Rozdział 22

1.1K 71 5
                                    

- Jesteśmy! Co jemy? - Rzuciłam wchodząc do kuchni, gdzie Wanda wraz z Pepper pomagała mojej mamie z przekładaniem jedzenia na talerze. Kiedy kobiety odwróciły się w naszym kierunku, każda z twarzy prezentowała inne emocje, od dumnego uśmiechu, poprzez zaskoczenia aż do obojętnego wzroku. Steve jedynie cicho odchrząknął kiedy zatrzymaliśmy się przy wyspie kuchennej, po czym skinął głową na przywitanie w ich kierunku.

- Zaraz będzie jajecznica i kiełbaski, a tosty leżą w koszyczku na pieczywo. Ivy, rozłóż proszę szklanki i sztućce. Kapitanie - Odezwała się w końcu moja mama w kierunku blondyna. Jej uśmiech był co najmniej mocno wymuszony i jakkolwiek by nie spojrzeć, każdy zobaczyłby jak bardzo przeszkadza jej, że przyszłam wraz z nim. - Stark znowu uciekł do swojej pracowni, mogę cię prosić być po niego poszedł? - W pierwszej chwili Steve wyglądał na dość mocno zmieszanego i zaskoczonego. Spojrzał na mnie jakby szukając odpowiedzi co powinien zrobić, a kiedy ja wywróciłam ukradkiem oczami, on nieco się uśmiechnął i ruszył w kierunku windy.

Kiedy opuścił kuchnię, podeszłam do szuflady z zamiarem wyjęcia sztućców, a zaraz po nich i szklanek. Tak jak Pepper i Wanda były zajęte swoim zajęciem, tak wzrok mojej mamy śledził chyba każdy mój najmniejszy ruch. Kilka razy złapałam przelotnie jej spojrzenie, jednak widząc tą uporczywość, wolałam nie zaczynać kłótni jeszcze przed śniadaniem.

- Gotowe! Pomóc w czymś jeszcze? - Zapytałam spoglądając na starsze ode mnie kobiety. Wanda stała tuż obok, odkładając właśnie ostatnie z talerzy, kiedy cicho się zaśmiała. - Hm? Co jest Wanda? - Spojrzałam na nią, a ta jedynie pokręciła rozbawiona głową, siadając przy stole. Przyznam, że widok jej w nieco lepszym humorze niż przez ostatnie dni był cudowny, jednak niewiedza o co chodzi była nieco irytująca.

- Nie, możesz siadać do stołu. Reszta powinna niedługo przyjść, Friday, przypomnij im proszę - Oznajmiła mama, swoim głosem nie znającym sprzeciwu. Wymieniłam z Pepper przelotne spojrzenie gdy ta ledwo widocznie wzdychałam zmęczona. Cóż, moja rodzicielka była kochaną kobietą, jednak w momencie kiedy jej perfekcjonizm brał górę, potrafiła być nieznośna.

- A co tak pięknie pachnie? Mamy jakieś święto dzisiaj? - Zapytała wchodząca do pomieszczenia Natasha. Nieco zaskoczona skinęła głową w kierunku mojej mamy na przywitanie, po czym usiadła przy stole, na przeciwko mnie. - Coś cię ugryzło w szyję Ivy? Czyżby w marcu były komary? - Zaśmiała się spoglądając na mnie sugestywnie, a zaraz po niej Wanda również cicho prychnęła.

- Co? Um.. Coś mnie ugryzło? Nawet nie zauważyłam, ale to na pewno jakiś komar lub meszka.. - Speszyłam się, czując jak policzki robią mi się cieplejsze. Wdowa spojrzała na mnie i uśmiechnęła się w taki sposób, że nawet głupi domyśliłby się, że doskonale zna prawdę.

- Jezu chyba dawno aż tak dobrze tu nie pachniało! Sporo się zmieniło, chociaż twoja kuchnia nadal pozostała taka sama Rose - Oznajmił Tony, wchodząc wraz z Brucem i Steve'm do kuchni. Od razu podszedł do Pepper, całując ją delikatnie w usta. Widząc jak moja mama przewraca oczami w reakcji na jego "wielkie wejście", o mało nie zakrztusiłabym się pitą wodą. Cóż, najwidoczniej ten dzień musieliśmy zacząć w dość niecodzienny sposób.

- Cześć chłopaki, cześć komarze - Mruknęła rudowłosa wdowa, tym razem naprawdę wywołując mój kaszel, kiedy cała trójka usiadła przy stole. Spojrzeli na nią nie do końca rozumiejąc o co kobiecie chodzi, zaraz zwracając swój wzrok na mnie, kiedy nareszcie się uspokoiłam. Marzyłam w tym momencie by zapaść się w tym krześle lub stać niewidzialną. - Nie mogę się doczekać treningu Ivy, a ty? - Uśmiechnęła się w moim kierunku.

- Jasne.. Uwierz, że się odegram Nat - Zmrużyłam oczy spoglądając na nią, kiedy ta się zaśmiała.

W końcu wszyscy wspólnie zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy zajadać śniadanie, które ku uciesze mamy, niezwykle zasmakowało Avengersom. Thor brał tyle dokładek jajecznicy, że w pewnym momencie trzeba było jej dorabiać. Na dwóch patelniach. Trzy razy. Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie ten Asgardczyk to mieścił.

- Thor mam pytanie. Jakim cudem ty się jeszcze nie najadłeś? Asgardczycy mają kilka żołądków jak krowy czy jak? - Zapytał w końcu Banner, poprawiając swoje okulary i czekając z uwagą na odpowiedź. Wyglądał niemalże jakby zaraz miał usłyszeć ogromną tajemnicę sprzed wieków.

- Czy ja wiem, raczej nie. Jesteśmy zbudowani tak jak wy, ale nasz metabolizm jest znacznie szybszy, więc tak jak wy się szybko najadacie króliczymi porcjami, dla mnie byłoby to za mało nawet na przystawkę - Wyjaśnił, w międzyczasie pochłaniając jeden z talerzy jajecznicy. Przyznam, że cicho się zaśmiałam, nie potrafiąc powstrzymać rozbawienia. Kiedy po chwili rozmowy znowu ucichły, spojrzałam kątem oka na Tony'ego, który wraz z Pepper wymieniał porozumiewawczy wzrok.

- Na litość boską Stark! - Krzyknęła moja mama sprawiając, że aż podskoczyłam przestraszona i zaskoczona jednocześnie, wywołując lekkie stuknięcie sztućców o talerz. Steve położył delikatnie dłoń na moim kolanie, nieco je ściskając by mnie uspokoić. - Jeżeli chcesz coś powiedzieć to zrób to na głos, a nie robisz z siebie wielkiego tajnego agenta, jakbyś nie wiadomo o czym myślał.

- Mamo.. - Zaczęłam, ogromnie nie chcąc by zaczęli się kłócić w tym momencie i przy wszystkich. Kobieta spojrzała na mnie chłodnym wzrokiem jakbym co najmniej ośmieszyła ją na każdej możliwej płaszczyźnie sprawiając, że najchętniej schowałabym się w objęciach siedzącego obok Steve'a.

- Chcesz wiedzie? Proszę cię bardzo! Nie mogę się doczekać aż w końcu wrócisz do siebie, bo mam dosyć twojego irytującego perfekcjonizmu! Czepiasz się Ivy, czepiasz się mnie! Jeszcze brakuje byś wytknęła Pepper lub Natashy, że ich strój ci się nie podoba! - Krzyknął w odpowiedzi, kompletnie ignorując, że jeszcze przed chwilą próbowałam zatrzymać napędzane przez niego koło kłótni. Spoglądałam bezradnie to na jednego, to na drugiego rodzica, nie wiedząc czy bardziej irytuje mnie to jak psują nastrój od samego rana czy fakt, że robią to przy całej drużynie.

- Błagam was, musicie kłócić się przy stole? - Spróbowałam im przerwać, zaraz po tym zostając zaszczycona ich uciszającymi spojrzeniami, by po chwili wrócili do dalszej kłótni. Nie byłam nawet w stanie wychwycić o co się sprzeczali, jednak podnosili mi aż nadmiernie ciśnienie w tym momencie. Spojrzałam na Steve'a, Wandę, Natashę i Pepper, którzy odwracali wzrok od całej sytuacji, zaraz przyglądając się również reszcie siedzących przy stole, szukając jakiegokolwiek dowodu na to, ze ich to nie obeszło, jednak na marne. Widząc, że i tak ewentualna dobra renoma o moich rodzicach właśnie legła w całkowitych gruzach, poczułam jak ciepło emanuje z moich dłoni, by wraz z tym jak gwałtownie wstałam od stołu, wywołać dookoła białą poświatę.

- ZAMKNIJCIE SIĘ W TEJ CHWILI DO CHOLERY! - Wrzasnęłam wściekła, a gdy wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni, nie ośmielając się wywołać nawet najcichszego dźwięku, mgła opadła, a ja nieco się uspokoiłam. - Dopiero co ledwo wyszliśmy żywi z walki z Ultronem, wszystko powoli wraca do normy, a wy zamiast w spokoju zjeść śniadanie drzecie się gorzej niż smarkacze w przedszkolu do cholery! Mam tego dosyć, jasne? Nasłuchałam się waszych kłótni wystarczająco teraz i piętnaście lat temu, nie potrzebuje więcej - Warknęłam wściekle, po czym odsunęłam się od stołu i odprowadzana spojrzeniami drużyny ruszyłam w kierunku swojego pokoju.

- Ivy Williams! Młoda damo wracaj tu w tej chwili! - Krzyknęła biegnąca za mną kobieta. Moje próby ignorowania jej spełzły na niczym w momencie kiedy dogoniła mnie i odwróciła przodem do siebie, łapiąc za ramię. - Nie wstyd ci robić takie akcje? Nie tak cię wychowałam! To wszystko wina Starka i tej twojej przeklętej chęci miłostkowania! Myślisz, że zaimponowałaś temu swojemu kochasiowi? Wątpię by jeszcze spojrzał na takie dziecko jak ty! - Warknęła wytykając mnie palcem. W pierwszej chwili całkowicie mnie zatkało, a gdy tylko wrócił mi głos, spojrzałam na nią z niesmakiem, po czym powiedziałam jedynie:

- Nie masz prawa tak mówić zwłaszcza, że nie masz zielonego pojęcia o niczym. Teraz to ty przemyśl sobie co powiedziałaś i to ty wróć do mnie jak zrozumiesz - Odwróciłam się, po czym szybkim krokiem skierowałam w kierunku swojego pokoju. Kobieta próbowała jeszcze mnie dogonić, jednak za pomocą, jakże pomocnej w tej sytuacji, mglistej powłoki trzymałam ją na dystans i nie pozwalałam się zbliżyć. Nie wierzyłam, że to wszystko się wydarzyło, zwłaszcza kiedy dzień zaczął się tak cudownie.

I'm not your girl | Steve RogersWhere stories live. Discover now