Rozdział 5

2 0 0
                                    

Dwa następne dni przebiegły spokojnie, wspinaczka, zbieranie runa leśnego, pytania bez odpowiedzi. Ramię i noga przestały boleć, nie były jeszcze w pełni sił, ale ruszanie nimi nie sprawiało dyskomfortu. Las liściasty odpuszczał iglastemu, mniej ptaków latało nad głowami podróżników. Młodzieniec uznał, że to dobra pora na polowanie. Zobaczył ślady jakiegoś dużego zwierzęcia kopytnego idące od szlaku do rzeki. „Lekka przerwa napolowanie dobrze mi zrobi, rozruszam trochę to ramie." Otto ruszył za śladami, były dość wyraźne dzięki wilgotności podłoża, z daleka widział, że im bliżej szczytu tym deszcz jest częstszym zjawiskiem. Było wczesne popołudnie, słońce przebijało się przez korony drzew i pokazywało młodzieńcowi kierunek. Przewodnik trzymał się z daleka, był ledwo widoczny pomiędzy drzewami. Szum rzeki zaczął być słyszalny po około 20 minutach marszu. Otto zwolnił kroku i zaczął baczniej się rozglądać, wyciągnął zdobyczny łuk i strzałę. Jego cel był już widoczny na horyzoncie. Łoś, ogromny. „Może jednak to zły pomysł, zmarnuje tylko strzały, tego czegoś tak po prostu nie powalę bez jakiegoś oszczepu." Chłopak bił się z myślami, jednak zdecydował się spróbować, łoś z tak ogromnym porożem nie będzie zdolny do zbyt szybkiej ucieczki. Naciągnięta cięciwa, cel w zasięgu. Strzała leciała, wydawałoby się, że wieczność. Na końcu jednak zagnieździła się w tyle łosia, ten skonfundowany zaczął panicznie ruszać się na boki, druga strzała pomknęła i trafiła zwierzę w prawy bok. Łoś w amoku zahaczył porożem o drzewo, upadł łamiąc strzałę i wbijając grot głębiej. Trzecia strzała nie trafiła celu. Otto ruszył w wyjącego z bólu łosia. Napędzony adrenaliną dobył miecza i szykował się do siekania na odlew przez łeb. Zwierzę jednak podniosło się szybciej i zamiast uciekać podjęło szarżę w stronę chłopaka. Ten ledwo umknął, przy okazji drasnął szarżującego po przednich nogach. Zwierzę zawyło z bólu i ponowiło natarcie. Otto niefortunnie poślizgnął się na błocie, upadając na plecy. Już zagrożenie bycia stratowanym przez łosia sięgało maksimum, kiedy nagle w głowie zwierzęcia pojawiło się dodatkowe poroże w postaci strzały. Szarża ustała, a cielsko padło martwe na ziemię.

Otto zwrócił się w stronę, z której strzała przyleciała. Dziewczyna, w podobnym do niego wieku, stała z łukiem w ręku. Łuk ten, wyglądał na wykonany przez mistrza w fachu, piękne zdobienia, perfekcyjny profil, bardzo dobrze zadbany, jednak ślady użytku były widoczne. Dziewczyna przeciętnego wzrostu, jasnobrązowe włosy, długie do ramion, okalały lekko okrągłą twarz. Blada skóra podkreślała szare, niemalże czarne oczy. Ubranie sugerowało podróżniczkę, kłusownika. Jakość ubioru kontrastowała z łukiem, była przeciętna, brak widocznego pancerza, prosty skórzany pas z przypiętymi sztyletami i ekwipunkiem do skórowania. Jedyny element wyróżniający to buty, nienajgorszej jakości skóra, grube, wyglądające na wytrzymałe.

- Kim ty kurwa jesteś?- Zapytał bez długiego namysłu Otto.

- Osobą która ratuje ci życie, może trochę szacunku?- Odpowiedziała spokojnym głosem nieznajoma.

- Miałem wszystko pod kontrolą, wywróciłem się specjalnie, aby mieć dobrą pozycję do ataku na brzuch.

- Ta, jasne.

Dziewczyna podeszła do chłopaka, podała mu rękę w geście pomocy, on przyjął go. Była niższa od niego o długość dłoni.

- Jestem Frieda, zgaduje że też chcesz ubić tego potwora na szczycie?

- Otto, tak, tylko gdzie jest ten dziad przewodnik?

- Pewnie cię zostawił, mnie wcześniej też zostawił, jak wpadłam do jednej z rzek.

- Nie byłaś gotowa stawić czoła bestii, mój czas nie jest nieskończony, musiałem wracać, by szukać kolejnego, silniejszego śmiałka.- Zagrzmiał głos starca spomiędzy drzew.

- Co to znaczy nie gotowa, jak mogłeś tak po prostu kogoś zostawić!?- Krzyknęła Frieda.- Czemu nawet nie próbowałeś mi pomóc?

- Gdybym ci pomógł, dowiodłoby to twojej niemożności, teraz przynajmniej wiemy, że Góra jeszcze cię nie pokonała.

Frieda nawet nie próbowała mówić więcej, wiedziała że dyskusja do niczego nie doprowadzi.

- Pomógłbyś z tą twoją zdobyczą?- Powiedziała do chłopaka, wyciągając nóż do skórowania.

- Jasna sprawa.

Zabrali się do pracy, Otto zauważył, iż Frieda jest bardzo wprawiona w obrabianiu zdobyczy, był pod wrażeniem szybkości i dokładności ruchów.

- Od dawna polujesz?

- Od urodzenia praktycznie, ojciec był myśliwym.

- Od dawna tak podróżujesz?

- Jakiś rok? A ty, co cię skłoniło do wejścia na tą górę.

- Jako sierota z południa to jedyna droga, albo to albo cholera wie co z takimi jak ja robią w wielkich miastach.

Frieda spojrzała na Otto zrozumiałym i lekko przestraszonym spojrzeniem. Wiedziała co się dzieje z dziećmi z „Ziemi Sierot", tak nazywane było południe. Mieszkając niedaleko traktu z południa widziała często transporty młodych w wielkich wozach, prowadzonych przez dziwnych strażników. Po oporządzeniu zdobyczy, podjęli się przygotowaniu posiłku. Otto jedząc świeżo zdobyte mięso był przepełniony radością. Przez ostatnie kilka dni mógł sobie pozwolić na maksymalnie zająca złapanego w pułapkę. Frieda jadła spokojnie, Przewodnik jak zwykle siedział cicho, jakby nieobecny w całej sytuacji. „Zostawił ją tak po prostu, pewnie jakbym nie mógł iść, zostawiłby mnie na śmierć, mam nadzieje, że jej mogę zaufać, bestia na górze może być za trudna do walki w pojedynkę." Otto rozmyślał o dzisiejszym polowaniu, jego poślizg mógł kosztować go życie, zapomniał że przecież ziemia jest mokra, powinien bardziej skupić się na tym co się dzieje, a nie na chwale za wykonanie zadania.

- Dziękuję.- Powiedział cicho Otto.

- Za co?- Zapytała zdziwiona Frieda.

- Nie podziękowałem ci wcześniej za uratowanie mi życia.

- A to, nie ma sprawy.

Cisza trwała przez bardzo długą chwilę, przerywana tylko trzaskaniem ogniska.

- Masz zamiar podróżować ze mną czy na własną rękę?- Przełamał ciszę chłopak

- Bez tego dziada nie uda mi się dotrzeć na górę, nie ma żadnych ścieżek bliżej szczytu, więc będę zmuszona, plus ktoś musi ratować tyłek temu rycerzykowi, twoje umiejętności w łuku także można poprawić.- Uśmiechnęła się z przekąsem.

Oboje pośmiali się. Słońce chowało się za horyzontem. Otto zasnął niemalże natychmiast, kiedy zamknął oczy. 

GóraWhere stories live. Discover now