~Sobota, 17 sierpnia 2013~

180 17 16
                                    

Niebo poszarzało nad wzgórzami, gwałtowny podmuch wiatru wstrząsnął drzewami, czesząc ich gęste korony.

To takie dziwne. Może świecić słońce, świat może zalewać się potokami deszczu. Tymczasem Ty w jednej chwili tracisz wszystko.

Drogą wzdłuż rzeki szedł niski, pochylony ku ziemi mężczyzna. Wyglądał pokracznie z wielkim workiem zarzuconym na plecy. Co w nim trzymał? On sam tego nie wiedział. Po prostu sumienie podpowiedziało mu, aby wziął ten worek, porzucony nad stawem, i zaniósł go do miasta.

Tak jest Blake, bardzo dobrze.

Mężczyzną idącym drogą był Blake Caleb. Był starym, wymiętym przez los rybakiem. Zawód ten wymarł w miasteczku portowym Leaks dobre kilkadziesiąt lat temu. Skończyły się ryby, skończyło się rybołóstwo. Blake, który za młodu próżnował, a w wieku lat czternastu pierwszy raz wypłynął kutrem w morze, od przeszło dwudziestu lat był bez pracy. Żył z zasiłków, czasem pomagał miejscowym robotnikom. Zdarzało się że niańczył dzieci sąsiadów, ale odkąd spadł z mostu i uderzył się w głowę, zaczął uchodzić za nienormalnego. Często, przechodząc przez miasto, dzieci i młodzież wołały za nim:
-O, psychiczny Blake idzie!
Epitet ten tak bardzo przylgnął do Blake'a, że już nawet dorośli nazywali go Psychicznym Blake'iem.
-Zobacz, to ten Psychiczny Blake!
-O nie, to ten psychiczny starzec, lepiej stąd chodźmy.
-Psychiczny Blake! Zostawiasz z nim jeszcze swoje dzieci?
Tymczasem życie w Leaks toczyło się swoim tempem, a mózg Psychicznego Blake'a coraz bardziej zadziwiał go i zadziwiał.
Psychiczny Blake słynął z tego, że robił wszystko, co podpowiadała mu Góra. Górą Blake nazywał pewien podświadomy impuls, głos który był w stanie usłyszeć tylko on sam.

Może dacie już spokój.

Dzisiejszego poranka Góra kazała Blake'owi wstać o szóstej rano i iść nad staw. Staw był dość sporą sadzawką w rogu Leaks, oddaloną o pięć kilometrów od centrum miasta. Stały tam domy, tak zwana przez mieszkańców Leaks wieś, i to tam mieszkał Psychiczny Blake ze swoim ślepym kundlem Malcolmem.

Spokojnie Blake, jeszcze troszeczkę.

Blake upuścił worek, bo było mu ciężko.

Co robisz stary idioto?! Podnoś ten worek w tej chwili!

Psychiczny Blake zignorował polecenia Góry.

Nie słyszysz bałwanie?! Bierz ten worek i idź do miasta!

Blake wziął głęboki oddech i dźwignął worek.

Brawo.

Niestety ten z każdą minutą ciążył coraz bardziej.
W końcu Psychiczny Blake nie wytrzymał. Był spocony, serce kołatało mu tak, jakby chciało wydostać się z piersi, a worek był ciężki jak sto diabłów.
Blake puścił worek.

Do licha.

- Ty suko!!!-wrzasnął.
Zauważył mimochodem, że w worku pękła dratwa spinająca go, w wyniku czego worek lekko się otworzył.
Psychiczny Blake właśnie kopał kamień leżący na drodze, kiedy zobaczył, że z ciemnej szczeliny worka wystaje ludzka dłoń.
- Co jest...
Podszedł, wahając się. Przezwyciężył jednak obawy i rozpostarł końcówki worka.
W środku był martwy człowiek.

Ocalić BlaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz