę.

- Ja też! I nie wiem dokładnie do jakiego miejsca, znaczy, jakiej sali mamy wejść... Um... Jestem Kokuro. Kokuro Arine. - powiedziała szybko dziewczyna, potykając się o swoje własne słowa i prawie o własne nogi w procesie. Jej zdziwiony, zakłopotany wyraz twarzy wyrażał więcej, niż cokolwiek mogła w tym momencie powiedzieć.

- Riyeko. Riyeko Nozomi. Miło mi Cię poznać. - powiedziałam, wyciągając rękę, którą zielonooka z entuzjazmem potrząsnęła, teraz już szeroko uśmiechnięta. - Z tego co pamiętam, mamy zgromadzić się na apel w sali gimnastycznej... Mam mapę szkoły na telefonie. Chodź za mną.

Czułam, jak coś ściska mnie w brzuchu. Nie wiedziałam, czy to trema, czy zwykły stres. Jednak nie zaskoczyło mnie to; po raz pierwszy w życiu mam przekroczyć próg tej prestiżowej szkoły, i jeszcze w dodatku już spotkałam kogoś, z kim będę chodzić do klasy. Kogoś Ostatecznie Utalentowanego.

- W takim razie chodźmy! - ruda dziewczyna, której na imię było Kokuro, energicznie otworzyła furtkę i przeszła na teren szkoły. Jednak kiedy spojrzała z powrotem na mnie, stałam tuż przed wejściem. Nie byłam pewna, czy mogę w tym momencie nawet wejść do szkoły, o której całe życie marzyłam. - ...Zamurowało Cię czy co?

- Nie, nie! Już... - potrząsnęłam głową przecząco i wzięłam głęboki wdech... Po czym najzwyczajniej w świecie zrobiłam pierwszy krok i weszłam na szkolny dziedziniec. To... Nie było aż takie złe.

- No, to nie było takie trudne, prawda? - spytała dziewczyna, jakby próbowała naśladować moje myśli, po czym rozejrzała się dookoła. Jej szmaragdowe oczy wydawały się błyszczeć z zachwytu. Zarówno wysokie drzewa, przycięta trawa jak i chodniki były... Idealne. Wyrównane i przycięte do perfekcji. Od razu czułam się jak w domu. - Ale tu ładnie...

- To prawda. - przytaknęłam, uśmiechając się lekko. - Na moim telefonie pisze, że jest boczne wejście, które doprowadzi nas na korytarz do sali gimnastycznej... Chodź za mną. - ruszyłam przed siebie a rudowłosa szła tuż obok mnie. Z czasem krótkiego spaceru poczułam się już trochę bardziej pewna siebie i rozglądałam się dookoła, zapamiętując każdy detal miejsca, w którym będę się uczyć przez najbliższe parę lat.

- A tak w ogóle... - przerwała ciszę Kokuro. - Jaki jest twój ostateczny talent?

Racja, ostateczne talenty; coś co wyróżniało uczniów Hope's Peak od jakichkolwiek innych nastolatków. Każdy, kto uczęszczał w zajęciach głównego kursu szkoły miał swój własny ostateczny talent. Coś, co sprawiało, że był całkowicie unikatowy i niepowtarzalny; coś, w czym był najlepszy. Powód jego rekrutacji do tego liceum.

- Mój ostateczny... - powtórzyłam cicho, jakby dopiero co docierało do mnie, że jestem teraz jedną z Ostatecznie Utalentowanych. - A, no tak! Jestem Ostateczną Protagonistką, a Ty?

- Ostateczną Protagonistką? - odparła rudowłosa, widocznie skołowana. - Jak to działa?

- Sama dokładnie nie wiem. - zaśmiałam się. - W moim życiu pojawiły się pewne zwroty akcji równe protagoniście książkowemu, a ironia sprawiła, że moja matka napisała o mnie książkę, i z tego zostałam znana. Dziwny talent, ale pracowałam zbyt ciężko, żeby teraz marudzić!

- Niesamowite... - powiedziała Kokuro. - To musi być naprawdę niesamowity talent.

- A jaki jest twój talent?

- Mój talent? To dość zawstydzające... - zaśmiała się cicho dziewczyna.

- Nie wstydź się, po prostu powiedz. Na pewno nie jest tak źle!

- Jestem szczęściarą.

- ...Szczęściarą? - powtórzyłam, marszcząc brwi. - Słyszałam kiedyś coś...

- Zostałam wybrana, żeby uczęszczać do Hope's Peak Academy poprzez losowanie. Bo mam szczęście. Jestem Ostateczną Szczęściarą. - powiedziała spokojnie dziewczyna, uważając na swoje słowa. - Nie wiem dokładnie, jak działa moje szczęście, ale często przydarzają mi się różne zbiegi okoliczności, na przykład; kiedyś zgubiłam zeszyt z wierszami i znalazłam go na drodze do domu, chociaż zgubiłam go w szkole. Kiedyś byłam pytana z historii i nic nie umiałam, ale włączył się alarm pożarowy. Na szczęście, był to fałszywy alarm, ale i tak nie byłam pytana.

- Czyli twoje szczęście po prostu działa jak tarcza? - spytałam - ...I piszesz wiersze?

- Oh! Nie miałam zamiaru o tym wspomnieć! - dziewczyna zaczęła bawić się włosami. - Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak działa mój talent. Dlatego ciągle próbuje wyobrazić sobie, że używam go, kiedy jestem w trudnej sytuacji, i działa! Liczyłam na to, że sposób używania mojego talentu spadnie mi z nieba, ale sama go wymyśliłam! Super, nie? Zresztą, moje szczęście to nic w porównaniu do innych ostatecznych szczęściarzy Hope's Peak! Dużo o nich czytałam...

- Świetny talent... - uśmiechnęłam się wyrozumiale. - Sama nie wiem, jak działa mój.

- O, dzięki! Na pewno niedługo się dowiesz, skoro będziemy się tutaj uczyć. - powiedziała z entuzjazmem Kokuro, po czym delikatnie szarpnęła mnie za ramię, wskazując palcem na drzwi po naszej lewej stronie. - To te drzwi, o których mówiłaś?

- Ah, tak! Przepraszam, zasłuchałam się, prawie bym przegapiła... - zaśmiałam się nerwowo, po czym przełknęłam ślinę. - Czas wejść... - powoli otworzyłam drzwi do budynku.

- Mam Cię tam popchnąć, czy co? - zaśmiała się rudowłosa.

- Nie, nie trzeba... - powiedziałam powoli, ale było za późno. Kokuro lekko popchnęła mnie w przód, co sprawiło, że straciłam balans i wpadłam na korytarz.

- Sorki! - jęknęła Kokuro, po czym sama weszła do budynku. Ja jednak nie mogłam wstać. - Riyeko, wszystko okej? Wstaa... - dziewczyna po chwili sama upadła na podłogę.

Wszystko przed moimi oczami zaczęło się rozmywać, aż w końcu straciłam przytomność całkowicie, zapominając też nawet o upadku.

Danganronpa; The Voice of DespairWhere stories live. Discover now