Prolog

11 1 0
                                    

Snajd wspinał się do gniazda srokogłaza. Musiał działać szybko, samica mogła wrócić w każdym momencie. Nie było to, jednak takie proste. Śliskie i ostre skały jaskini broniły dostępu do ukrytych skarbów.

— Pospiesz się! — szepnęła Evve, daleko w dole, a jej głos odbił się echem wśród głębokiej szczeliny.

Snajd zagryzł tylko zęby, by gniewnie nie skomentować, kolejnego ponaglenia w przeciągu kilkunastu sekund. Jakbyś była na moim miejscu, inaczej byś śpiewała złotko, pomyślał.

Wdrapać się wysoko, po bardzo stromej ścianie to jedno, lecz dostać się do gniazda srokogłaza, to drugie. Snajd od kilku minut obserwował, jak Gniazdo żyje. Wije się, tworząc jakby niecierpliwą skorupę orzecha.

Snajd wdrapał się dość blisko, by wykonać prawie najniebezpieczniejszy manewr.

— Uważaj! — kolejny szept dobiegł z dołu.

Snajd skoczył. Chwycił się dobrze wystającego kamienia, lecz Gniazdo uderzyło go biczem. Uścisk puścił, ale tylko na sekundę. Wystarczyło, by Snajd zawisł na jednym palcu.

— "Może być" — pomyślał Snajd.

— O Boże!

— "Pamiętaj, by nigdy nie zabierać baby na akcję!" — zganił się w myślach Snajd, próbując złapać drugą ręką skałę poniżej - "Nigdy!"

Całym swoim wysiłkiem i sprężystością ciała podciągnął się na jednym palcu, i złapał mocno za drugi głaz.

— Wraas! — Ogłuszający jęk wypełnił jaskinię.

Snajd znieruchomiał.

— Wraca! — wrzasnęła Evve.

Snajd nie czekał ani chwili. Sięgnął do pasa po jarzący się czerwienią kryształ, uderzył nim o ścianę, po czym wrzucił  kryształ w sam środek gniazda. Blask płomieni oślepił go na chwilę, jednak lata treningu sprawiły, że automatycznie podrzucił się w górę, i złapał największy kryształ, który skrywało gniazdo.

— Jest! — krzyknął, celebrując znalezisko, by następnie, w ostatniej chwili, spaść w dół. Srokogłaz uderzył całym ciałem w gniazdo i zniszczył je doszczętnie. Miał wielkie błoniaste skrzydła, mały dziób, dwa wielkie pazury u nóg i płaskie czerwone oczy. Okrzyk nienawiści nie wróżył nic dobrego. Rozjuszone zwierzę rozłożyło czarne skrzydła i ruszyło na łowy.

Snajd, aż jęknął z bólu, gdy uderzył tyłkiem o skały i zaczął się po nich ześlizgiwać z coraz większą prędkością.

— Uciekaj Evve!

Gdy był już prawie na samym dole odbił się od ściany i skoczył na równe nogi. Evve ciągle stała w miejscu.

— Biegiem! — szarpnął ją za rękę i pędem ruszył przed siebie w ciemność jaskini.

Evve tylko piszczała z przerażenia.

— Ładuj portal! — rozkazał Snajd

— Nie... umiem...tak...

Srokogłaz uderzył w nich jak piorun. Evve potknęła się i uderzyła kolanem w skałę.

— Snajd! - dziewczyna darła się, gdy chłopak stale ciągnął ją za sobą targając po skałach. Srokogłaz uderzył znowu, jednak tym razem coś oślepiło go i zatrzymał się na chwilę. Jarzący się mocny blaskiem kryształ padł na ziemię za plecami Evve.

— Wstawaj, to nie działa długo! — ponaglał Snajd, starając się podnieść Evve na nogi. — Postaw Portal!

Evve starała się skupić, ale nie była wstanie nic wyczarować. Snajd znów ją szarpnął.

SNAJDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz