part 4

4K 264 93
                                    


Sofia, Brno – dziesięć dni od ucieczki z Cannes. 

W mojej szafie zawsze znajdowała się jakaś mała czarna. Czasem nie była czarna, ale zawsze mała, skandalicznie obcisła. A wszystko to dlatego, że cycki ogłupiały mężczyzn i nie zwracali uwagi na błysk szaleństwa w oczach. Dostawałam, co chciałam i kiedy chciałam. Drink od barmana? Żaden problem. Ulubiona piosenka? Żaden problem. Przyciągałam facetów jak magnes. Każdy z nich myślał, że to on będzie miał darmowe ruchanie dziś wieczór. Pozwalałam im w to wierzyć, dopóki było mi to na rękę.

– Ty masz dzisiaj misję przelecieć jakiegoś faceta w kiblu czy się upić? – spytała mnie Ewa, sącząc swojego drinka.

Miała na sobie sukienkę z głębokim dekoltem, podkreślającym idealne piersi, kończącą się przed kolanem. Wyglądała jak klasyczna piękność lat pięćdziesiątych z czarną kreską na powiece i matowymi czerwonymi ustami. Zebrała włosy na karku w ciasny węzeł, przygładzając je. Efekty był upojnie intrygujący dla płci przeciwnej.

– Może oba, może jedno z nich... Kto wie?

Byłam już lekko wstawiona. Odrobinę zamroczona alkoholem na tyle, że świadomie nigdy nie naraziłabym życia żadnego faceta, tylko po to by Adam był zazdrosny. Wiem, co by się z nim stało, gdybym dotknęła któregokolwiek. Mogli sobie wywijać biodrami do woli, ale zawsze trzymałam ich na dystans. Mieli mnie nie dotykać. Żadnych tańców przytulańców ani obejmowania.

Adam z pewnością posiadał swoich szpiegów nawet tutaj. Miałam ochotę wyjąć telefon i powiedzieć mu co myślę. Sam też nie był święty! Naprawdę sądził, że nie wiedziałam, co wyrabiają z Patrickiem, kiedy nie ma mnie w pobliżu? Naprawdę sądził, że żadna z eskort nie odważyła się stanąć ze mną w oko i powiedzieć, że z nim sypiała? Wielokrotnie?

Dobrze, może nie od kiedy jesteśmy razem, ale... naprawdę trudno uwierzyć, że przystojny facet w sile wieku, nie pieprzy kiedy ma ochotę! W końcu dla mężczyzn to tylko seks. Kobiety potrzebowały więcej, przynajmniej niektóre. Ja... ja potrzebowała czuć więź i być bezpieczną.

W dzisiejszym tłumie było mi nieswojo, ale dzielnie brnęłam dalej przez wieczór a wyzywająca sukienka i sarkazm były moją zbroją. Fasadą, za którą mogłam ukryć wszystko, co mnie jeszcze w tej chwili przerażało, a było tego sporo. Pokonywanie strachu, przez patrzenie w oczy bestii bez mrugnięcia, musi kiedyś w końcu zadziałać.

Na nasz stół wjechała butelka najlepszego szampana, jaki serwowali w tej budzie. Poprzednie bąbelki za szybko uderzyły mi do głowy, ale naprawdę potrzebowałam się zresetować. Upić. Zapomnieć na chwilę. Chociaż na chwilę.

– Od kogo? – spytała Ewa kelnera.

– Z pozdrowieniami od pana Alvarez!

– Kurwa mać, pierdolę to wszystko! – wrzasnęłam, a mój krzyk wściekłości zginął w dudniącej wokół muzyce.

– Czemu się wściekasz?

Przecież nie mogłam jej powiedzieć prawdy! Już wyobrażałam sobie tę przemowę: Wiesz, mój facet jest w mafii. Nie mafii wołomińskiej – przecież znasz afery od naszych sąsiadów z Polski parę lat wstecz. Takiej prawdziwej, gdzie zabijają ludzi. Nie, no nie przyjmuj się, zabijają tylko tych złych. W jakim sensie złych? Co kopią szczeniaczki i nielegalnie depczą trawę na skwerze Karola. Albo tych, co dotykają ich kobiet. Jeśli pozwolę, komukolwiek się dotknąć zabije gościa. Nie no wiem, że jesteśmy w Czechach, ale chuj z tym, pewnie ma mnie tu ktoś na oku, kto będzie w stanie wykonać brudną robotę. Nie, kochana, wzięłam leki i nie, nie brałam narkotyków.

Złamana Róża - One of a Kind  - Baleary tom #2 - WYDANA 15/05/2024Where stories live. Discover now