2. Luke

19 4 2
                                    

       Drżałem na całym ciele już na sam zalążek myśli o tym, że mógłbym kogoś tu spotkać. Z całych sił starałem się pozostać w swoim ciele. Chciałem iść na dwóch nogach. Myślałem tylko o tym, by nie pozwolić na przemianę i odpychałem wszelkie myśli o innych ludziach.
       Nikogo tu nie ma, jesteś w środku ogromnego, gęstego lasu - powiedziałem sobie w myślach. - Nikogo nie spotkasz. Las, drzewa, zieleń, zwierzęta. Nikogo poza tobą tu nie ma.
       Gdzieś nad moją głową odezwał się kruk, jakby usłyszał moje myśli i zgadzał się ze mną.
       Ostrożnie stawiałem kroki. Nadal nie doszedłem do siebie po wypadku, a minęły już cztery miesiące. Pokiereszowana prawa kostka i złamany prawy obojczyk, choć dawno już poskładane i zrośnięte, wciąż dawały o sobie znać. Nie to jednak było najgorsze. Nie ma co się dziwić ciału, że nie może się w pełni zregenerować, jeżeli co chwilę zachodzą w nim tak drastyczne zmiany.
       Marzyłem o dniu, w którym nauczę się samokontroli. Bo o dniu, w którym wszystko to mija bezpowrotnie dawno przestałem już marzyć.
       Postawiłem prawą nogę na grubej gałęzi. Musiałem, inaczej nie miałbym jak przejść przez powalone drzewa. Musiała tu przejść naprawdę porządna wichura. Mimo wszystko gałąź wyglądała solidnie, w dodatku leżała na ziemi. Myślałem, że wytrzyma bez problemu.
       Niestety złamała się pod moim ciężarem, a noga zjechała mi na śliski, wilgotny mech i wygięła się  boleśnie pod dziwnym kątem.
       - Kurwa mać - warknąłem wściekle, gdy zalała mnie fala złości kierowana do całego wszechświata. Już wiedziałem, do czego to doprowadzi. Emocje brały nade mną kontrolę. Czułem to w opuszkach palców, w płucach i gdzieś pod sercem. Moja świadomość to rozmywała się, to wyostrzała ponad ludzkie możliwości. Kilka spazmów szarpnęło moim ciałem. Ledwo ustałem na nogach, opierając się o pień pobliskiego drzewa.
       Mgła spowiła mój umysł, a drugie ja wręcz wyrwało się dziko na powierzchnię, powalając moje ciało na ziemię i zmieniając diametralnie jego formę.
       Problemów z pozostawaniem w swoim ciele było kilka, ale największy był taki, że teraz właściwie oba były moje - czy tego chciałem, czy nie. I niezależnie od tego jak je nazywałem.

Invisible string. The Fear.Where stories live. Discover now