Sofia, Brno – dziesięć dni od ucieczki z Cannes.
W mojej szafie zawsze znajdowała się jakaś mała czarna. Czasem nie była czarna, ale zawsze mała, skandalicznie obcisła. A wszystko to dlatego, że cycki ogłupiały mężczyzn i nie zwracali uwagi na błysk szaleństwa w oczach. Dostawałam, co chciałam i kiedy chciałam. Drink od barmana? Żaden problem. Ulubiona piosenka? Żaden problem. Przyciągałam facetów jak magnes. Każdy z nich myślał, że to on będzie miał darmowe ruchanie dziś wieczór. Pozwalałam im w to wierzyć, dopóki było mi to na rękę.
– Ty masz dzisiaj misję przelecieć jakiegoś faceta w kiblu czy się upić? – spytała mnie Ewa, sącząc swojego drinka.
Miała na sobie sukienkę z głębokim dekoltem, podkreślającym idealne piersi, kończącą się przed kolanem. Wyglądała jak klasyczna piękność lat pięćdziesiątych z czarną kreską na powiece i matowymi czerwonymi ustami. Zebrała włosy na karku w ciasny węzeł, przygładzając je. Efekty był upojnie intrygujący dla płci przeciwnej.
– Może oba, może jedno z nich... Kto wie?
Byłam już lekko wstawiona. Odrobinę zamroczona alkoholem na tyle, że świadomie nigdy nie naraziłabym życia żadnego faceta, tylko po to by Adam był zazdrosny. Wiem, co by się z nim stało, gdybym dotknęła któregokolwiek. Mogli sobie wywijać biodrami do woli, ale zawsze trzymałam ich na dystans. Mieli mnie nie dotykać. Żadnych tańców przytulańców ani obejmowania.
Adam z pewnością posiadał swoich szpiegów nawet tutaj. Miałam ochotę wyjąć telefon i powiedzieć mu co myślę. Sam też nie był święty! Naprawdę sądził, że nie wiedziałam, co wyrabiają z Patrickiem, kiedy nie ma mnie w pobliżu? Naprawdę sądził, że żadna z eskort nie odważyła się stanąć ze mną w oko i powiedzieć, że z nim sypiała? Wielokrotnie?
Dobrze, może nie od kiedy jesteśmy razem, ale... naprawdę trudno uwierzyć, że przystojny facet w sile wieku, nie pieprzy kiedy ma ochotę! W końcu dla mężczyzn to tylko seks. Kobiety potrzebowały więcej, przynajmniej niektóre. Ja... ja potrzebowała czuć więź i być bezpieczną.
W dzisiejszym tłumie było mi nieswojo, ale dzielnie brnęłam dalej przez wieczór a wyzywająca sukienka i sarkazm były moją zbroją. Fasadą, za którą mogłam ukryć wszystko, co mnie jeszcze w tej chwili przerażało, a było tego sporo. Pokonywanie strachu, przez patrzenie w oczy bestii bez mrugnięcia, musi kiedyś w końcu zadziałać.
Na nasz stół wjechała butelka najlepszego szampana, jaki serwowali w tej budzie. Poprzednie bąbelki za szybko uderzyły mi do głowy, ale naprawdę potrzebowałam się zresetować. Upić. Zapomnieć na chwilę. Chociaż na chwilę.
– Od kogo? – spytała Ewa kelnera.
– Z pozdrowieniami od pana Alvarez!
– Kurwa mać, pierdolę to wszystko! – wrzasnęłam, a mój krzyk wściekłości zginął w dudniącej wokół muzyce.
– Czemu się wściekasz?
Przecież nie mogłam jej powiedzieć prawdy! Już wyobrażałam sobie tę przemowę: Wiesz, mój facet jest w mafii. Nie mafii wołomińskiej – przecież znasz afery od naszych sąsiadów z Polski parę lat wstecz. Takiej prawdziwej, gdzie zabijają ludzi. Nie, no nie przyjmuj się, zabijają tylko tych złych. W jakim sensie złych? Co kopią szczeniaczki i nielegalnie depczą trawę na skwerze Karola. Albo tych, co dotykają ich kobiet. Jeśli pozwolę, komukolwiek się dotknąć zabije gościa. Nie no wiem, że jesteśmy w Czechach, ale chuj z tym, pewnie ma mnie tu ktoś na oku, kto będzie w stanie wykonać brudną robotę. Nie, kochana, wzięłam leki i nie, nie brałam narkotyków.
![](https://img.wattpad.com/cover/285865404-288-k110219.jpg)
YOU ARE READING
Złamana Róża - One of a Kind - Baleary tom #2 - WYDANA 15/05/2024
RomanceMoże już o niej słyszałeś... Może wydaje ci się, że znasz tę historię, opowiedzianą między wierszami... Ostatnie kilka tygodni mojego życia było nie tyle huśtawką nastrojów, ile pieprzoną kolejką górską bez hamulców. Dopiero pojawienie się w naszym...