8.

295 13 33
                                    

Per. Alek

- Za jakie grzechy? Powiec mi za jakie ?? Za trzy godziny wracam do Szczecina i moja noga tu więcej nie postanie! - awanturowała się.
- ale pomorzeż?
- masz farta że was lubię, do końca tej nocy albo przekaże wam kartę zgonu, albo podam wam jego miejsce pobytu.

Dziewczyna założyła swój brązowy kapelusz i zniknęła w mroku.

Teraz pozostanie czekanie.

Time skipe *rano*

Obudził mnie i Basie dźwięk telefonu, podniosłem słuchawkę.
- wiesz która godzina?

- ty mi jeszcze wyrzuty robisz!!? Ja tu pracuje!? Zero szacunku. Ten zawód schodzi na psy ! - głos w słuchawce odrazu mnie rozbudził.

- masz coś !? - musiałem głośno krzyknąć bo do sypialni wszedł Janek.

- Tak, słuchaj ten wasz Zośka uciegł najprawdopodobnie kręci się gdzieś po Warszawie. A teraz wybacz ale nic innego nie wiem. Jedne co to ostatnio jeden z moich ludzi widział do kierującego się w stronę mostu. Cóż to tyle ja wracam do siebie....- rozłączyła się.

Wstałem z łóżka i udałem się do kuchni ciągnąc za sobą Janka. Usiedliśmy przy stole. Spojrzałem się na piegowatą twarz mojego rozmówcy, po jego policzkach leciały słone zły. Chciałem je otrzeć, ale chłopak mnie uprzedził.

Janek- i co ci powiedziała... Tadzio żyje ?

Alek - od niej dowiedziałem się dwóch rzeczy.

J- mów zniosę wszystko.

A - Tadeusz żyje Janeczku - w oczach rudego pojawiła się wielka ulga.

J- to gdzie on jest Jest już bezpieczny?

A- właśnie. Nasz Zosia uciekł i nie wiadomo gdzie jest.

Rudy przybrał kolor swoich białych ścian, oczy zrobiły mu się duże jak pięć złotych.

- Jak uciekł.... Przecież on musi być ranny....- wstałem szybko i podszedłem do chłopaka. Znowu miał atak paniki. Trząsł się i płakał, starał się wyrwać ale miał za mało siły.

- Janek spójrz na mnie - złapałem jego twarz w moje ręce i go pocałowałem..




















(Nie no żart. ~~Od autora)

Janek spójrz na mnie - złapałem jego twarz w moje ręce i go pocałowałem w czoło. - jutro braciszku z samego rana pójdziemy go poszukać przyrzekam ci to....

Kiedy już się uspokoił zaprowadziłem go do sypialni, upewniłem się że śpi po czym udałem się do pokoju gdzie czekała Basia.

- i co? Gdzie nasza zagubiona owieczka?- spytała.

Wgramoliłem się pod kołdrę i ją przytuliłem.

- Basiu... Obyśmy my nigdy nie mieli takiej sytuacji... Kocham cię naprawdę, podziwiam Janka że jeszcze nie skoczył z dachu. Ja bym to zrobił. - Dziewczyna wtuliła się w Zagłębie mojej szyji.

- wiesz? Ja też bym nie wytrzymała. Jakby ktoś mi cię zabrał... - zamknąłem jej usta pocałunkiem.

- nikt mnie nigdy nie zabierze obiecuję.

Zacofany ~rośkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz