Rozdział 11 ○

466 32 27
                                    

Pov: Jirou
Sobota
Godzina: 16:30

Moje nieudolne próby naciągnięcia spodni w biegu okazały się tragiczne. Rozpaczliwie wyciągnęłam ręce w kierunku drzwi uchylonej szafy.

- Masz problem czy masz problem? - mój zacny przyjaciel jak zwykle kiedy tego potrzebowałam wychylil się zza drzwi do mojego pokoju.

Odwróciłam się i popatrzyłam na niego z powontpiewaniem. Blondyn już nic więcej nie odpowiedział. Ostrożnie wycofał się z pomieszczenia.

Denki to straszny kretyn. Potrafi wyłamać ci drzwi od łazienki tylko dlatego, że nie odpowiadasz na jego rozpaczliwe prośby o użyczenie mu opakowania gum do życia.

Powróciłam do nakładania na siebie kolejnych warstw kostiumu. Trzeba się zabezpieczyć jeżeli będziemy grać w gry na fanty.

Mniejsza. Bardzo dobrze, że Kaminari już sobie poszedł. Za kilka minut przyjdzie ktoś o wiele bardziej wartościowy, o wiele interesujący, inteligentny, łagodny, delikatny, taktowny.

Tylko o niej jestem w stanie myśleć podczas cholernych wykładów Present Mic'a. Tylko o tym jak bardzo chciałabym spędzić z nią choć trochę więcej czasu sam na sam. W cztery oczy.

To co myślę a robię to jeden wielki paradoks. Jednocześnie chcę czuć jej wzrok na sobie, ale nie jestem w stanie znieść choć chwili nie drżąc ze strachu mając świadomość, że na mnie patrzy.

Sięgnęłam po czarną torbę przeznaczona na cukierki. Zapewne nie wiele osób nam otworzy. Większosć uznaje, że jesteśmy już na to za starzy i każe zrobić miejsce podstawówkowiczom.

Poprzedniej jesieni kiedy dostałam zaproszenie na Halloweenową eskapade wraz z moimi znajomymi z gimnazjum otworzyło nam zaledwie kilka domów.

Zerknęłam jeszcze przelotnie na lustro i ruszyłam do drzwi. Wychodząc na korytarz spostrzegłam damę mojego serca spieszącą mi na spotkanie.

Miała na sobie długą, zwiewną szarawą sukienkę. De tego gorset i czarno-czerwoną pelerynę ze stojącym kołnierzem - prawie identyczną co ja z tą różnicą, że moja była znacznie dłuższa.

Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Przyspieszyła kroku. Przekręciłam kluczyk i schowałam go pospiesznie do kieszeni ciemnej kamizelki.

Kiedy dzieliło nas około 10 metrów wyciągnęłam do niej ręce. Po chwili wpadła w moje objęcia a jej czarne, dziś rozpuszczone, lśniące włosy przysłoniły mi widok na te kilka długich, wspaniałych sekund.

- Jak się czuje najcudowniejsza dziewczyna pod słońcem?- zapytała kiedy w końcu wyrwała się z mojego uścisku.

- Nie mam pojęcia jak się czujesz, ale wyglądasz na zadowoloną z udanego wprawienia mnie w zakłopotanie - wyszczerzyłam się - gotowa?

- Gotowa - odparła złośliwie czochrająć mnie po włosach.

Jest ode mnie wyższa o kilka centymetrów, ale i tak nigdy nie zapomni tego podkreślić. Zwykle robi to opierając się brodą o czubek mojej głowy.

Ruszyłyśmy ramie w ramie wymieniając wzajemnie jeszcze kilka zdań. Nie trwało to długo. Pokój Miny jest tylko 5 numerów dalej od mojego.

Drzwi były lekko uchylone, ale z uprzejmości delikatnie zapukałam. Otworzyła nam Uraraka z błogim uśmiechem na twarzy.

Dziewczyna stała przed nami w stroju cukierkowej czarownicy. We włosy miała wplątane kilka zielonkawych kokardek.

- Nie krępujcie się - powiedziała gestem zapraszając nas do pomieszczenia.

Z każdej ściany zwisały tematyczne girlandy. Słodycze ustawione na podłużnym stole przy ścianie przepychały się nawzajem pod pomarańczowym obrusem. Zasłony również zmieniono na inny kolor. Tym razem były zielonkawe. Przeniosłam spojrzenie w prawo na kolejną ścianę.

- Ochaco? - wypaliłam rozglądając się po pokoju - Dlaczego tam stoi cholerny kominek. Powiedz mi co ja robie nie tak.

Jedyną odpowiedzią było ciche parsknięcie. Dziewczyna wyszczerzyła się i pomaszerowała otworzyć drzwi Iidzie.

Na lewo od ściany przeznaczonej na wspólne oglądanie filmu dziewczyny urządziły mały kącik z pufami. Zdążyli się już na nich rozłożyć Sero, - w kostiumie pirata - Kirishima - wciśnięty w zamałe mu już kigurumi rekina - oraz Tsuyu popijająca sok z małej szklanki. Dopiero na drugi dzień dowiedziałam się, że jej szmaragdowy płaszczyk i robocze ogrodniczki mają robić za tani cosplay hobbita.

Jak na razie ściany podpierali Tokoyami i Shouji dyskutując o czymś energicznie.
Za to Mina stała przy stoisku z przekąskami i dolewała wody do dzbanka.

- Mm, przyszła pierwsza para - mruknęła Ashido spoglądając na nas z ukosa - na spokojnie dziewczynki, zaraz przyjdzie Todobakudeku więc nie będziecie osamotnione.

Parsknęłam śmiechem spoglądając na Yaomomo. Uśmiechnęła się blado, ale nic nie odpowiedziała. Szturchnęła mnie jedynie łokciem w ramię i spojrzała wymownie na stojący obok okrągły stolik z rozstawioną już szachownicą. Kiwnęłam głową.

Kilkanaście minut później, kiedy zostałam pokonana już po raz drugi z rzędu Uraraka zamknęła drzwi za ostatnim zaplanowanym gościem.

Mina wstała od stolika chwytając kieliszek w dłoń gestem zachęcając wszystkich do zrobienia tego samego.

Wszyscy w mgnieniu oka odsunęli się od krzeseł na bezpieczną odległość. Zapadła głucha cisza. Uraraka ściszyła na moment muzykę.

- Drodzy przyjaciele, bardzo się cieszę, że w końcu jesteśmy w komplecie - odparła opierając się o stół - Bardzo się cieszę, że nikt z was nie jest pindą i każdy przyjął zaproszenie.

- Za pięknych ludzi! - wzniósł kieliszek Aoyama.

- Za pomysłodawczynie! - krzyknął ktoś zza stołu.

- Za brak Minety! - wzdrygnęła się Asui podnosząc szklankę.

____________________________________
Kolejny rozdział. Kolejne życiowe osiągnięcie.

Ogólnie bardzo się cieszę, że w końcu dobrnąłem do samej posiadówki po roku mozolnego pisania tego zacnego opowiadania.

Dzięki za przeczytanie tego rozdziału ;3.
Do zobaczenia, mam nadzieje jak najszybciej.

Butelka | MHA Where stories live. Discover now