11. Luke

3 0 0
                                    

       Plułem sobie w brodę. Przeklinałem siebie, swoją głupotę i naiwność. Jak mogłem na to pozwolić? Jak mogłem być tak nieostrożny? Kolejny raz świat dał mi nauczkę, że takim ludziom jak ja nie przytrafiają się dobre rzeczy. Nie powinienem był w żadnym stopniu cieszyć się tym miejscem. Nie było przecież moje.
       Koniec z tym. Postanowiłem pójść tam ostatni raz, zabrać swoje rzeczy i odejść. Tak jak powinienem był to zrobić na samym początku.
       Może ta dziewczyna zapomni, co widziała. A może wcale nie widziała jak się zmieniam? Może była już zbyt daleko. Może uzna, że tylko jej się coś wydawało. Może uzna to za niemożliwe i niedorzeczne. Może nie uwierzy własnym oczom.
       Nieustannie wmawiałem sobie te wszystkie brednie, żeby jakoś funkcjonować. Nie mogłem w pełni dopuścić do świadomości myśli, że ktoś zobaczył to, co tak skrupulatnie starałem się ukrywać przez cały ten czas.
       Czas wyruszyć w dalszą drogę. Może inne miejsca okażą się bardziei łaskawe. To konkretne muszę zwrócić właścicielom.
       Rozejrzałem się dokładnie, wokół nie było znaku niczyjej obecności. Słychać było jedynie otaki i cichy szum wiatru. Wytrych szybko wygrał walkę z kłódką, po czym wszedłem do środka z jasnym celem. Od razu podszedłem do komody i zacząłem pakować swoje rzeczy do plecaka.
       Przełknąłem gorycz zalegającą mi w gardle. Czego ty się spodziewałeś - ganiłem się w myślach. - Co sobie myślałeś?
       Jeden koc wrzuciłem do siatki, która kiedyś mieściła w sobie codzienne zakupy Marvina. Dał mi ją razem z zapasami na podróż. Drugi koc postanowiłem zostawić, to byłoby zbyt wiele do uniesienia.
       Potem przeszedłem do aneksu kuchennego, by zabrać z szafki resztki swoich herbat i kawy.
       I zamarłem.
       Mój wzrok spoczął na kawałku kartki w kratkę leżącym na blacie. Ktoś nakreślił na niej starannie kilkanaście słów. Ręce mi się trzęsły, kiedy po nią sięgałem. Sam nie wiedziałem, co chciałem tam przeczytać i czego się spodziewałem.
       Treść była skierowana do mnie, a przekaz sprawił, że kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. To musiała być jakaś pułapka, jakieś nieporozumienie albo słaby żart.
       Ale papier pachniał nią. To ona to tutaj zostawiła. Nie mogłaby zrobić czegoś tak podłego, zadrwić ze mnie w ten sposób. Przecież czułem, że jest dobra.
       A może to tylko moje wyobrażenie o niej, a w rzeczywistości beznadziejnie oceniam ludzi?
       Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że błysnęła we mnie iskierka nadziei, że może nie wszystko stracone. Że może mógłbym tu zostać. Że może poznałbym drugiego człowieka.
       Że może istnieje ktoś, kto nie skreśli mnie za to, kim jestem.
       Wpatrywałem się w jej staranne pismo. Drobne, okrągłe i równe literki składające się na kilka krótkich zdań, które kompletnie mnie rozbiły. Podważyły moją stanowczą decyzję i obróciły w proch moje twarde zasady.
       Porzuciłem to wszystko w ledwie chwilę.
       Tak bardzo chciałem, by moje życie się zmieniło.
       Odłożyłem plecak i torbę na podłogę obok komody. Nie wyciągnąłem rzeczy z powrotem, ale tez nie pakowałem już nic więcej. Decyzja pozostała zawieszona. W dłoni wciąż miałem kartkę z wiadomością. Trzymałem się jej kurczowo, jakby wypuszczenie papieru spomiędzy palców miało sprawić, że zniknie. Że czas się cofnie i list nigdy nie będzie tak naprawdę istniał.
       Postanowiłem zaryzykować.
       Usiadłem powoli na fotelu. Wewnątrz toczyłem nierówną walkę z wilkiem, którego instynkt samozachowawczy kazał mi uciekać, uciekać, uciekać. Zacisnąłem mocno pięści. Wszystkie mięśnie, jeden po drugim, napinały się, aż zacząłem drżeć. Tak zaciętej walki jeszcze nie prowadziliśmy.
Takiej siły woli nie znalazłem w sobie nigdy dotąd.
       Nie mogę tak spędzić całego życia. Nie mogę wiecznie uciekać.
       Determinacja jaką z siebie wykrzesałem pozwoliła utrzymać wilka wewnątrz mnie. Nie wiedziałem tylko jak długo to potrwa i na ile starczy mi sił.
       Avril - obracałem w myślach jej imię, zastanawiałem się jak brzmi. Nie byłem do końca pewien jak je wymówić. Dopasowywałem je do płomiennorudych włosów, które zapadły mi w pamięć w dniu, w którym ją tu zobaczyłem. Poza tym szczegółem nie pamiętałem z tego dnia już nic więcej poza paniczym, wszechogarniającym strachem.

Invisible string. The Fear.Where stories live. Discover now