7. Zaproszenie

Zacznij od początku
                                    

Ethan zaciągnął rękawy białej koszuli i wymierzył Trembleyowi policzek. Blondyn jęknął pod nosem, lecz dalej nie otworzył oczu. Czarnowłosy znowu mu wymierzył policzek tak mocno, że tym razem Tyler się ocknął.

Nareszcie, kurwa.

-No, dzień dobry - Ethan podsunął mi krzesło, na którym usiadłam przed chłopakiem. Założyłam nogę na nogę i obserwowałam chłopaka do którego powoli docierało to gdzie jest. Ethan po moim zapewnieniu, że mogę zostać z nim sama wrócił do reszty. Chłopak patrzył na mnie zamglonym wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami.

-O, Charlotte! Cześć - chciał mi machnąć ręką, ale kiedy zorientował się, że jest skrępowana popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - no weź - jęknął - za co to? - westchnęłam lekko i posłałam mu pełne politowania spojrzenie.

-A gdzie to się było przez ostatnie pięć dni? - chyba chłopaczek zapomniał, że jest pod naszą stałą kontrolą.

-A no tu i tam - wzruszył ramieniem. Jeszcze chwila i  mu coś zrobię, nienawidziłam takich odpowiedzi.

-Radzę ci odpowiadać konkretnie, Tyler, bo zacznę zastanawiać się z iloma palcami cię wypuszczę- powiedziałam spokojnym tonem. Chłopak zacisnął usta w wąską linię i odetchnął.

-A czy za odpowiadanie szczerze dostanę działkę marihuany? - zapytał z nadzieją.

-Tyler, kurwa mać, nie...

-Dobra, dobra! Nie było pytania! - zaczął się bronić przerywając mi. Rodzice go, kurwa, nie nauczyli, że się nie przerywa? Tyle mi wystarczyło do wkurwienia mnie, a nawet jeszcze konkretnie nie porozmawialiśmy. Bez słowa sięgnęłam do stolika, który stał po mojej lewej stronie pod ścianą. Zgarnęłam pierwszy lepszy nóż i wbiłam mu w udo. Pomieszczenie wypełnił krzyk tego idioty, a krew prysnęła mi na dłoń. Darł się w najlepsze, a powinien się cieszyć, bo mogłam sięgnąć po coś o wiele gorszego niż zwykły nóż.

-Ugh, zamknij się w końcu - przewróciłam oczami.  Na szczęście po chwili przestał się wydzierać. Tylko oddychał szybko i płytko - jeszcze raz mi przerwiesz, a nóż zastąpi kulka. Dalej czekam na odpowiedź, a dla twojej wiadomości jestem bardzo niecierpliwa, więc radzę się streszczać. Słucham cię, Tylerku - podkreśliłam jego imię uśmiechając się sztucznie.

Chłopak odetchnął głęboko, spojrzał na nóż w swojej nodze, a potem na mnie. Założyłam ręce pod piersi i wyczekiwałam odpowiedzi.

-Byłem poza miastem - blondyn westchnął. Uniosłam jedną brew będąc niezadowolona z odpowiedzi. Kiedy dalej nic nie powiedziałam wyczekując odpowiedzi, blondyn przymknął oczy -dostałem jakiś dziwny list. Było coś tam napisane o jakiejś ofercie - wzruszył ramionami.

-Jaka oferta? - odezwałam się kiedy, blondyn milczał. Jak już zaczyna to niech kończy, bo raczej nie chce żebym to ja skończyła z nim.

-Żeby się dowiedzieć musiałem jechać do Ann Arbor. Pojechałem pod adres, który był podany w liście i na miejscu zastałem jakiegoś Włocha chyba, nie wiem. Na pewno nie był Amerykaninem. Potem przyszło jakiś dwóch typów i na dzień dobry zabrali mi telefon i wycięli ten twój GPS - westchnął.

-Masz ten list? - pokręcił przecząco głową i wziął głęboki wdech żeby mówić dalej.

-Zaprowadzili mnie do tego Włocha i zaczął mi składać ofertę. Dotyczyła tego, że dostanę dziesięć milionów za to, że powiem im wszystko co wiem na temat twój oraz mafii, którą zarządzasz. A list kazali mi wziąć ze sobą, żeby go spalić - co jest kurwa? Mam nadzieję, że nic nie powiedział, bo jeśli się mylę to jeszcze dzisiaj będzie wąchał kwiatki od dołu.

My Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz