VII - Pierwsze wspomnienie

103 3 0
                                    

- Wszystko w porządku?

Annabeth pochyliła się nad nią i złapała ja za ramiona.
Lia potrzebowała chwili by oderwać się od wspomnienia. Ból głowy minął, gdy tylko przestała brnąć w mglisty obraz w jej głowie.

- Tak, wszystko ok. - odpowiedziała szybko. Trochę za szybko.
Zerwała się z miejsca i założyła ramię na ramię, aby ukryć trzęsące się dłonie. - Pójdę już. Jestem zmęczona.

Percy spojrzał na nią pytająco, Annabeth miała zmartwioną minę, ale poza nimi nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ruszyła szybkim krokiem, po chwili zaczęła biec przeskakując po dwa stopnie schodków.

Zatrzymała się dopiero obok domków. Drogę wokół placu oświetlały trzcinowe pochodnie. Na środku, między klombami i rzeźbami, płonęło kolejne ognisko. Siedziała przy nim mała, może dwunastoletnia dziewczynka i machała do niej, żeby podeszła.
Lia nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Wolałby zwinąć się w kłębek na łóżku i spokojnie wszystko przemyśleć. Skierowała się jednak w stronę ogniska i przysiadła naprzeciw dziewczyny.

- Witaj. - powiedziała dwunastolatka. Miała na sobie prostą brązową sukienkę i uśmiechała się ciepło. - Jestem Hestia.

Nie miała pojęcia jak się zachować. Pokłonić się? Paść na kolana?

- Oh... Witaj eee... Pani Hestio. - skłoniła nieznacznie głowę uznając to za odpowiedni gest.

- Dziękuję Ci za ofiarę, niewielu półbogów o mnie pamięta. -bogini zajęła się przesuwaniem rozżarzonych węgli za pomocą długiego patyka. - Pozwoliłam sobie pokazać Ci kilka twoich wspmnień. Nie ma to większego znaczenia, niedługo tak czy inaczej odzyskasz pamięć. - zlustrowała Lię wzrokiem, jakby zastanawiała się ile jest warta.

A potem stało się to samo co wcześniej. Świat skurczył się do falujących hipnotycznie języków ognia.

Tym razem zamiast gwaru rozmów i śmiechów do jej uszu dotarła, śpiewana przez chór zgodnych głosów, piosenka. Dalej w tym miłym dla ucha języku, którego nazwy nie pamiętała. Pieśń była ponura i jej nastrój udzielał się każdemu.
Nagle słowa się urwały, nikt się nie ruszał, ani nie oddzywał, przez krótką chwilę słychać było tylko trzask ognia i szum wiatru w koronach drzew. Ponura atmosfera jednak szybko odeszła w niepamięć. Wysoki, muskularny chłopak podniósł z ziemii gitarę i spytał o następną piosenkę. Coś jej mówiło, że powinna go znać, ale nic to nie zmieniło - nadal nikogo nie pamiętała.
Ktoś coś szepnął do jej ucha, obróciła głowę w kierunku głosu, by ujrzeć zmartwioną twarz blondwłosego chłopaka, który siedział koło niej. Przypominał jej Willa Solace'a. Miał złote, potargane włosy, niebieskie oczy i sporo piegów na policzkach oraz nosie. Był pewnie w jej wieku, albo może z rok młodszy.
Zrozumiała dlaczego przygląda jej się w ten sposób. Po jej policzkach płynęły łzy. Szybko wytarła twarz wierzchem dłoni.
Wizja zaczęła się rozmywać, głosy stłumiły się do szeptów by po chwili zamilknąć.

"Obudziła się" to nie było właściwe stwierdzenie. Lia czuła się jakby ktoś zwinął jej duszę w ciasny kłębek i wepchnął na siłę z powrotem do ciała.
Kręciło jej się w głowie i oddychała ciężko, jak przy ataku klaustrofobii.

Hestia zniknęła pozostawiając ją z bolesnymi wizjami, których nie umiała pojąć.
Udało jej się trochę uspokoić. Żar w palenisku dogasał. Od strony amfiteatru nadal dochodziły radosne głosy. Wiatr szumiał w lesie niosąc ze sobą pohukiwanie sowy.

Bogini powiedziała "niedługo tak czy inaczej odzyskasz pamięć".
W głowie miała mętlik. Obóz herosów już teraz stał się jej domem. Lia znalazła nową rodzinę. Czy chciała wrócić do poprzedniego życia?

Dźwignęła się na nogi i skierowała w kierunku domku Hermesa. Niedługo więcej obozowiczów zejdzie się z ogniska. Wolała uniknąć na razie spotkania z nimi.

Gdy zamykała za sobą drzwi miała dziwne przeczucie, że ktoś na nią patrzy.
A może to tylko Hestia obserwowała ją z daleka?

Trudniej Niż Myślisz... // Leo Valdez Where stories live. Discover now