Obrócił się w ramionach bruneta, spoglądając prosto w błyszczące zielone tęczówki. Miał wrażenie, że przez otaczającą ich naturę ich kolor był intensywniejszy niż zwykle.

- Kochaj się ze mną. - powiedział ściszonym głosem, choć dookoła nie było nikogo, kto mógłby ich usłyszeć, ale to po prostu wydawało się być odpowiednie.

- Tutaj?

Przytaknął skinieniem głowy.

- Tutaj.

- Okej. - szepnął, nie spuszczając wzroku z jego oczu.

Ruszyli się z miejsca po dłuższej chwili wpatrywania się w siebie nawzajem jakby cały otaczający ich świat przestał istnieć i łapiąc chłopaka za dłoń, poprowadził nieco w dół, by żaden ewentualny kierowca samochodu nie mógł ich zobaczyć. Zatrzymał się dopiero kilka metrów od jeziora, ponownie krzyżując z nim spojrzenie i powoli przeciągnął koszulkę bruneta przez głowę, upuszczając ją na trawę tuż obok ich stóp. Mały uśmiech rozjaśniał twarz Harry'ego, który powtórzył jego ruch, zaraz potem pochylając się do pocałunku. Powolnego i czułego. Żaden z nich nie chciał się spieszyć, delektując tą chwilą i używając jedynie idealnie współgrających ze sobą warg. Te bruneta smakowały pomarańczą i czekoladą, którą wcześniej jedli. A właściwie którą Harry wcześniej go karmił. Jego dłonie leżały płasko na torsie, czasem przesuwając się w górę i dół. Z kolei te Harry'ego wędrowały po plecach, przysparzając go o gęsią skórkę i przyjemne uczucie w dole brzucha.

W końcu jednak oderwali się od siebie z cichym mlaśnięciem gdzieś w między czasie wymieniając małymi uśmiechami za nim nawzajem pozbawili się spodni i opadli na lekko drażniącą ich półnagie ciała trawę. Nie sądził jednak, by chłopakowi jakoś szczególnie to przeszkadzało, więc ponownie złączył ich usta, napierając na niego dopóki nie opadł na plecy uśmiechając się przez pocałunek. To sprawiło, że również się uśmiechnął, przenosząc z pocałunkami na szczękę, a potem szyję, stopniowo schodząc w dół, aż dotarł do podbrzusza. Dopiero wtedy pozbawił ich ostatniej części garderoby i sięgnął dłonią do jego ust, przesuwając po nich dwoma palcami, co Harry odczytał bezbłędnie od razu je zasysając. Mieli w samochodzie zapas lubrykantu, ale równie dobrze mogli poradzić sobie bez niego.

Oparł się na dłoni zaraz obok głowy Harry'ego, wysuwając już wystarczająco obślinione palce z jego ust i sunąc dłonią w dół przez całą długość torsu, wreszcie dotarł do pośladków, rozchylając je i bez zbędnego zwlekania wsunął w niego oba palce.

Harry zajęczał cicho, odchylając głowę w tył. I nie mógł się nie uśmiechnąć na ten widok. Nie potrafił nawet oderwać wzroku od jego twarzy. Potarganych loków w których tkwiły pojedyncze źdźbła trawy, rumianych policzków, lekko zamglonych tęczówek i rozchylonych ust spomiędzy których wydostawały się tak uwielbiane przez niego odgłosy, których w żaden sposób nie próbował tłumić. Nawet jeśli potrzeba całowania go do utraty tchu była silna. Mógł ją zrealizować później.

Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek kochał się z Harrym na łące, a już na pewno nie robili tego w tak pięknym miejscu, jedynie przy odgłosach natury. Gdyby jakimś cudem ktoś ich obserwował prawdopodobnie nawet by tego nie zauważyli, zbyt zajęci wpatrywaniem się w siebie, pieszczeniem każdego milimetra skóry i topienia się co i raz w swoich oczach.

Miłość jeszcze nigdy nie przepełniała go tak bardzo jak w momencie, kiedy wtulił się w spocone ciało bruneta, który objął go ramionami, jeszcze mocniej do siebie przyciskając. Słowa nie były potrzebne, bo te małe gesty, którymi się dzielili mówiły wszystko.

Być może leżeli tam jeszcze conajmiej kilkanaście minut wsłuchując się w swoje unormowane już oddechy i zsynchronizowane bicia serc.

Po tym czasie wrzucił Harry'ego do jeziora. I sam w nim wylądował, śmiejąc się głośno, a później dygocząc z zimna, bo wcale nie było na tyle ciepło, by zażywać kąpieli. Ale miał to gdzieś, kiedy Harry okrył go własnym ciałem, a potem wyciągniętym z bagażnika samochodu kocem.

My happiness' name is your nameحيث تعيش القصص. اكتشف الآن