7. Wdowiec

216 15 117
                                    

Posiadłość Ruo wydawała się młodzieńcowi nieziemska. Z pewnością zasługiwała na miano najpiękniejszego miejsca w całym Zhongwei.

Kiedy mijali strażników z czerwonym kwiatem lotosu na swoich napierśnikach, widać było, że cały plac, otaczający główny budynek, również był bardzo dobrze zadbany.

W końcu kobieta w czerwono-białej szacie, najprawdopodobniej służka, zaczęła się zbliżać do nowo przybyłych.

- Witajcie, Liu-daozhang i panie Bai Sheng. Proszę za mną - powiedziała, kłaniając się lekko. - Pan Ruo już na was czeka - dodała, po czym odwróciła się od Fenga i Liu, by zacząć iść w kierunku głównej posiadłości.

- Idziemy - pospieszył Liu, po czym sam zaczął iść.

Feng szybko do nich dołączył.

Na każdym kroku można było dostrzec panoszących się ludzi Ruo. Jedni wciąż wykonywali swoje prace, takie jak mycie podłóg czy dbanie o roślinność; a inni po prostu przyszli zobaczyć, co się dzieje na placu.

Masywne drzwi, do których zbliżali się goście Weiyanga, otworzyły się. Prowadziły one do wielkiej, zdobnej sali pełnej marmurowych, ludzkich posągów; jadeitowych kolumn i mahoniowych mebli.

Qin Fenga aż przeszły wtedy ciarki po plecach.

Tyle tu kosztowności, tyle bogactwa. Gdyby chociaż zabrał jeden wazon, byłby bogaty jak nigdy!

Odezwała się jego dusza kleptomana...

I wtedy Liu jakby... wyczuł to i... przygrzmocił dyskretnie z łokcia prosto w brzuch swojego towarzysza, aby ten się otrząsnął ze swojego złodziejskiego transu.

Feng syknął cicho, po czym udzielił kultywatorowi chłodnego spojrzenia, którego on i tak nie mógł zobaczyć.

Nie chcąc robić afery, Qin szedł dalej, próbując się pozbierać.

Ruo Weiyang już tam był. Siedział na swoim tronie niczym sam cesarz. Wyglądał na bliskiego sześćdziesiątki mężczyznę. Ubrany był w szaty z motywami czerwono-białymi oraz z pasem ze swoim herbem czerwonego lotosu na środku.

- Witaj, daozhang Liu. Jak dobrze cię widzieć. Nie mogłem się doczekać spotkania z tobą. Jak przebiegła twoja misja? Mam nadzieję, że bez większych problemów - rzucił Ruo Weiyang dość uprzejmym tonem, w którym jednak można było dostrzec oschłość.

- Dziękuję za twoją troskę - odparł Liu, kłaniając się lekko przed drugim.

Ponieważ Feng był pierwszy raz w takim miejscu, kompletnie nie wiedział, jak się zachować. Uznał jednak, że najlepszym wyborem będzie naśladowanie swojego towarzysza, więc tak, jak on, ukłonił się.

- Oczywiście, pojawiły się drobne problemy, ale główny cel misji został osiągnięty. A co do wynagrodzenia... - uciął Yanshen uprzedzony przez Ruo.

- To dobrze, bardzo dobrze. Masz moją wdzięczność, panie kultywatorze. O szczegółach twojej zapłaty wolałbym porozmawiać z tobą na osobności... - ostatnie zdanie zostało wypowiedziane z nutką podejrzliwości w głosie byłego generała, skierowane w stronę Fenga. - Mógłbyś mi przestawić swojego towarzysza? Wygląda na dobrze obytego w walce, ale raczej nie jest kultywatorem tak, jak ty, prawda?

- To Bai Sheng. Towarzyszy mi od niedawna jako mój pomocnik. Jest trochę niewychowany, ale to dobry człowiek. Co do pańskich spostrzeżeń, to niestety ten chłoptaś nie zna się za bardzo na walce. Umie jedynie szybko biegać.

Qin Feng zrobił skwaszoną minę. Jedną brew miał wysoko uniesioną, a jego usta były mocno zaciśnięte.

- Mam jeszcze wiele nieodkrytych talentów - rzucił Feng, nie mogąc wytrzymać upokorzenia.

Wybrany Przez Ślepca『BL』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz