Rozdział trzeci

Zacznij od początku
                                    

- Chcesz czegoś czy po prostu zatruwasz mi życie? Nie mam czasu na głupoty. - Zapytałam wprost nie mając ochoty słuchać blondynki.

- Jakbyś zauważyła przyszłam do mojej szafki, nie do ciebie.  Jesteś ślepa czy po prostu głupia? - Coraz bardziej zaczynała działać mi na nerwy. Przewróciłam oczami chwilę jej się przyglądając.

- A czy tlenione blondynki są tępe od urodzenia czy to wada nabyta? - Zapytałam i nie dałam jej nawet odpowiedzieć, bo razem z Camii odeszłyśmy. Dziewczyna coś powiedziała jeszcze za moimi plecami, ale nawet jej nie słuchałam.

Od zawsze lubiłam tak robić. Powiedzieć coś po czym odejść nie dając drugiej osobie szansy ma dokończenie. Wiedziałam, że bywa to irytujące, ale o to chodziło. Czułam się wtedy na wygranej pozycji, że to ja skończyłam wymianę zdań.

Po lekcjach razem z Rogers wyszłyśmy ze szkoły po skończeniu lekcji. Wpadłyśmy w moment, w którym nie było aż tak tłoczno jak zawsze na co bardzo się cieszyłam. Do domu miałam wrócić razem z blondynką, bo Sky zabrała samochód o niczym mi nie mówią, na co byłam na nią cholernie zła. Skyler, zawsze gdy się na mnie gniewała zaczynała robić mi na złość. Nigdy nie byłam święta, ale jej zagrywki nie były fair.

Idąc powolnym krokiem w stronę samochodu mojej przyjaciółki, nieopodal szkoły dostrzegłam już dobrze znane mi Porsche. Zamarłam na chwilę, ale w samochodzie nie dostrzegłam  żadnej żywej duszy. To mogło zwiastować tylko to, że właściciel auta po prostu tam zaparkował, albo znajdował się na terenie szkoły.

Poczułam szturchnięcie w łokieć z prawej strony na co od razu spojrzałam w stronę, Rogers. Spoglądała w lewą stronę, więc podążyłam za jej wzrokiem. Kilka metrów obok nas zastałam widok, którego nigdy bym się nie spodziewała. Nie to, że oboje z nich nie mogli się ze sobą spotykać. Po prostu bardzo mi do siebie nie pasowali.

Dylan Montano wraz z Raven Woodson, kierowali się w stronę jego samochodu. Chłopak, w pewnym momencie spojrzał się w bok, a nasze spojrzenia się spotkały. Postanowiłam nie odwracać wzroku, bo to i tak nie miało sensu. Tak naprawdę nie obchodziło mnie z kim obydwoje się spotykali, ale nie chciałam go widzieć. Już wystarczająco namieszał między mną, a moją siostrą.

Chłopak dalej na mnie spoglądać, puścił w moją stronę oczko po czym odwrócił wzrok. Obydwoje ruszyli w stronę niebieskiego auta po czym wsiedli do środka.

W tym samym czasie razem z przyjaciółką wsiedliśmy do jej srebrnego Audi. Posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenie, po czym wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

- Więc to po nią ciągle przyjeżdżał. - Stwierdziła przez śmiech.

- Co jak co, ale tego bym się nie spodziewała. - Wzruszyłam ramionami już nieco bardziej uspokojona.

Następnie, Camille ruszyła po czym odwiozła mnie do domu. Wreszcie mogłam sobie odpocząć od tego wrzasku i paplaniny nauczycieli. To zdecydowanie była moja ulubiona część dnia.

Weszłam do środka zaczynając się rozbierać. Zauważyłam, że w jadalni siedziała moja siostra i już zaczynało się we mnie gotować. Wiedziałam, że wypomnę jej to, że o niczym mi nie powiedziała.

Po rozebraniu się ruszyłam od razu w stronę kuchni połączonej z jadalnią. Podeszłam do blatu kuchennego i się o niego oprałam wpatrując się przez chwilę w dziewczynę.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że bierzesz nasze auto? - Zapytałam wprost na co dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę.

- To nie tylko twoje auto. - Wzruszyła ramionami. Zachowywała się jak pięciolatka, która zabrała naszą wspólną zabawkę.

Heaven Is BurningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz