Niepokojący spokój

375 13 3
                                    

Noc zapowiadała się bezchmurnie. Księżyc świecił w całej swej okazałości. Gwiazdy błyszczały na niebie. Jednak jedna osoba na Berk nie mogła się tym cieszyć. Był to Czkawka, który przez całą noc nie mógł zmrużyć oka po koszmarze. Przyszły wódz wyszedł pocichutku z łóżka, minął smacznie śpiącego Szczerbatka i udał się do wyjścia z chaty. Szatyn przysiadł na schodach i schował twarz w dłoniach. Trwał tak chwilę aż przeczesał włosy rękoma i wbił wzrok w widok przed sobą.  W każdym domku było ciemno tylko księżyc oświetlał pogrążoną w śnie wioske. Nagle zielonooki dostrzegł spacerującego Sączysmarka.
- Co cię tu sprowadza? - powiedział podniesionym głosem do Jorgensona. Brunet wzdrygnął się początkowo, po czym wbił wzrok w jeźdźca nocnej furii. Czkawka poklepał miejsce ,na schodkach, obok siebie, zachęcając do dołączenia. Brunet wahał się chwilę, ale po namyśle postanowił jednak dołączyć do młodego Haddocka. Usiadł powoli na schodkach i głośno westchnął.
- Więc? O co chodzi? - zagaił szatyn.
- O nic...- odpowiedział młody Jorgenson, unikając kontaktu wzrokowego.
- Dlatego spacerujesz w środku nocy? - jeździec furii przechylił lekko głowę i nie odpuszczał. Saczysmark przygryzł wargę.
- Śmiało - zachęcał lider.
- Bo.. chodzi o mojego ojca... - wyjawił.
- O nie... O co tym razem poszło? - spytał Czkawka.
- Bo.. on by chciał syna jak ty... - odparł jeździec koszmara ponocnika.
- Oh.. o ... Wow - szatyn otworzył i zamknął usta. - To... nowość... jeszcze kilka lat temu wszyscy woleli dosłownie wszystko niż mnie- dodał. Nie przyznał by się do tego, ale zmieszało  i zaskoczyło go wyznanie Jorgensona.
- Czasy się zmieniły Czkawka, teraz jesteś bohaterem... chlubą Berk, ja tego nie powiedziałem ale... każdy by sobie życzył takiego następcy... - odrzekł brunet.
Zielonooki znieruchomiał. Nie miał się najlepiej tej nocy, kolokwialnie mówiąc, czuł się jak gówno i nagle usłyszał coś takiego i to jeszcze z takich ust. Ogarnął go nagły wstyd z powodu własnego samopoczucia. Mimo to odezwał się.
- Saczysmark jesteś jednym z lepszych jeźdźców smoków, dosiadasz jednego z najbardziej przerażających gadów, ile to trzeba mieć odwagi... Jesteś bystry, spostrzegawczy i twój ojciec powinien być dumny z takiego syna...
Jorgenson napiął pierś słysząc wypadające z ust szatyna komplementy.
- Naprawdę tak myślisz? - spytał. Czkawka pokiwał głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Dzięki... - odpowiedział Jorgenson. Zapadła na chwilę cisza którą w końcu przerwało pytanie bruneta.
- A ty ?
Szatyn spiął się i wyprostował zgarbione wcześniej plecy.
- Oh.. ja... Hah... Tak się składa...  - zielonooki podrapał się po karku na co Sączysmark zmarszczył brwi i dodał.
- Co sprawiło że w środku  nocy siedzisz sobie na schodkach na zewnątrz?
- Czuje się... Nie najlepiej... - odparł
- Ty ? - spytał z niedowierzaniem niebieskooki. Czkawka wzruszył ramionami.
- Po prostu... Teraz jest tak spokojnie... Łowcy pokonani...Ryker nie żyje, Viggo nie żyje, Krogan pokonany, Johan nie żyje... Smoki są bezpieczne, Berk jest bezpieczne... Mam wrażenie że to wszystko zaraz się rozpadnie, że pojawi się jakiś nowy wróg i rozniesie cały ten spokój i cała naszą ciężką pracę w pył.
- Musisz nauczyć cieszyć się życiem Czkawka, może i pojawi się jakiś nowy wróg ale nic na to nie poradzisz, musisz zadbać o tu i teraz bo teraz jest spokojnie - powiedział brunet. Jeździec nocnej furii uśmiechnął się delikatnie.
- Dzięki - odpowiedział. Sączysmark dumny ze swojej wypowiedzi odparł
- Nie ma problemu.
Znów zapadła cisza. Obydwoje siedzieli obok siebie obserwując punkt na widnokręgu.
- To ja będę ten, szedł, może jeszcze uda mi się zdrzemnąć - przerwał ciszę niebieskooki.
- Jasne, ja... Też powinienem - mówiąc to Czkawka wstał
- dzięki za rozmowę - dodał. Jorgenson tylko kiwnął głową i już maszerował w stronę swojej chaty. Zielonooki przeciągnął się jeszcze i spojrzał w rozgwieżdżone niebo. Zamknął na chwilę oczy po czym wrócił do chatki. Wchodząc do pokoju obudził smoka. Szczerbatek postawił uszy i zamruczał sennie.
- Wszystko gra Mordko, wszystko gra - uspokoił chłopak i pogładził smoka po pysku. Ten pociągnął Czkawkę za rękaw tak że szatyn znalazł się na ziemi na kolanach.
- Tak, tak, rozumiem - powiedział i ułożył się obok smoka, który z radością owinął skrzydła wokół mniejszego ciała i przycisnął je do siebie. Jeździec czuł się dość komfortowo mimo z pozoru niewygodnej pozycji i szybko odpłynął do krainy snów.

HTTYD one shots [Zawieszone]Where stories live. Discover now