Rozdział trzeci

12 1 0
                                    

Na ogół staram się być spokojną i opanowaną osobą. Jest tak do momentu, w którym ktoś mocno zajdzie mi za skórę. Wtedy ukazuje się mój wewnętrzny demon i sam diabeł się wycofuje. Potrafiłam pokazać swoją dużo mroczniejszą stronę, która sama mnie przerażała.

Od sobotniego zajścia minęły dwa dni. Razem z Sky, nie odzywałyśmy się do siebie. Nie miałam zamiaru wyciągać pierwsza ręki, gdy ona postąpiła tak lekkomyślnie. Jack Callon, był ciężkim człowiekiem do zrozumienia, a pchanie mu się do samochodu było więcej niż głupie. Od razu wiedziałam, że chłopak nie miał dobrych zamiarów, a jedynie chciał ją tylko wykorzystać.

Już siedząc na matematyce, nie mogłam wytrzymać tego jędzowatego głosu Pani Fox. Była najgorszą nauczycielką, w całej szkole i nie pamiętam lekcji, na której by mnie nie irytowała chociażby samym byciem.

- Jeszcze tylko cztery lekcje i poczujemy wolność. - Wyszeptała w moją stronę, Camille.

- Cztery pieprzone lekcje. - Poprawiłam dziewczynę, układając się wygodnie na ławce.

- Spokojnie, niecałe dziewięć miesięcy i kończymy tę przeklętą szkołę. - Stwierdziła.

I mimo tego, że cieszyłam się tym, że już nie będę musiała się tutaj dłużej męczyć to ogarniał mnie strach. Strach przed wyjazdem i zostawienia wszystkiego co dotychczas miałam. Wszystko wiązało się z wyjazdem na uczelnie, której jeszcze nawet nie wybrałam. Większość moich znajomych wiedziało już o jaką uczelnie będą się starać. Moim największym celem było studiować w Nowym Jorku, który był dość blisko mojego miasta, bo miałam tam niecałe sto trzydzieści trzy kilometry.

Mimo, że moje życie było z reguły poukładane, to ten jeden etap był w rozsypce.

Dźwięk dzwona był moim zbawieniem. Leniwie podniosłam się z ławki pakując swoje rzeczy. Obie z Camii ruszyłyśmy w stronę mojej szafki

- Rozmawiałaś z Sky? - Zapytała, gdy otwierałam niebieskie drzwiczki.

- Mam wliczać sprzeczki i kłótnie? - Wzruszyłam ramionami. Od soboty nie zamieniłyśmy ze sobą normalnego zdania.

- Czyli ze sobą nie rozmawiacie. - Stwierdziła. - Rose, musisz przemówić jej do rozsądku, że to wszystko to tylko głupia intryga. Wiesz, że nikt jej lepiej tego nie przetłumaczy od ciebie.

- My to wiemy, ale póki jest w nich zapatrzona nikt nie je przemówi do rozsądku. Mam już dosyć ratowania jej tyłka tylko po to, aby za chwilę zrobiła to samo. - Powiedziałam szczerze. Sky, od zawsze pakowała się w kłopoty, z których trzeba było ją wyciągać. I wszystko było by w porządku jeśli dziewczyna uczyła by się na błędach. Niestety, Sky nigdy tego nie robiła.

- Nie rozumiem jak mogą wykorzystywać szesnastolatkę. Przecież Callon, ma dwadzieścia jeden lat!  - Sama się zastanawiałam.

- Najwidoczniej nie lecą na niego laski w jego wieku, tylko musi szukać wśród młodszych. - Przyznałam wzruszając ramionami.

-  Carter, tęskniłam. - Za swoimi plecami usłyszałam nieco piskliwy kobiecy głos. Juz od razu wiedziałam do kogo należy i ani trochę mnie to nie cieszyło.

Powolnie odwróciłam się do tyłu, a moim oczom ukazała się Raven Woodson . Dziewczyna, której nienawidziłam od kąt tylko przyszłam do mojego liceum. Była istnym szatanem i zmorą tej szkoły.

- Jakoś zbyt szczególnie nie podzielam twojej tęsknoty. - Puściłam w jej stronę oczko, sztucznie się przy tym uśmiechając.

- Wow, tak samo sukowata jak wcześniej. - Rzuciła, otwierając swoją szafkę. Nienawidziłam tego, że moja szafka szkolna znajdowała się zaraz obok jej. Los bardzo mnie pokarał. 

Heaven Is BurningWhere stories live. Discover now