Rozdział 19 Evangeline

39 2 1
                                    

        Złość nie opuszczała mnie od kilku miesięcy. Nie było dnia od zabicia Tyberiasza Szóstego, w którym wstałam z ulgą i uśmiechem na twarzy. Narzeczona Mavena. Gorszego losu nie mogłam sobie wymyślić. Nie mogłam na niego patrzeć. To potwór, do tego pusty w środku. Miał mnie za marionetkę w swoim piekielnym królestwie. Codziennie musiałam udawać, że to małżeństwo będzie mi na rękę, że pragnęłam korony i władzy. Że Maven wcale nie był potworem i byłam w stanie dać mu potomstwo. Stek bzdur. Rzygać mi się chciało na samą myśl o nim. Nie pragnęłam ani korony, ani władzy. Jak dla mnie bracia Calore mogliby się wzajemnie pozabijać. Wyświadczyliby przysługę całej Norcie. I mi. Na moje nieszczęście urodziłam się w domu Samos, jako księżniczka Rówów, więc byłam zmuszona czynić swoją powinność, swój obowiązek. Związek z Elane i tak by nie przeszedł. Tu nie można było się z takimi odmiennościami ujawniać. Och, moja słodka, niewinna księżniczka. Musiałam ją obronić za wszelką cenę. Ona sama nie dałaby rady.

       Toliego przez większość czasu nie było w pałacu. Martwiłam się, że coś mu się stało. Maven zrobił z niego chłoptasia na posyłki i tarczę obronną. Ojciec nawet nie kiwnął palcem. Nie zrobi nic, dopóki będzie miał władzę. Oczywiście są granice, których nawet Maven nie mógł przekroczyć - byliśmy jego potomstwem, od nas zależała przyszłość domu Samos. Ale to nie przeszkadzało królowi w wysyłaniu Toliego na najgorsze misje. Nienawidziłam go za to. Wiedział, ile znaczyło dla mnie życie brata. To właśnie jemu oddałam swoją ukochaną. Żebyśmy byli blisko siebie, wszyscy razem.

       Jakie to wszystko beznadziejne. Wiedziałam, że Maven zamknie mnie w klatce po ślubie. Tak jak Mare Barrow. Tyle że ja miałam poddać się z uśmiechem na twarzy. Wmawiając wszystkim i sobie, że tego chcę i pragnę. Że tego wszystkiego potrzebuję. Na samą myśl chciało mi się wymiotować. Jeśli Maven odesłałby Elane z dala ode mnie, oszalałabym. Mare Barrow zadziwiała każdego dnia. Była uparta i mimo przeciwności losu, pozycji, w której się znajdowała, gdzieś w sobie odnajdowała siłę, by walczyć, buntować się i żyć. Zazdrościłam jej tego. Ja bez Elane byłabym nikim. Nie miałabym motywacji, by codziennie rano wstawać i żyć.

       To, co zrobił Maven wraz ze swoją matką było ciosem poniżej pasa i rozpoczęciem wojny, którą można było powstrzymać, gdyby się chciało. Ale Maven był pusty. Pożerała go chęć zemsty i mordu. Spalał i niszczył wszystko, co tylko dotknął, co dostawało się w jego ręce. Z dziewczyną od błyskawic próbował zrobić to samo. Chciał ją zniszczyć, złamać i pozbawić nadziei. Mare dobrze grała. Maven uwierzył, że mu się udało. A teraz pokazywała ząbki. Mogła ugryźć. I chyba chciałam, żeby go ugryzła. Pokazała gdzie jego miejsce.

       Ale niestety musiałam grać w grę, którą prowadził mój ojciec z królem. Nie mogłam nic powiedzieć, zbuntować się. Powstanie przeciwko Mavenowi byłoby odebrane jako zbuntowanie się przeciwko ojcu. Pech chciał, że urodziłam się jako Srebrna, w wysoko postawionej arystokracji. Czasem żałowałam, że nie mam tak prostego życia jak Czerwoni. Na szczęście tylko czasem. Nie chciałam być z Mavenem, nie chciałam być zamknięta w klatce. Musiałam wymyślić sposób, by za niego nie wyjść. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ wszędzie musiałam się obnosić ze ślubem, cieszyć się na ten dzień i wywyższać się nad każdym, niezależnie od sytuacji i miejsca. Tylko Toli i Elane wiedzieli, jak bardzo nie chciałam tego wszystkiego i jak bardzo byłam nieszczęśliwa.

        Gdybym mogła, oddałabym wszystko co miałam, byle być z nią. By móc ją publicznie pocałować, wziąć za rękę, za żonę. Powiedzieć wszystkim, iż jest moja. I tylko MOJA.

       Weszłam bezceremonialnie do pokoju swojego narzeczonego i założyłam ręce pod biustem. Nie mogłam dać po sobie poznać, że jestem zła, niezadowolona. Toczyła się gra. Na smierć i życie. Musiałam udawać, że byłam po jego stronie, że chciałam tę cholerną koronę i władzę. Bolało mnie to, bo nigdy nie pozwalano mi zrobić tego, co chciałam, ale takie było moje życie.

Ciernista koronaOnde histórias criam vida. Descubra agora