Rozdział 10

1.3K 76 5
                                    

Ciepłe ramiona mocno przyciągały mnie do czyjegoś ciała, przytulając do siebie. Nie miałam pojęcia co się dzieje, jednak moje serce uderzało w zawrotnym tempie, a po twarzy spływały łzy. Spazmatycznie łapałam powietrze, chcąc jakoś ochłonąć, jednak przed oczami cały czas miałam obrazy z wizji.

- Już spokojnie, pomału - Usłyszałam ciepły męski głos, a zaraz po nim, mężczyzna zaczął głaskać mnie po głowie. Powoli się uspokajałam, choć nadal nie potrafiłam przestać drżeć. - Lepiej? - Zapytał Steve, nieco mnie od siebie odsuwając, by móc na mnie spojrzeć. Od razu zrobiło się nieco chłodniej, kiedy nie byłam w jego ramionach. Kiwnęłam mu głową, choć chyba nie za bardzo go przekonałam.

- Przepraszam za to, nie wiem co się stało - Odezwałam się ledwie słyszalnie, a Steve delikatnie znowu mnie przytulił. Czułam się bezpieczniej.

- Miałaś wizję, prawda? Co zobaczyłaś?

- Tak, to było.. To była moja mama. Miała kłopoty i.. Moment! - Przeraziła mnie w tym wszystkim jedna rzecz. Ten znajomy, miałam go poznać. Mama przy obiedzie mówiła, że przyjdzie po jutrze, ale w takim razie, czy to nie wypadałoby na dzisiaj? - Przyszłam do was przed wczoraj prawda? I tutaj spędziliśmy jeden dzień? - Rogers przytaknął mi, nie rozumiejąc do czego zmierzam, a ja pobladłam.

- Ivy? Co się stało? - Spytał zmartwionym głosem, dłońmi delikatnie przesuwając po moich ramionach, najwidoczniej chcąc mnie w ten sposób uspokoić lub ogrzać.

- Musze natychmiast wracać, on ją zabije! - Odepchnęłam się szybkim ruchem od Kapitana, po czym ruszyłam w kierunku domu. Wcześniej myślałam, że był środek nocy, jednak teraz zza drzew dało się dostrzec wstające leniwie słońce.

- Co? O czym ty mówisz? - Usłyszałam jak idzie za mną, a chwilę później jego ręka znalazła się na moim nadgarstku, zatrzymując mnie.

- Puść mnie Steve, musze się pośpieszyć! - Warknęłam wściekle, nie przestając się trząść. Stałam do niego tyłem, dlatego nie zauważyłam kiedy zbliżył się jeszcze bardziej. Trzymał oby dwie dłonie na moich ramionach, po chwili odwracając mnie przodem do siebie. - Puść mnie, muszę ją stamtąd zabrać, inaczej on ją zabije - Spróbowałam się wyszarpać, jednak on jedynie przesunął swoje dłonie nieco niżej i mocniej przytrzymał.

- Ivy, nie dasz rady sama jej uratować. Co jeżeli ten ktoś będzie silniejszy od ciebie? A jeżeli będzie mieć broń? Proszę uspokój się i przemyślmy to na spokojnie. Nie pozwolę byś naraziła swoje życie - Oburzył się, a ja jedynie westchnęłam ciężko, odwracając wzrok. Wiedziałam, że miał rację, choć ciężko było mi to przyznać.
Po chwili coś we mnie drgnęło, skupiłam się na jego spojrzeniu, po czym zadałam nurtujące mnie pytanie:

- Dlaczego to robisz?

- Nie rozumiem, dlaczego co robię? - Zapytał, nieco luzując uścisk na moich ramionach.

- To wszystko, od kiedy wróciłam do wieży. Cały czas jesteś przy mnie, pocieszałeś mnie, nawet teraz to robisz. Martwisz się o mnie, a to co działo się wcześniej, przed obiadem i kolacją.. O co chodzi? - Zapytałam w końcu, a ten spojrzał na mnie z nieco zawstydzonym uśmiechem. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a po ciele przebiegał mi dreszcz spowodowany chłodnym, nocnym powietrzem. Wydawało się, że intensywnie nad czymś rozmyśla, jakby nie był czegoś do końca pewien. Po chwili nieco się do mnie zbliżył, kładąc jedną dłoń na mojej talii, a drugą głaszcząc mój policzek. Nie rozumiałam co się działo, chciałam odpowiedzi na pytanie, więc co on wyprawiał? Wpatrywałam się w niego w skupieniu, dokładnie obserwując co robi. Nieco się nachylił, a jego kolejny ruch kompletnie mnie zaskoczył, choć w pozytywnym znaczeniu. Nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku, w którym było aż nazbyt wiele emocji. Delikatność, niewinność i słodycz, ale jednocześnie niepokój, stres i zmęczenie. Lekko muskał moje wargi, a jego dłoń na mojej talii nieco się zacisnęła i przybliżyła mnie do niego.
Kiedy z zaskoczenia nie oddawałam gestu, Steve speszył się i powoli cofnął. Zamrugałam zadziwiona, po chwili jednak stanęłam na palcach i trzymając Rogers'a za ramiona, wpiłam się w jego usta, ciesząc, że on pogłębił pocałunek. Nie był on taki sam jak ten z inicjatywy blondyna. Tym razem zamiast strachu była radość, a na miejscu niewinności, namiętność. Nie była to tak samo delikatna pieszczota co chwilę wcześniej, ten był nieco brutalniejszy, choć Steve nadal bardzo uważał by obchodzić się jak z piórkiem. Przynajmniej do czasu, kiedy to delikatnie przygryzł moją wargę. Zaskoczona cicho westchnęłam, prawie od razu się rumieniąc i zostając jeszcze bardziej przysuniętą do niego, tak by nie było między nami żadnej przerwy.

Odsunęliśmy się od siebie dopiero w momencie, kiedy to obydwoje potrzebowaliśmy powietrza. Nie oddaliliśmy się jednak, a jedynie oparliśmy o siebie czołem, cicho sapiąc i uśmiechając się jak głupi do sera.

- A ja nadal nie mam swojej odpowiedzi - Zaczęłam nieco zadziornie, jednak Steve cicho się zaśmiał i delikatnie mnie pocałował, zagarniając moje włosy do tyłu.

- Czy to nie jest wystarczająca odpowiedź? Nie jestem pewien co to jest, ale jesteś dla mnie szczególna Ivy - Oznajmił, wpatrując się głęboko w moje oczy. Nie potrafiłam odwrócić wzroku od jego cudnych tęczówek, dzięki którym calutki świat przestawał istnieć i liczyliśmy się jedynie my dwoje.

Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy blondyn ponownie delikatnie mnie pocałował. Nie potrafiłam się oprzeć i nieśmiało go przytuliłam, co ten bardzo szybko odwzajemnił. Jego dłonie były niezwykle ciepłe, zwłaszcza w porównaniu do panującej temperatury.

- Wracajmy do środka, bo będziesz chora, a jakbym na to pozwolił, Stark tym bardziej by mnie zabił - Zaśmiał się, a ja mu wtórując, skinęłam głową i nieco się odsunęłam. Ten jednak zamiast ruszyć w kierunku domu, najpierw pocałował mnie w czoło i delikatnie pogłaskał po policzku, zaraz po tym całując w nos. Na twarzy pojawiły mi się rumieńce, a ten cicho się zaśmiał na ich widok. Złapałam go za rękę, po czym powoli ruszyłam w kierunku ciepłego domu.

Weszliśmy po cichu do środka, Tony nadal spał. Ten to miał kamienny sen, na całe szczęście. Rogers upewnił się, że nigdzie się nie wybieram i grzecznie idę spać, po czym otulił mnie kołdrą i sam się położył. To było dość uroczę, był niezwykle troskliwy. Albo przewrażliwiony, jedno z dwóch.

Byłam już dość zmęczona, dlatego oczy szybko mi się zamknęły, jednak nie zasnęłam. Rozmyślałam nad sytuacją sprzed chwili, tym pocałunku, przytulaniu i jego ciepłych dłoniach. Sprawiało to, że uśmiechałam się w przestrzeń jak głupia. Ratował mnie jedynie fakt, że w pokoju panował półmrok oraz to, że Steve zdążył już ponownie zasnąć. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

Wiedziałam, że muszę z nim rano porozmawiać, jednak.. Miałam całkowicie inną sprawę do załatwienia. O niebo ważniejszą, gdyż ważyło się w tym momencie życie mojej mamy.

____________________________
Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!
Mam nadzieję, że przyszły będzie dla was o wiele lepszy niż ten poprzedni, spełnicie swoje marzenia i cele, a najważniejsze byście byli szczęśliwi.
To do zobaczenia w nowym roku

I'm not your girl | Steve RogersWhere stories live. Discover now