75

1K 71 4
                                    

- Kochanie... - Kamila szturchnęła Basię. - Jesteśmy na miejscu.

- Już? - Zapytała zaspana.

- Już? Chyba dopiero. Spałaś ponad cztery godziny. Dobrze się czujesz?

- Dobrze. Jakbyś nie wiedziała, że w samochodzie zawsze śpię. - Wysiadła z auta. - Gdzie jesteśmy? - Nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie do lekkiego wzniesienia.

- Są bunkry? - Krzyknęła przez śmiech Kamila.

Basia na pytanie swojej dziewczyny wybuchła śmiechem i przypomniała sobie lata młodości. - Nie! Ale też jest zajebiście! - Wróciła do Kamili i uwiesiła jej się na szyi. - Morze!? Jak ja dawno nie byłam nad tym zimnym i drogim morzem...

- Noo, szkoda czasu na samoloty... Chodź, tam śpimy. - Wskazała ręką na drewniany domek umiejscowiony nad plażą na dużych drewnianych balach.

- Wow... Skąd znasz takie miejsca?

- Ponownie wykorzystałam swoje kontakty. - Spojrzała na minę Basi i od razu wyjaśniła. - To jeden z kilku domków letniskowych Prezesa.

- Oh. Super. To chodźmy...

Kamila wzięła walizki i podbiegła do Basi. - Ej, ale na serio, nici z wieczornych harców?

- Przecież mówiłam, że żartuję. Wzięłaś sprawdziany? Najpierw praca, później przyjemności.

- Boże... - Kamila postawiła walizki w holu i wróciła po torbę ze sprawdzianami. - Na prawdę? - Zapytała podając jej ciężką lnianą siatkę.

- Na prawdę kochanie. Znasz niemiecki, pójdzie nam szybko. - Przeszła przez hol i stanęła w salonie. Ściana od strony morza była cała ze szkła, dwie boczne miały prostokątne okna. Narożna kuchnia wyglądała obłędnie. Basia weszła do niej i stanęła przy blacie. - Wyobraź sobie gotować przy sztormie. Niesamowite.

Kamila podeszła i przycisnęła kobietę do blatu. - Ty jesteś niesamowita. - Pocałowała ją w szyję za uchem. - Pięknie pachniesz.

- Dziękuję. Byłam na zakupach. - Odwróciła się do Kamili przodem. - Nie sprawdzałaś stanu swojego konta?

- Nie, czemu? - Pocałowała ją ponownie.

- Bo byłam na drogich zakupach...

Kamila mocno przycisnęła Basię. - To ja tak ciężko pracuje, a ty wydajesz moje pieniądze? - Dla żartu zapytała z wyrzutem

- To po co dałaś mi kartę? - Zapytała rozpinając kolejny guzik koszuli swojej dziewczyny.

- Dobrze, że mam limit na wypłaty... - Chwyciła guzik od jeansów Basi i go odpięła.

- Sprawdziany... - Wysapała, gdy Kamila przyssała się do jej szyi.

- Tak. - Oderwała sie od niej. - Ale wino możemy pić?

- Możemy. - Zaśmiała się. - A co dziś jemy?

- Poprosiłam o zapełnienie lodówki, więc coś muszę wymyślić. A co? Jesteś głodna już?

- Nie... - Usiadła do stołu ze stertą papierów. - Jeszcze wytrzymam. - Kamila przyniosła dwie lampki i otworzyła wino. Usiadła obok Basi.
- Tu masz klucz. Ty robisz zamknięte, ja otwarte.

- Dobrze... - Po ponad godzinie Kamila miała sprawdzone wszystkie prace. Basi została jeszcze połowa. - To jest straszne.... - Wskazała na sprawdziany. - Ci ludzie to nasza przyszłość a to są same nieuki... Mam nadzieję, że z innych przedmiotów idzie im lepiej, bo aż się boję.

- No średnio im to wyszło...

- Średnio? Mi klucz nie był potrzebny a ostatni raz niemieckiego używałam kilka lat temu. - Wstała od stołu. Pocałowała w głowę swoją dziewczynę. - Idę gotować. Powodzenia kochanie.

Basia po około godzinie skończyła sprawdzać wszystkie sprawdziany i dołączyła do Kamili w kuchni. - Jak ci idzie? Umieram z głodu. - Przytuliła się do pleców swojej dziewczyny.
- Pięknie pachnie. Co to?

- Krewetki. - Spojrzała na Basię, która nie skomentowała dania. - I nie rób takiej miny. Zjesz to.

- Dobrze, przecież nic nie mówię. Idę zadzwonić do dzieci, zaraz wracam.

- Podano! - Krzyknęła Kamila, gdy Basi dłużej nie było. Kobieta przyszła po chwili. - Jak dzieci?

Usiadła do stołu i napiła się wina.
- Dobrze. Myślałam, że będą tęsknić albo że...nie wiem...coś...

Kamila zmarszczyła brwi. - Nie rozumiem.

- Nie ważne...

- Dobrze się bawią. To źle?

- Nie, to świetnie. - Uśmiechnęła się. - Smacznego.

Po zjedzonym posiłku Kamila przeprosiła na chwilę swoją dziewczynę i wyszła do sypialni, gdzie znajdowały się ich bagaże.
- Kochanie, skończyłaś?

- Tak.

- To zapraszam. - Wyciągnęła rękę i zaprowadziła Basię na taras. Akurat zbliżał się zachód słońca. Rozłożyła dwuosobowy leżak i położyła na nim materac. Przyniosła przy okazji wino i pociągnęła z kąta mały stoliczek.
- Dobra, chyba mamy wszystko. - Rozglądneła się jeszcze i spojrzała na swoją kobietę, która uroczo się do niej uśmiechała. - Co?

- No nic. Ładnie tu.

- To prawda.

Stara Miłość Nie RdzewiejeWhere stories live. Discover now