Rozdział 34: Powrót

Start from the beginning
                                    

Crosshair: Zatem miałem rację. Nic o tobie nie wiedzą. Jestem pewien, że byliby szczęśliwi, wiedząc o tobie tyle, ile ja się dowiedziałem... o ile wybaczyliby ci tak ogromne kłamstwo.

Artemis: Nic o mnie nie wiesz! Nie masz pojęcia, dlaczego to robiłam!

Crosshair: Skoro zrobiłaś coś takiego, owszem, twój powód musiał być istotny. A skoro podjęłaś takie działania, ciekawe, co naprawdę było wtedy twoim celem, że aż podawałaś się za kogoś innego.

Artemis: To już nie ważne. To przeszłość, a powód był... jak się okazało... nieist—

Crosshair: Nie interesuje mnie powód. Zapewne chciałaś zrobić coś karalnego. Inaczej nie wymyśliłabyś osoby, która nigdy nie istniała. Ale nie obchodzi mnie to. To, co mnie obchodzi, to komu zaufali, skoro nawet nie wiedzą tyle, co ja.

Artemis: Czemu? Przecież oni cię nie obchodzą! Nie w takim znaczeniu, co mnie. Już nie!

Crosshair spojrzał na Artemis, piorunując ją wzrokiem. Artemis jednak nie milczała, a mówiła dalej.

Artemis: Pamiętam, jaki byłeś kiedyś. Zależało ci na nich, inaczej, jak sam powiedziałeś, nie ostrzegałbyś ich przede mną. Nie trzeba wiele, by widzieć, że to się zmieniło.

Crosshair: Jak oni i ja nic nie wiemy o tobie, tak ty nic nie wiesz o mnie, asystentko.

Artemis spojrzała na swój komunikator w dłoni Crosshaira.

Crosshair: Niedługo się dowiesz, dokąd lecimy. I twój oddział też.

Artemis: Znasz ich wcale nie słabiej, niż ja, Crosshair. Myślisz, że są na tyle głupi, by się na to nabrać? Oboje wiemy, że nie. To nic nie da. To, że wziąłeś mój komunikator. Domyślą się, że to pułapka. Zwłaszcza Hunter.

Crosshair: I tak po ciebie przylecą... "zwłaszcza Hunter".

Crosshair odwrócił się i wyszedł, zabierając ze sobą komunikator Artemis. Kobieta oparła głowę o metalową ścianę za sobą, znów zostając pod opieką dwójki żołnierzy.

Nie miała pojęcia, gdzie leci, ani co się z nią stanie. Nie bała się już tylko o to, czy prawda na jej temat wyjdzie na jaw. Bała się o to, że faktycznie, Hunter i reszta przylecą jej pomóc, tym samym wpadając w pułapkę, bojąc się, co może wydarzyć się później.

Zaczęła zastanawiać się też, czy jeszcze będzie jej dane zobaczyć Sarunę i Akesa, którzy nawet nie wiedzą, co się z nią teraz dzieje, nie mając żadnych szans na rozmowę z nią. Oczami wyobraźni widziała także swoją przyjaciółkę Togrutankę, tulącą do siebie Ambrę, której równie długo Artemis nie widziała.

Zastanawiała się, czy dojdzie do tego, że znów zobaczy swoją rodzinę, tą utraconą, ale bez możliwości pożegnania się z pozostałą jej częścią. Tą częścią jej rodziny, która żyła i tęskniła do niej, jak ona do nich, myśląc o nich teraz bezustannie.

Na Ord Mantell, Echo i Omega zajmowali się naprawą Marudera, razem z Gonkym. Echo głównie naprawiał, gdy Omega podawała mu potrzebne narzędzia, kiedy akurat nie chodziła nerwowym krokiem z kąta w kąt.

Echo: Płaski klucz.

Omega: Urgh, to trwa za długo!

Echo odwrócił się w stronę dziewczynki.

Echo: Omega, musisz się skupić.

Omega: Nie mogę! Musimy wrócić na Daro i uratować Temmie! Jak możesz być taki spokojny? Myślałam, że się przyjaźnicie.

Jedna z nich - Część I (The Bad Batch x OC) (Gwiezdne wojny Fanfiction)Where stories live. Discover now