- Od tyłu, skarbie. - oświadczył. - Oprzyj się dłońmi o barierkę. - polecił, uśmiechając się szeroko i jeszcze raz przeskanował wzrokiem najbliższe otoczenie.

Na pierwszy rzut oka nikogo nie widział, ale nie miał czasu rozejrzeć się dokładniej, bo było mu kurewsko zimno. Po za tym było też ciemno, więc nikt nie mógłby dojrzeć, że są zupełnie nadzy. Ale zdecydowanie mógłby rozpoznać co robią po ich ruchach, dlatego nie przedłużając, kiedy Harry wypiął się w jego stronę, od razu w niego wszedł.

- Jak chcesz to zrobić, kochanie? - pochylił się, pchając wolno i składając kilka drobnych pocałunków na jego łopatkach.

- Szybko i mocno, proszę.

- Ale wiesz, że nie możesz być zbyt głośny? - ostrzegł go, prostując się, dłońmi łapiąc za jego biodra.

- Po prostu mnie pieprz za nim dojdę od samej adrenaliny. - wymamrotał.

Zaśmiał się cicho, ale wykonał jego polecenie, wchodząc w niego mocno i szybko. Dokładnie tak, jak chciał. Nie przewidział jednak tego, że dźwięk obijanej od siebie skóry będzie roznosił się echem po całym skwerze, ale to było zdecydowanie podniecające. Palce bruneta tak mocno zaciskały się na barierce, że pobielały. Był też pewny, że w oknie na przeciwko ktoś stał. Nie mógł jednak stwierdzić czy im się przygląda czy nie, widział jedynie cień jakiejś sylwetki, ale oczywiście nie poinformował o tym Harry'ego, który skupiał się jedynie na tłumieniu swoich jęków. Owinął ramię wokół bioder chłopaka, odciągając go od barierki i przyciskając do ściany budynku na której chłopak oparł się dłońmi. Nie zwolnił swoich pchnięć nawet gdy usłyszał trzy piętra niżej jakieś kroki. Mógłby przysiąc, że rozpoznał głos swojej najbliższej sąsiadki, Pani Harris, która z pewnością musiała wyprowadzać psa, ale z miejsca w którym stali nie mogła ich zobaczyć. Ale usłyszeć już tak, więc nie do końca zdziwił się, kiedy wypowiedziała jego imię.

- Kurwa. - wymamrotał, będąc zdecydowanie zbyt blisko, by odpowiedzieć normalnym, niełamiącym się głosem, a Harry tłumiący swoje jęki w jego dłoni, wcale mu nie pomagał.

- Tak? - zawołał po tym jak wziął głębszy oddech, ale to nie znaczyło, że przestał pchać.

- Co Ty tam robisz o tej godzinie? - usłyszał.

- Uh.. trzepię dywan!

- Nie sądzę, że to robisz! - odezwał się ktoś inny i cóż.. doskonale wiedział kto.

Aiden. Dwudziestopięcioletni chłopak, który miał balkon dokładnie na przeciwko. I który mógł doskonale zobaczyć, że naprawdę tego nie robił.

- Właśnie, że tak! - odparował, zaciskając zęby.

Harry doszedł, przygryzając mocno jego nadgarstek, a przez to, że tak cudownie się na nim zacisnął, sam szczytował w jego wnętrzu i wykonując jeszcze kilka mocnych pchnięć, przycisnął się do jego drżącego ciała.

- W takim razie chyba już skończyłeś! - w jego głosie aż nadto wyczuwalny był śmiech.

I on również nie mógł powstrzymać uśmiechu. Blondyn mógł zobaczyć jedynie ich sylwetki, więc nie czuł się w żadnym stopniu zawstydzony. Nawet jeśli przyłapał ich na seksie.

- Tak! Zdecydowanie skończyłem! - wcisnął nos w zagłębienie szyi chłopaka, oddychając ciężko.

- Myślę, że całkiem nieźle Ci poszło! - odkrzyknął.

Parsknął śmiechem, zerkając przez ramię i jedyne co zrobił, to wystawił w jego kierunku środkowy palec przez co chłopak zaśmiał się głośno.

My happiness' name is your nameDonde viven las historias. Descúbrelo ahora