12

110 5 31
                                    

Pov Yamada

Postanowiłem dziś pójść do Aizawy więc ubrałem się w jasno żółtą bluzkę z krótkim rękawem, czarne spodnie i tego samego koloru skórzaną kurtkę, ponieważ było  ciepło. Jeszcze po przebraniu się ogarnąłem włosy robiąc sobie małego koczka bo było mi w nim najwygodniej i najszybciej sie go robiło.

Natomiast gdy byłem gotowy wziąłem mój telefon oraz klucze od mieszkania a potem poszłem do przedpokoju, ubrałem buty i wyszłem zamykając drzwi. Jeszcze przed odejściem od domu sprawdziłem czy drzwi napewno dobrze są zamknięte. Były. Więc mogłem iść do czarnowłosego.

Time skip
[20 minut później]

Po dwudziestu minutach spaceru byłem już pod domem mojego chłopaka. Zapukałem do drzwi i czekałem. Nie było nic słychać, ani telewizora, ani kroków, ani może nawet cichego chrapania Aizawy więc zdecydowałem się nacisnąć na klamkę. Jak się okazało drzwi były otwarte jakby czarnowłosy wiedział że przyjdę.

Gdy weszłem do środka widok zmroził mi krew w żyłach. Na podłodze leżał ON, był cały we krwi... Zacząłem natychmiast płakać... chociaż.. 33 letni mężczyzna oraz bohater który jest zawsze wesoły i płacze? Nieprawdopodobne.

-Nie zostawiaj mnie Zawa- powiedziałem klękając przy czarnowłosym- zrobię co zechcesz tylko mi tu nie umieraj...

Rozpłakałem się jeszcze bardziej.

Po kilku kolejnych chwilach wkońcu się trochę uspokoiłem i zadzwoniłem na 112.

-Dzień dobry, dyspozytor numer 13, w czym mogę pomóc?- usłyszałem w słuchawce

Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Dzięki temu się uspokoiłem i powiedziałem:

-Dzień dobry, Przyszłem do domu mojego chłopaka i zobaczyłem że on leży w kałuży krwi...- powiedziałem łamiącym się głosem

-Jak się pan nazywa?

-Hizashi Yamada

-Skąd pan dzwoni?

-Ulica #######, jest to czarny, dwupiętrowy dom z małym ogrodem

-Dobrze, wysłam już karetkę i rozłączam się tak więc miłego dnia życzę

-Wzajemnie- powiedziałem i usłyszałem że dyspozytor się rozłącza więc schowałem telefon i czekałem na karetkę

---------

Karetka przyjechała dopiero po 10 minutach w ciągu których zdążyłem nieźle się rozpłakać, nigdy tak nie płakałem jak w tej chwili... Niby mówią że płacz to nic złego ale ja jednak uważam że to oznaka słabości..

Gdy ratownicy weszli do domu próbowałem przestać płakać jednak jak juz się rozpłakałem to niestety nie opanuje się przez najbliższe 10 minut.

-------

Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami przez co oparłem się o jakąś szafkę próbując  się uspokoić żeby znowu widzieć przynajmiej troche. Jednak przez dobre pare minut ciemność nie ustawała więc jeden ratownik zapytał mnie:

-Wszystko dobrze?

-Tak jakby..- odpowiedziałem mrugając szybko żeby wymrugać ciemność przed oczami. Nic to nie dało

Usłyszałem że ratownik wstaje i podchodzi do mnie, poczułem że chwyta mój nadgarstek i nic więcej.. Czułem się trochę niekomfortowo no bo wiecie.. obcy mężczyzna..

-Wszystko będzie dobrze, nie martw się bo jeszcze tu nam zemdlejesz- usłyszałem znowu jego głos, był taki.. spokojny i nieco rozbawiony (Autorka: Hizashiemu podoba się losowy chłop a ma już chłopaka czy tam męża, polecam XD)

-Juoshi, jedziemy- usłyszałem głos drugiego ratownika

-Sam se jedź, ja zostaje z nim ponieważ nie wygląda za dobrze, mogę tylko ci pomóc żeby do karetki wejść z noszami- odpowiedział mężczyzna stojący przede mną

-Mhm- mruknął drugi

Po chwili ratownik który stał przede mną puścił mój nadgarstek i odszedł. Następnie wyszedł razem z drugim a ja zostałem w domu nadal nic nie widząc i próbując się uspokoić tak żeby ciemność zniknęła mi sprzed oczu. Nie znikała

 Nagle usłyszałem że ktoś wchodzi do domu przez co się przestraszyłem bo nie widziałem kto to.

-Nie bój się, to tylko ja- usłyszałem rozbawiony głos Juoshiego

Mężczyzna znowu do mnie podszedł i chwycił za rękę, poczułem się dziwnie śpiący po czym zasnąłem.. nie wiem nawet jak... czyżby on taki miał dar..? a może to przez stres..? Nikt tego nie wie, ale myślę że to przez to że długi czas się stresowałem a gdy poczułem że ktoś przy mnie jest uspokoiłem się. (Autorka: Zarąbista teoria Zashi)

---------------

Pov Aizawa

Obudziłem się w szpitalu, bardzo bolał mnie brzuch, spojrzałem na niego i zobaczyłem że mam bandarze całe we krwi.

Zastanawiałem się czemu ale nagle sobie przypomniałem.. to sprawka LOV... Pożałują tego te głupie dzieciaki. Obiecuje.

Ziewnąłem a następnie lekko się podniosłem na tyle ile dałem radę i zacząłem się rozglądać po sali. Po mojej lewej stronie było duże okno z czarną roletą, w rogu była szafka, obok łóżka stało krzesło oraz jakaś maszyna do której byłem podpięty. No mogło być lepiej (Autorka: No jak lepiej? W szpitalu? Chyba w snach. Może chciałbyś gdzie indziej być Zawa? Moge załatwić, możesz być u mnie XD)

Ziewnąłem ponownie i zamknąłem oczy po czym zacząłem próbować sobie przypomnieć co dokładniej się wtedy wydarzyło lecz nie mogłem sobie przypomnieć. Nie pamiętałem tego totalnie, pamiętam jedynie krew w ustach. Nic więcej.

---------------------------------------------------------
Magicznie mi wyszedł długi rozdział. Dawno takiego nie napisałam. Ostatnie dwa rozdziały jakie pisałam były bardzo krótkie na np. 300 słów max. Natomiast ten oprócz co pisze tutaj pod kreskami ma 788 słów, dawno taki mi nie wyszedł długi.

A to co pisze tera pod kreską też nie było takie długie że z tych 788 słów rozdziału zrobiło się 847. No ale cóż..  w życiu wszystko zdarzyć sie może XD

Życze miłego dnia/poranku/południa/popołudnia/wieczoru/nocy lub czego kolwiek, papa

W życiu wszystko zdarzyć się może||EraserMic||Where stories live. Discover now