𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐕𝐈𝐈𝐈

178 19 45
                                    

✧・゚: *✧・゚:*

- Co najbardziej we mnie lubisz? - Partridge zapytał się, kiedy po jakimś czasie postanowili już pójść spać, jednak jeszcze rozmawiali.

- Chyba twoją delikatność - zaczęła. - I to, jak bardzo uczuciowy jesteś.

- Podoba ci się to, że jestem jakimś głupim uczuciowcem? - spytał tłumiąc cichy śmiech.

- Tak, nawet bardzo - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach. - Na przykład jak mówisz mi, że jestem piękna, to tylko o tym świadczy.

- Nie trzeba być uczuciowcem, żeby mówić pięknym dziewczynom, że są piękne - dalej stawiał na swoim, jednak kontynuował ten temat głównie dlatego, że uwielbiał się z nią droczyć.

- Właśnie, że tak - uśmiechnęła się w szczególny sposób, bo wiedziała już, że chłopak tylko się z nią droczył. - Uwierz mi, że znam się na ludziach, a zwłaszcza na tobie - delikatnie przygryzając wargę poprawiła jego włosy.

Wiedziała, że kiedy on zaczynał się z nią droczyć, jedynym sposobem na zwyciężenie z nim walki był flirt. To zawsze powodowało, że tracił nad sobą kontrolę, przez co dziewczyna za każdym razem dawała sobie z nim radę.

- Nie jestem jakimś idiotycznym romantykiem - zupełnie stracił pewność, całkowicie uległ jej działaniom.

- Na pewno? - wyszeptała, tym razem przybliżając się do niego na prawie nieistniejącą odległość, jednak wciąż ją utrzymywała.

Kiedy on chciał pokonać dystans, ona jedynie się od niego odsuwała, chciała przetrzymać go w niepewności i niecierpliwości, co jak zwykle się jej udało. Zawsze z nim wygrywała, wiedziała jak skutecznie przejąć nad nim kontrolę, podobało jej się uczucie dominacji, a on z przyjemnością się jej podporządkowywał i jej ulegał.

- Dla ciebie mogę być nawet najbardziej uczuciowym romantykiem - jego cichy głos spowodował dreszcze na jej skórze.

Odrobinę zadziorny uśmiech wszedł na jej usta, a był wywołany tylko i wyłącznie jej kolejnym triumfem. On sam też dobrze wiedział, że walka z nią nigdy nie ma sensu, bo za każdym razem z nim wygrywała.

- Kocham cię, Melanie - wyszeptał, kiedy dziewczyna mocno go przytuliła i jedynie zaciągnęła się ostrym zapachem jego mocnych perfum, z którym to właśnie chłopak jej się kojarzył.

- Ja ciebie też, Louis - odpowiedziała, delikatnie wplatając palce w jego miękkie włosy.

Uwielbiał kiedy bawiła się jego włosami, zawsze jej na to pozwalał, a ona robiła to wyjątkowo często, od czasu do czasu zaplatając mu różne warkocze i tym podobne rzeczy. Jednak ona sama najbardziej lubiła kiedy Partridge najzwyczajniej w świecie gładził palcami jej skórę, kiedy jego dłonie bezcelowo krążyły po jej ciele - uważała to za przyjemne i za coś, czego po prostu potrzebowała, a on dobrze o tym wiedział, nawet nie musiała mu o niczym mówić. Kochał ją najmocniej na świecie, więc również bardzo dobrze ją rozumiał. Znał jej wszystkie potrzeby, sama mu o nich mówiła, co również mu się podobało, zależało mu na tym, żeby Melanie była z nim najzwyczajniej w świecie szczera, żeby mówiła mu o tym co lubi, a czego nie. Chciał, żeby zawsze mówiła mu o wszystkim co uznaje za najlepsze, wielokrotnie powtarzał jej, że może powiedzieć mu o wszystkim, że zależy mu na jej komforcie, szczęściu i przyjemności. A ona robiła to, o co ją prosił, bo sama nie miała najmniejszego zamiaru niczego przed nim ukrywać, chciała, żeby wiedział jak się z nią obchodzić.

Ale najbardziej potrzebna była im szczerość związana z uczuciami, której wreszcie się od siebie doczekali.

✧・゚: *✧・゚:*

𝐌𝐀𝐘𝐁𝐄 𝐓𝐇𝐈𝐒 𝐈𝐒 𝐓𝐈𝐌𝐄, 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now