~Godzinę później~

88 8 7
                                    

- Co tu się dzieje?
- Psychiczny Blake znalazł w wodzie trupa.
- Jesteś pewien, że to tak było?
- No przecież chyba wiem, co mówię.
Takie i inne gorączkowe rozmowy dało się usłyszeć nad brzegiem rzeki, gdzie działały już miejscowe służby. Na miejsce zdarzenia przybyło też dobre kilkadziesiąt gapiów. Ludzie uganiają się za sensacją.
Jake Milan dopiero co objął stanowisko aspiranta w stołecznej policji. Był niewysokim, wątłym trzydziestolatkiem, który pierwszy raz spotkał się z tak tajemniczym i budzącym nieopisany niepokój przypadkiem zgonu.
- Kiedy przyjedzie ten przeklęty technik?! - komisarz Bergmen gorączkowo przemieszczał się w tę i we w tę. Ten z kolei był przysadzistym narwańcem pod pięćdziesiątkę. Każdy, komu przyszło na dłuższą metę pracować z Bergmenem, wiedział, że do tego mężczyzny trzeba mieć odpowiednie podejście i olbrzymią cierpliwość. Bergmen był jak czynny wulkan - wybuchał w najmniej przewidzianych i zawsze nieodpowiednich okolicznościach.
- Carl, uspokój się - poprosił Jake Milan.
- Jak, do jasnej cholery?! - wrzasnął ten tak głośno, że Jake gwałtownie odskoczył w bok. - Ci niedorobieni idioci mieli tu być pół godziny temu!
Rzeczywiście niedopuszczalne - pomyślał Jake i żal mu się zrobiło techników. Nie domyślają się zapewne, w jakie piekło się pakują.
W tej samej niemal chwili na trawiasty brzeg rzeki powoli i z pewną nonszalancją wtoczyła się biała furgonetka, należąca z pewnością do zespołu technicznego przy komendzie policji w Norwich. Na jej widok Bergmen poderwał się i z prędkością torpedy ruszył ku niej.
- Ileż można czekać?! Przez was całe śledztwo ległoby w gruzach. Gdyby nie moja interwencja! - wyrzucał z siebie dziesięć słów na sekundę. - Konowały pieprzone - dodał pod nosem, a Milan przewrócił oczami.
Dwójka techników nieco się spłoszyła, ale nie na tyle, żeby nie wykonać swojego zadania.
Po kilkunastu minutach pracy coś nie coś było już wiadomo.
- To młoda, kilkunastoletnia dziewczyna - poinformowała Bergmena starsza technik, Abigail Stone. - Zgon nastąpił po podaniu silnych środków odurzających, nie wykluczam narkotyków. Dziewczyna mogła mieć uczulenie na jeden ze składników, sprawdzimy to. Zgon nastąpił wczoraj wieczorem, określamy że przed dwudziestą. Nie wiemy kto i dlaczego umieścił ją w tym... worku i... hm. Czemu przetransportował ją aż tutaj, ale to już państwa zadanie to ustalić - Stone znacząco uniosła brew, a w Bergmenie z gniewu wszystko się zagotowało. Co za bezczelne babsko!
- A, bym zapomniała. Patrick znalazł jeszcze coś... Patrick! - zawołała kolegę po fachu kobieta. Ten robił właśnie dziesiątki zdjęć zabezpieczonym już czarną folią zwłokom.
- Aaa, tak tak. - Patrick podszedł do Bergmena i Stone. - Zwróciłem uwagę na coś jeszcze... proszę za mną. - skinął na nich i wszyscy poszli za nim. - Proszę tu... widzi pan? Wygląda na to, że denatka przed śmiercią szarpała się z kimś ostro. Widzi pan te rany? Nie są głębokie na tyle, żeby zadało je jakieś zwierzę, więc stąd wniosek, że miała dość nieprzyjemny kontakt z człowiekiem.
Bergmen wzdrygnął się. Kilka krótkich ran drapanych na przedramionach dziewczyny nie zrobiły na nim większego wrażenia, takie widywał często. Ale za widokiem zmarłych nie przepadał. Nigdy nie potrafił się do niego przystosować. Trupy obrzydzały go i budziły w nim nieprzyjemne odruchy. Zwłaszcza, że zmarła dziewczyna nie mogła mieć więcej jak szesnaście lat... tego było już za wiele.
- Przepraszam na chwilę - rzucił tylko i gwałtownie obrócił się na pięcie, gnając do krzaków, gdzie zwymiotował. Stone współczująco pokiwała głową.
- Pójdę za nim - ofiarował się Jake. - Dziękuję, jesteście wolni.
Technicy podali mu rękę i skierowali się do swojej furgonetki.
- Żyjesz, Carl?
- No a jak. - Bergmen wycierał usta chusteczką.
- Wszystko już w porządku?
Bergmen pokiwał szybko głową.
- Tak. Cholera mnie bierze gdy spotykam się ze śmiercią tak młodych ludzi. Kiedy całe życie przed nimi... piekielny los. Tym bardziej że... że... bo...
- No, co? - chciał wiedzieć Milan.
- Bo... Jake. Ja znam tę dziewczynę. To Shine Collins, ona była z synem moich sąsiadów. Jake, ona była w ciąży.

Ocalić BlaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz