Obudziłam się, jak zwykle, o ósmej rano. Tym razem jednak nastąpiło to chwilę przed budzikiem, bo promienie słońca przedostały się przez rolety w sypialni i światło padało prosto na moją twarz.
Przetarłam oczy dłonią i powoli podniosłam się z łóżka. Nagle zakręciło mi się w głowie. Poczułam, że moje zatoki były całkowicie zatkane. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest w ogóle sens, żebym poszła w takim stanie do pracy. Jednak nie chciałam wykorzystywać dni wolnych na jakieś pierdoły.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej zapasowy strój do pracy, czyli białą koszulę oraz czarne spodnie. Przez wczorajszy incydent główny strój był brudny, więc wrzuciłam go do kosza na pranie. Przebrałam się szybko w przyszykowane ciuchy i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie, zdecydowałam się na kanapki. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam, że jest w niej tylko ser, masło, dwie cytryny i pół pomidora. Po pracy będę musiała iść na zakupy. Zrobiłam na szybko dwie grzanki z serem i pomidorem i usiadłam przy barku.
Kiedy skończyłam już jeść śniadanie spojrzałam na zegar. Było już po dziewiątej. Odłożyłam talerz do zlewu i wróciłam do mojej sypialni. Usiadłam przy biurku, po którym walały się moje kosmetyki. Ponownie związałam włosy w wysokiego kucyka. Nałożyłam korektor i puder na twarz, a potem pomalowałam brwi i rzęsy. Kiedy odłożyłam na biurko tusz, zobaczyłam, że za dwadzieścia minut zaczynam pracę.
Wstałam w pośpiechu z krzesła i udałam się do korytarza. Ubrałam kurtkę i buty, a następnie wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą z drugiego piętra i wyszłam z budynku. Pogoda na zewnątrz była o wiele ładniejsza niż ta wczorajsza. Dzisiaj słońce świeciło i wiał lekki wiatr. Co prawda, na ziemi dalej leżała ta breja przypominająca śnieg, ale jakoś się tym nie przejęłam.
***
Zbliżając się do pizzerii, zobaczyłam znowu samochód Vincenta. Na myśl o wczorajszych wydarzeniach przeszły mnie ciarki. Weszłam do lokalu i przywitałam się z Hugo, który stał za ladą. Poszłam w kierunku pokoju dla pracowników. Już miałam złapać za klamkę, ale ktoś otworzył drzwi. Tym kimś był Vincent. Chciałam go wyminąć i wejść do środka, ale zagrodził mi drogę.
- A jednak, pojawiłaś się w pracy - uśmiechnął się wrednie.
- Czemu miałabym nie przyjść? - powiedziałam zdartym głosem i dopiero zdałam sobie sprawę, że zdarłam gardło.
Mężczyzna już nic nie powiedział, tylko wyminął mnie i zniknął w głębi korytarza. Weszłam do pokoju, zdjęłam z siebie kurtkę i zawiesiłam ją na wieszaku. Poszłam do kuchni i zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki. Chciałam znaleźć herbatę i może jakąś cytrynę albo miód. Znalazłam w jednej szafce jakieś stare opakowanie po herbacie. Jednak, miało dobry termin ważności, więc z innej szafki wyjęłam kubek i zaparzyłam w nim herbatę. Musiałam jednak dostać się do głównej kuchni w pizzerii. Może tam będzie miód albo cytryna.
Wyszłam z pokoju i udałam się do głównej kuchni. Zobaczyłam tam kucharza oraz moją dobrą koleżankę, Ellen.
- Cześć Violet! - powiedziała miło Ellen.
- Hej! Macie może tutaj miód i cytrynę? - zapytałam i dostrzegłam na twarzy Ellen zdziwienie.
- Boże, jak ty się tak załatwiłaś? Lepiej nic nie mów, zaraz poszukam czegoś na gardło - powiedziała dziewczyna i zaczęła przeszukiwać szafki. - Proszę bardzo, miodu nie ma, ale jest cytryna i w mojej szafce w torebce są tabletki na gardło.
- Dzięki El - powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Udałam się z powrotem do pokoju dla pracowników. Niestety zobaczyłam w kuchni Vincenta. Przecież dopiero stąd wyszedł, czego on tu szuka? Stał przy ekspresie do kawy, ale uniemożliwiał mi częściowo dostęp do mojej herbaty.
YOU ARE READING
so high // purple guy
Fanfictionff nie jest zgrane z fabula gry, jedynie pojawia sie watek pizzerii i animatronikow vincent tutaj wyglada jak dave miller idk po prostu chlop wyglada jak ten z fanartow od noisx to nie jest ff y/n, jest tutaj glowna bohaterka pofarbowalam sie na fio...