Rozdział 15

1.2K 72 9
                                    

Steve położył się tuż obok mnie, pozwalając mi przytulać się do niego przez cały ten czas. Czułam się niezwykle bezpiecznie w jego ramionach, zwłaszcza kiedy mężczyzna zaczął głaskać mnie po głowie i plecach, wywołując moje ciche pomruki.

- Mruczysz jak kot - Zauważył, delikatnie całując mnie w czubek głowy. Cicho się zaśmiałam, po czym jeszcze bardziej w niego wtuliłam, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- W takim razie, czy zaopiekujesz się tym małym, mruczącym kotkiem? - Spojrzałam mu prosto w oczy, próbując wyglądać jak najniewinniej potrafiłam. Dość dużo w tej sytuacji dawał mi fakt, że miałam nieco ran i otarć na twarzy, dzięki czemu wyglądałam jeszcze bardziej bezbronnie.

- Jakbym mógł odmówić mojej kochanej dziewczynie? - Poprawił nieco moje niesforne kosmyki, a ja zarumieniłam się, chwilę później mrucząc ciche dziękuję i wtulając się w niego. Serce w tamtej chwili biło mi jak szalone, jednocześnie rozprzestrzeniając przyjemne ciepło. Kochanej dziewczynie tylko dwa słowa, a sprawiły, że uśmiech nie schodził mi z twarzy.

~*~

Kiedy pomału otworzyłam oczy, zobaczyłam coś czego raczej nie spodziewałam się ujrzeć. Leżący obok mnie Steve słodko spał. Wyglądał niezwykle niewinnie i uroczo, choć w dalszym ciągu był przystojny, zwłaszcza kiedy przez sen delikatnie marszczył brwi. Starałam się jak najmniej ruszać, jednak nie potrafiłam się powstrzymać od przyglądania mu. W pewnym momencie cicho mruknął, a po chwili uchylił jedno oko, spoglądając na mnie.

- Czuje na sobie twój wzrok - Zaśmiał się, a ja nieco zawstydzona, zawtórowałam mu. Nachyliłam się w jego kierunku, delikatnie całując w usta.

- Nic na to nie poradzę, że nie potrafię oderwać spojrzenia od pana, Panie Rogers - Mężczyzna ponownie cicho się zaśmiał, chwilę później obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie. Delikatnie się w niego wtuliłam, jednak w dalszym ciągu uważnie się w niego wpatrywałam.

- Tak mogłyby wyglądać wszystkie pobudki, wiesz? - Zapytał z zabójczym dla mnie uśmiechem na twarzy, na co od razu mu przytaknęłam.

- Fakt, to niezwykle miłe przebudzenie - Przesunęłam nieco palcem wzdłuż jego ramienia, po chwili jednak dobierając się do jego włosów. Kiedy go poznałam były nieco krótsze, choć te obecne podobały mi się o wiele bardziej. Powoli zaczęłam bawić się kosmykami blondyna, nakręcając je sobie wokół palec, przy okazji głaszcząc go po głowie.

Mężczyzna wpatrywał się we mnie przez chwilę, jednak zaraz po tym przymknął oczy i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Miałam nawet wrażenie, że teraz to on pomrukuje.

Ta chwila była tak cudowna, że kiedy ktoś otworzył z impetem drzwi do sali, myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Czy ten ktoś nie wiedział, że przed wejściem należy zapukać? Steve otworzył oczy i odsunął się nieco ode mnie, choć nadal pozostawał blisko. Kiedy zauważył kto zaszczycił nas swą obecnością jego mina spochmurniała, a uścisk na mojej talii lekko się zwiększył.

- Rączki przy sobie Kapitanie, mamusia nie uczyła by nie dotykać co nie twoje? - Spytał Stark, stając na środku pokoju i krzyżując ramiona na piersi. Spoglądał to na mnie, to na Rogers'a, jakbyśmy właśnie zostali przyłapani na czymś szczególnie niepoprawnym.

- Tony? Czego chcesz tym razem? Bruce powiedział, że mam odpocząć i jak kroplówka się skończy to mogę wrócić do siebie - Spojrzałam ukradkiem w kierunku przezroczystego woreczka, w którym pozostały ostatki płynu. - Widzisz? Zaraz się skończy, ja wrócę do pokoju i będę robić to w czym przed chwilą przeszkodziłeś, będę odpoczywać - Wyszczerzyłam się do niego ironicznie, w sercu błagając by dał sobie spokój nie ważne z czym przyszedł i wrócił do sprawy jutro. Naprawdę, tego dnia nie miałam już siły kompletnie na nic chyba, że w grę wchodziło leżenie i wpatrywanie się w błękitne oczy pewnego przystojnego blondyna.

- Mamusia cię woła młoda, a ja mam pewną sprawę do przegadania ze Steve'em - Wyjaśnił, chwilę później spoglądając w kierunku dłoni Kapitana, która w dalszym ciągu spoczywała na mojej talii. - Rogers no darowałbyś sobie, serio nie jestem w humorze na oglądanie jak migdalisz się z moją córką, więc weź z łaski swojej te ręce i trzymaj je przy sobie. Chcesz pomacać cudzy tyłek? Choć, zaproponuje ci swój - Oznajmił, co spotkało się z wielkim oburzeniem i obrzydzeniem Rogersa za razem.

- Oh daj spokój - Westchnął, krzywiąc się zniesmaczony. - Jak widać mam gust, nie jestem desperatem jak ty by lecieć na wszystko co się rusza - Skwitował, chwilę później wstając i wyciągając do mnie rękę. - Zaprowadzę ją do pokoju i spotkamy się w salonie, pasuje ci taki układ tatuśku? - Zapytał blondyn, nieco żartobliwym tonem. Powoli wstałam z jego pomocą, chwilę później zaczynając odpinać cały osprzęt, do którego popodpinał mnie Banner. Naprawdę, nie miał tego więcej?

- Uważaj Steve, bo jeszcze będę zazdrosna o własnego ojca. Kto wie co się kryje za tymi waszymi dogryzkami - Odparłam z tajemniczym uśmiechem, chwilę później klepiąc go po ramieniu i powoli ruszając do drzwi. Obydwoje mężczyzn stało jak zamurowanych, chwilę później wydając z siebie dźwięki jakby właśnie otrząsnęli się ze swojego najgorszego koszmaru. - Jezu, ja tylko żartowałam! Nie bierzcie wszystkiego aż tak na poważnie, przecież nie swatałabym własnego ojca ze swoim chłopakiem, rozum straciliście po walce z Ultron'em czy jak? - Westchnęłam nieco podirytowana, zaraz po tym wychodząc z sali i kierując się korytarzem, zmierzałam do swojego pokoju. Cóż, taki był przynajmniej zamysł, bo jak się po chwili okazało, nie byłam w Avengers Tower. Wystrój był podobny, jednak to nie było to samo miejsce. - Um.. Steve? - Zawołałam mężczyznę, który chwilę po mnie wyszedł na korytarz.

- Spokojnie, już cię prowadzę - Oznajmił, delikatnie chwytając mnie za dłoń i ruszając przed siebie.

Teoretycznie powinnam była starać się zapamiętać drogę, jednak moje myśli były w zupełnie innym miejscu. Dopiero teraz dotarły do mnie słowa Tony'ego, że czeka mnie rozmowa z mamą. Chyba jeszcze nigdy nie obawiałam się jej tak bardzo jak teraz. Okłamałam ją, a w dodatku naraziłam wszystkich na niebezpieczeństwo. Na pewno była potwornie wściekła i zawiedziona mną. Inną sprawą, która nie dawała mi spokoju było jedno pytanie, co do cholery robił tam Loki? Nie wierzyłam, że akurat przechodził lub przyjaźni się z moją mamą, a przynajmniej, że nie jest to kolejny jego głupkowaty przekręt. Jęknęłam zirytowana tym, że nic nie rozumiałam z tej całej sytuacji.

- Ivy? Halo, Ivy pytałem cię o coś - Odezwał się nagle Steve, wytrącając mnie z zamyślenia.

- Hm? Wybacz, zamyśliłam się.

- Zauważyłem, co się dzieje? - Zapytał, zatrzymując się na środku korytarza. - Martwisz się rozmową z mamą, czy chodzi o coś innego? - Kontynuował, a ja jedynie pochyliłam głowę, wbijając wzrok w nasze dłonie.

- To też, ale jednocześnie niepokoi mnie co robił tam Loki. Nie pokazywał się przez tak długi czas i teraz co? Myślisz, że coś planuje? - Uniosłam nieco wzrok, spoglądając mu w oczy z nadzieją, że chociaż on ma jakikolwiek pomysł o co chodzi w tym całym zagmatwaniu.

- Przejdziemy się gdzieś, dobrze? Rozmowa z twoją mamą może chwilę poczekać - Odezwał się, delikatnie głaszcząc mnie po głowie, a chwilę później prowadząc w przeciwnym kierunku niż szliśmy wcześniej.

- Co? Steve, ale gdzie my idziemy? Gdzie mnie prowadzisz? - Niecierpliwa i nazbyt ciekawa musiałam wiedzieć już teraz. Nie do końca miałam w tamtym momencie ochotę na niespodzianki.

- Zobaczysz na miejscu. Obiecuje, że tam na wszystko ci odpowiem, a na razie postaraj się o niczym nie myśleć.

I'm not your girl | Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz