185

957 68 4
                                    

Kamila siedziała wygodnie rozłożoną na kanapie. Wykąpała Alicję i oddała ją Basi, a sama poszła położyć Filipa spać. Po wszystkim ogarnęła kuchnie, salon i w końcu usiadła odpocząć. Nastawiła detektor tętna, kamerkę i czekała aż dojdzie do niej Basia.
- Zapraszam... - Powiedziała klepiąc miejsce obok siebie, gdy ze schodów zeszła w końcu blondynka.
Basia bardzo chętnie dosiadła się do swojej narzeczonej i wtuliła w jej bok.
- Długo...

- Była zmęczona, ale i przebodźcowana.

- Dlaczego?

-  Za dużo wrażeń. Jest jeszcze mała. Nie rozumie przecież, że ma gości. Swoją drogą...szkoda mi Sabiny.

- O Matko...co tym razem?

-Tylko mówię. - Wzruszyła ramionami.

- Mogła szybciej zmienić coś w swoim życiu. Z resztą, miałyśmy o niej nie rozmawiać, a sama zaczynasz. Chcesz wina? Kupiłam bezalkoholowe.

- Nie. Idę zaraz spać. Też jestem zmęczona. Wracając do niej. Widziałam, jak patrzy na dziecko. To po prostu przykre. Szkoda mi jej i tyle.

- Mhm... - Kamila odwróciła się przodem i pchnęła Basię.

- Co ty robisz? - Zapytała zaskoczona.

- Kładę się na moją kobietę. Nie mogę?

- Czy ja wyglądam na poduszkę? - Zaśmiała się

Kamila wcisnęła głowę między jej piersi i Wymruczała. - Zdecydowanie.

- Gnieciesz mnie... - Próbowała się poprawić.

Kamila podsunęła się wyżej i zaczęła całować blondynkę po szyi. - Może pójdziemy do gabinetu, mam rozkładaną kanapę, albo do gościnnego?

- Serio?

- No co? Nie kochałyśmy się od porodu.

- Możemy jeszcze poczekać?

- Coś nie tak?

- Nie... Tylko jeszcze chwilę, za tydzień mam lekarza.

- No dobrze. Poczekamy. - Wyprostowała się. - Ale wszystko w porządku?

- Tak kochanie. - Przyciągnęła ją za koszulkę do pocałunku, który przerwał telefon Kamili. - O tej godzinie?

- To Elżbieta. - Kamila usiadła na kanapie i odebrałam. - Dobry wieczór... Co....Zaraz wyjeżdżam.... Dobrze.... Będę za dwie godziny.... Zajmę się tym.

- Coś się stało? - Zapytała gdy skończyła rozmowę. - Kamila! - Szturchnęła ją, gdy ta nie reagowała.

- Muszę jechać.... Pan Wojciech umarł.

Basia zerwała się z kanapy. - Co?

- Pani Ela poszła się położyć, gdy on nie przychodził długo z biura, poszła tam, żeby go pogonić do spania. Znalazła go siedzącego w fotelu ze szklanką whisky w ręce. Był zimny.

- Jezu... - Basia nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Jakiś czas temu był ich odwiedzić. Czuł się dobrze, śmiał, żartował, jak to miał w zwyczaju. Przede wszystkim strasznie się cieszył z wnuczki i nawet umawiał z chłopcami na weekend. - Chłopcy będą załamani.

- Nie mów im. Powiemy, jak wrócę.

- Chyba bym nawet tak wolała.

- Poradzisz sobie?

- Pewnie. Zadzwonię do mamy rano, żeby chłopców do szkoły zawiozła. Jedź. Nie spiesz się.

- Będę musiała jej pomóc. Pewnie zostać kilka dni. - Spojrzała na Basię z wyrzutem.

- Żaden problem. Ela potrzebuje ciebie teraz bardziej jak my. - Uśmiechnęła się delikatnie do swojej narzeczonej. - Zrobię cię kawy do termosu a ty idź się spakuj. Okej?

- Dziękuję kochanie. - Pocałowała ją w głowę i ruszyła na górę. Spakowała się na kilka dni i wrzuciła walizkę do samochodu.

Basia zapakowała jej rogaliki, i zrobiła kanapkę. - Gotowa? Laptopa wzięłaś?

- Tak. Na wszelki wypadek zabrałam.

Blondynka wręczyła jej prowiant i termos. - Gdybyś zgłodniała.

- Chyba nic nie przełknę... - Przytuliła swoją kobietę i pocałowała w policzek. - Napiszę jak dojadę.

- Dobrze. Gdyby Ela chciała, to ma tu pokój...

- Wątpię. Jadę. - Jeszcze raz pocałowała Basię i wsiadła do samochodu.
Próbowała się skupić na drodze. Nigdy chyba nie miała takiej pustki w głowie. Ciągle nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Gdzieś w głębi duszy liczyła, że to tylko pomyłka, że Ela przesadza. Przecież to był Pan Prezes. Zdrowy, radosny mężczyzna. Tak bardzo cieszył się, że Kamila sobie kogoś znalazła, no i chłopcy, którzy tknęli w niego nowe życie a on sobie po prostu umiera. Teraz, gdy doczekał się wnuczki.

Stara Miłość Nie RdzewiejeWhere stories live. Discover now