31 grudnia 2017 sobota

5 3 0
                                    

- Jaki film proponujesz? - zapytała.

- Albo noc horrorów, albo maraton szóstego sezonu Gossip Girl - odpowiedziałam.

- Horrory były na Halloween, więc zdecydowanie wybieram Blair i Serene.

- Całkowicie popieram - powiedziałam.

Rzadko zdarzały się kwestie, w których miałyśmy odmienne zdanie, lecz trzeba przyznać, że kłótnie do jakich wtedy między nami dochodziło, nadawały się na materiał do oddzielnego sezonu Gossip Girl.

- Pójdę po jedzenie, a ty włącz serial - powiedziałam i wstałam z kanapy.

- Przynieś mi jakieś dobre żelki - zawołała, zanim wyszłam. - Najlepiej kwaśne. - Miała do nich słabość.

- Jasne - odparłam i wyszłam z pokoju.

Zeszłam po drewnianych schodach, lekko uginających się pod moim ciężarem. Pamiętałam, że ostatni schodek, po prawej stronie, strasznie skrzypiał, gdy się na niego stawało. Specjalnie więc nadepnęłam na ten kawałek. Pisk rozszedł się echem po pogrążonym w ciszy domu, a na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.

- Jeszcze się nie nauczyłaś, że masz tam nie stawać, idiotko? - słyszę jej głos z góry.

- Zrobiłam to specjalnie, żeby cię wkurzyć, suko - odkrzyknęłam.

- No jasne. Przynieś lepiej to żarcie.

- Idę, grubasie.

Zaśmiałam się cicho i skręciłam w prawo, do kuchni. Zaczęłam szperać po szafkach i szufladach. Wszystkie znaleziska rozłożyłam na stole, po czym wyjęłam miski i szklanki z górnych szafek. Przesypałam chipsy i chrupki do misek. Nastawiłam popcorn w mikrofali. Zatrzymałam swój wzrok na otwartej butelce wina na blacie i po chwili namyślenia, wyjęłam korek. Upiłam kilka łyków prosto ze szklanej butelki i już po chwili ciepło ogarnęło moją klatkę. Otworzyłam zamrażarkę i lodówkę. Wyjęłam lody i napoje. Znalazłam butelkę wódki i z chęcią dołączyłam ją do znalezisk. Nagle usłyszałam donośne skrzypnięcie na schodach.

- I kto tu nie umie chodzić! - krzyknęłam, pewna, że to ona.

Obróciłam się, ale nikogo nie dostrzegłam. Wyszłam z kuchni, ale jej tam nie było.

- Jeśli chcesz ze mnie zażartować, to ostrzegam, żebyś nawet nie próbowała! - wykrzyknęłam i wróciłam do kuchni.

To był ogromny błąd.

Odkręciłam wódkę i wyjęłam szklane kieliszki. Nalałam trunek do jednego z nich i przechyliłam, wlewając zawartość wprost do gardła. Ciepło znów rozlało mi się po gardle i sercu. Zakaszlałam, wdzięczna, że nikt tego nie widzi. Zagryzłam napój kawałkiem czekolady.

Nagle doszedł do mnie stłumiony dźwięk na górze.

- Meg? - zawołałam przyjaciółkę. - Co ty tam kurwa robisz?

Nie odpowiedziała, lecz nadal nie zdecydowałam się, aby pójść na górę. Niepokój coraz silniej wzmagał się w mojej głowie. Osiągnął punkt kulminacyjny, gdy dostrzegłam uchylone drzwi wejściowe.

- Kurwa, jeśli robisz sobie ze mnie żarty, to to nie jest śmieszne! - zawołałam.

Zamknęłam drzwi i zaczęłam wchodzić po schodach na górę. Panowała kompletna cisza. Zatrzymałam się przed zamkniętymi drzwiami. Uchyliłam je wolno i zajrzałam ostrożnie do środka. Przez chwilę nic nie widziałam. Potem dostrzegłam postać. Nie była to ona. Był to mężczyzna, cały na czarno. Pochylał się nad jakąś osobą leżącą na podłodze. Nie widziałam, co robi, ale nie mogło to być nic dobrego. Mimo to tylko stałam. Nie potrafiłam się ruszyć, ani wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Po prostu stałam i patrzyłam. W końcu mężczyzna się podniósł. Dostrzegłam jakiś przedmiot w jego dłoni. Początkowo pomyślałam, że to nóż. Potem dotarło do mnie, że to strzykawka. Ułożył ją obok dziewczyny, leżącej na ziemi i zwrócił się w stronę drzwi. Gwałtownie odsunęłam się od nich, wpadając na ścianę za moimi plecami. Drzwi wolno się otworzyły i stanął w nich morderca. Moje serce również stanęło. Przestałam oddychać. Patrzyłam wielkimi oczami, jak równie zaskoczony mężczyzna wpatruje się w moją twarz, po czym... odchodzi. Przeszedł obok mnie, jakbym nie istniała. Zszedł na dół. Po chwili było słychać trzaśnięcie drzwiami. Tymczasem ja osunęłam się na ziemię. Po mojej twarzy popłynęły łzy. Zaczęłam niewyobrażalnie głośno szlochać. Spazmy targały moim ciałem. Zakryłam usta dłońmi, żeby stłumić płacz. Obraz mi się rozmazał, a ciało całe się trzęsło.

Niewiele pamiętałam z kolejnych wydarzeń. Wiem, że doczołgałam się do jej nieruchomego ciała i złapałam za chłodną dłoń. Wtedy wstrząsnął mną kolejny szloch. Oczy miała otwarte, zamglone. W uchylonych ustach nagromadziła jej się piana, spływająca po jej ślicznej, delikatnej twarzy. Była niewyobrażalnie blada i spocona. Jasno-różowe włosy zlepiły jej się na czole. Wołałam jej imię, lecz nigdy nie usłyszałam odpowiedzi.

Obudziłam się w swoim pokoju, jak gdyby nigdy nic. Byłam potwornie zmęczona i obolała. Pierwsza moja myślisz była taka, że nawiedził mnie okropny sen. Cholernie pojebany sen. Pomyślałam, że zaraz do niej zadzwonię i o wszystkim jej opowiem. Ale w jednej chwili wszystko do mnie dotarło. Wstałam, wyjrzałam przez okno i dostrzegłam dwa radiowozy na podjeździe, przed naszym domem. I wtedy już wiedziałam, że nie zadzwonię. Bo nie ma do kogo. Nikt nie odbierze. A ten chory sen, nie był snem. A ja naprawdę stałam bezczynnie i patrzyłam, jak ona umiera. Stałam i patrzyłam. Nic nie zrobiłam, żeby jej pomóc. Mimo że wiedziałam, że coś jest nie tak. Wiedziałam, ale odwlekałam tą myśl najdłużej, jak się dało, aż w końcu było za późno.

Pomyślałam, że to wszystko moja wina. Bo jej nie pomogłam. Mogłam uratować, ale tego nie zrobiłam. Pomyślałam, że to ja powinnam zginąć, nie ona. Była ode mnie o wiele lepsza. Ładniejsza, mądrzejsza. Była pewna siebie, wiedziała czego chce od życia. Miała plan na przyszłość, że wyjedzie, że będzie podróżować. Jak ktoś mógł jej to odebrać? Jak ja mogłam mu na to pozwolić?

W jakimś dziwnym dla mnie letargu i otumanieniu, sięgnęłam po paczkę papierosów. Wzięłam fajkę i zaczęłam wypalać ją na spokojnie przy oknie. Gdy skończyłam, wyrzuciłam niedopałek, po czym złapałam za framugę i stanęłam chwiejnie na oknie. Niewiele wtedy myślałam, tylko tyle, że wszystko to stało się przeze mnie. I że pragnę do niej teraz dołączyć. Żeby przeprosić. Żeby zobaczyć jeszcze raz.

Usłyszałam z dołu krzyki, jednak docierały do mnie z jakimś dziwnym opóźnieniem. Były tak bardzo stłumione, jakby ktoś wołał mnie z odległości kilku kilometrów. Nadal stałam na oknie, przechylając się niebezpiecznie w przód, pragnąc postąpić już ten jeden krok i wreszcie ujrzeć.

Wtedy poczułam silny chwyt za ramiona i brzuch. Ktoś odciągnął mnie od niej, mimo że już łapałam jej twarz w swoje dłonie. Wylądowałam twardo na podłodze, a chaos który rozpętał się wokół mnie, doprowadził do mojego kolejnego snu.

Snu pełnego śmierci i strasznych wizji. Snu pełnego jej twarzy.

Kto ją zabił?Where stories live. Discover now