Rozdział 8

1.4K 79 22
                                    

Zaczęłam się wybudzać, cicho ziewając. Chciałam się przekręcić na plecy, jednak zanim mi się to udało, ktoś mnie do siebie przysunął. Nieco znieruchomiałam, a kiedy pomału otworzyłam oczy, zauważyłam, że leżę na czyiś kolanach. Z tego co pamiętałam, zasnęłam na trawie, więc o co teraz chodziło? Chwilę później, ktoś odgarnął mi włosy z twarzy, zagarniając do tyłu, na co przekręciłam się na plecy, zaskoczona zauważając kim była ta osoba.

- Wyspałaś się? Co ty będziesz w nocy robić? - Usłyszałam ciepły i nieco rozbawiony głos Steve'a.

- Będę cię nawiedzać w snach i nie dam ci się wyspać - Zaśmiałam się cicho, wpatrując w twarz mężczyzny. Kąciki jego ust były nieco uniesione w delikatnym uśmiechu, a oczy, pomimo, że trochę zmartwione i poważne, nadal roześmiane.

- A co jeżeli nie będę spał? - Zapytał, nie odrywając ode mnie wzroku.

- Wtedy się ciebie uczepię i będziesz musiał znosić mnie przez calutką noc Kapitanie - Stwierdziłam nieco się podnosząc. Podobało mi się leżenie na jego kolanach, ale nie chciałam by zdrętwiały mu nogi. Chociaż.. Był nadczłowiekiem, nie byłam pewna czy mogło mu grozić odrętwienie z takiego powodu.

- Chętnie zaryzykuję - Oznajmił pomału wyciągając dłoń w moim kierunku, delikatnie poprawiając mi włosy. Zagarnął je za ucho, a ja nieco się rumieniąc, wbiłam wzrok w trawę. - Coś nie tak?

- Przesadziłam przy obiedzie. Są bardzo źli? - Zapytałam unosząc lekko głowę i spoglądając na niego niepewnie. Steve nieco westchnął, a jego mina zrobiła się poważniejsza.

- Nie są źli, raczej.. Zaszokowani. Zwłaszcza Tony i Nat, nie spodziewali się tego, a on.. Jest strasznie cichy i zamyślony od tamtego czasu. To aż do niego niepodobne - Stwierdził, spoglądając z oddali na dom, w którym świeciły się światła. Dopiero teraz zauważyłam, że powoli zaczynało się ściemniać i robić nieco chłodniej. - Natasha bardzo cię polubiła, traktuje cię troche jak młodszą siostrę, a przynajmniej dobra przyjaciółkę. Ta wiadomość też nią mocno wstrząsnęła.

- Porozmawiam z nimi na spokojnie, gdy sprawa z Ultron'em całkiem ucichnie - Stwierdziłam, a widząc jak bardzo nastrój i dobry humor opadły, odezwałam się ponownie. - Wracamy do środka? Trzeba pomóc Laurze i Clint'owi w położeniu dzieciaków spać.

- Jasne, trzeba też rozłożyć materace, byśmy mieli gdzie spać - Mruknął wstając, po czym kolejny raz dzisiaj, wystawił rękę by pomóc mi się podnieść.

- Wiesz, ze potrafię sama wstać? - Zapytałam z uśmiechem, zostając przyciągnięta niezwykle blisko mężczyzny.

- Naprawdę? A myślałem, że - Odezwał się ironicznie, kiedy nagle przerwałam mu, oburzona.

- Steven Rogers! No wiesz co? Jesteś.. - Już miałam wymieniać jaki to on nie jest, kiedy przysunął mnie nieco bliżej siebie, delikatnie przesuwając wierzchem dłoni po moim policzku.

- Jaki jestem? - Spytał ciszej, aż przeszedł mnie dreszcz od jego niskiego tonu.

- Jesteś.. - Nieco się do siebie zbliżyliśmy. Jedną ręką przysunął mnie jeszcze bliżej siebie, przez co przylegałam do jego klatki piersiowej. Drugą dłoń położył na mi policzku, kciukiem delikatnie sunąc po mojej wardze. Mimowolnie otworzyłam lekko usta, nie odrywając wzroku od jego oczu. Oboje tego chcieliśmy. Było co raz bliżej i bliżej. Stanęłam nieco na palcach i gdy ponownie tego dnia, nasze twarze były od siebie w odległości jedynie kilku centymetrów..

- MROŻONKA! STEVE TAŚ TAŚ! - Krzyknął z oddali Tony, przerywając nam tą cudną chwilę. Przysięgam, że pierwsze o czym pomyślałam to to, w jaki sposób go zabiję. Uduszenie? Może lepiej go utopić? Wiem! Mogę pożyczyć broń od Nat i przedziurawić go na wylot, jak tarcze strzelniczą, na pewno zrozumie.

I'm not your girl | Steve RogersWhere stories live. Discover now