3.

387 22 8
                                    

Perspektywa Rudego

Alek i Basia od kilku dniu mieszkali u mnie, współczuję im straty domu ale z drugiej strony cieszę się że nie jestem sam... Czasem mam myśli że to nie ma sensu, moje życie bez Zośki....Straciłem grunt stabilizację nie czułem się swobodnie w własnym mieszkaniu. Wszystko było mi obce.

Mój strach potęgowały krzyki strzały z ulicy czy puste miejsce obok mnie.

Od kąt przygarnąłem te dwie środki, byłem spokojniejszy miałem go kogo otworzyć usta. Chodź nasze rozmowy nie były chodź w 1% tak swobodne jak te z Zawadzkim. On rozumiał mnie zanim coś powiedziałem jego głos był dla mnie kojący.

Właśnie siedziałem z naszym zdjęciem jeszcze przed wojennym, siedzieliśmy w sadzie jabłonie za nami pięknie pachniały. Pamiętam jak zawadzki wszedł na drzewo i nie chciał zajść. Najgorsze było to że nie mogłem tam się dostać. Skubany spinał się lepiej od de mnie, i to o wiele bardziej.

- Janek idź spać, siedzisz tu i patrzysz się na to zdjęcie przez godzinę- powiedział cichy żeński głos. Dziewczyna usiadła obok mnie podając mi kubek ciepłego napoju. – Rudy jeszcze raz dziękuje Ci za to że przygarnąłeś nas z ulicy.

- Basiu to nie problem. Bez Tadeusza jest tu tak pusto a mieszkanie jest duże i...... - kilka łez zebrało się w moim oku. Zawadzki był tam sam, bałem się Zośka to on mnie zawsze bronił ale źle znosił izolację.

- Wiesz rudy – dziewczyna położyła rękę na moim ramieniu – Podziwiam cię, Mimo że Zośki nie ma jakoś się trzymasz. Ja bym chyba zwariowała bez Maćka, nie umiałabym się odnaleźć w domu gdzie są jego rzeczy i wszystko by mi o nim przypomina...

Czułem się dziwnie słuchając wyznania dziewczyny.

- Basiu kochana myślisz że ja tak dobrze radzę sobie z brakiem Zośki... Nie tęsknie za nim bardzo nawet za bardzo. – kątem oka zobaczyłem Alka opartego o framugę drzwi – Lepiej idźmy wszyscy spać sądzę że na ciebie czeka twój chłopak a na mnie ..... nie ważne.

- Janek przyrzekam ci że go odbijemy – odezwał się Alek spoglądając na mnie ze smutkiem.

- Wiem Maciek – wstałem i udałem się do pokoju. Ułożyłem się wygodnie na łóżku ale było niezwykle zimno. Okno było otwarte popatrzyłem się w tamtą stronę.

Byłem zły na siebie że wracam tak późno do domu. Zośka nie lubił gdy nie ma mnie w domu po godzinie policyjnej. W mieszkaniu było cicho ale w naszej sypialni paliło się światło. Otworzyłem nie penie drzwi, Zawadzki siedział na parapecie czytając książkę którą dałem mu w prezencie.

- Znowu się spóźniłeś. – powiedział odwracając głowę w moją stronę- pomyślę że masz kochanka. Czuję się o ciebie zazdrosny taka mała pchełka, jak czy szybko może stać się ofiarą  jakiegoś gościa a nawet Niemca . Po co Ci taki przystojny ja 

Podszedłem do niego, i się nad nim nachyliłem.

- Jak ja Cię mam przeprosić? – Zawadzki odłożył książkę i zamknął okno.

- wymyśl coś? złączyłem nasze usta. Przeszedł obok i przyjął bardzo koszącą pozę na łóżku 

Teraz leżę tu całkiem sam i marzę o tym żeby ta mała menda, siedziała w tym zimnym oknie pod kocem. Żeby muc się na niego wydrzeć że się przeziębi. W moich oczach zbierają się wtórnie łzy...

Znowu przepłakałem całą noc.

Zacofany ~rośkaWhere stories live. Discover now