Czwarty list

44 4 0
                                    

Kochana Mamo,

Nadeszła jesień i robi się coraz zimnej. Częściej też pada deszcz. Treningi z Duchami stają się coraz bardziej wymagające, szczególnie o tej porze roku, i głównie to tym się teraz zajmuję. Jesień i zima to pory roku, gdzie niewiele się dzieje w całym Fiore, więc w redakcji jest trochę spokojniej. Dzięki temu mam więcej czasu na prowadzenie poszukiwań. Ostatnio bardzo uaktywnił się Gajeel. Wszędzie go nosi. Podejrzewam, że to przez kolejne zlecenia od Rady. Nitek mi już na niego nie starcza... Ale przynajmniej wiem, że żyje.

Trzymam rękę na pulsie co do lokalizacji każdego z gildii. Jednak ta trójka jest nie do namierzenia. Parę dni temu zdałam sobie sprawę, że mogli przekroczyć granice Fiore i przebywać w innym kraju. W końcu Ishgar był ogromny. A poza tym kontynentem są przecież inne... Tylko jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, by Natsu dobrowolnie wszedł na łódź. Wątpię, by jego choroba lokomocyjna choć odrobinę się zmniejszyła. Skoro nie drogą morską, to pozostawał tylko ląd. Mogli schować się w górach przy granicy Bosco i Seven, ale to tylko hipoteza. Minęły już cztery miesiące i nadal nie mam o nich żadnej wieści. I nie zdołam zdobyć o nich informacji, jeśli są w innym kraju, ani tym bardziej na innym kontynencie. Zasięg moich informatorów tak daleko nie sięga.

Nie pozostaje mi nic innego, jak spoglądać w niebo. Może właśnie w tej chwili oni też na nie patrzą zmęczeni po kolejnym wyczerpującym dniu?

Nastała już ta pora roku, że muszę dogrzewać mieszkanie. Rozpalam więc w kominku i łapię się na tym, że dorzucam gałązki drzew owocowych. Natsu o tym nie wiedział, ale ja widziałam, jak za każdym razem, gdy mnie odwiedzał, zjadał płomienie z kominka i zastępował je swoimi, znacznie cieplejszymi. Nie wiem, jak on to robił, ale jego płomienie nie pożerały drewna tak szybko jak zwyczajny ogień. Gdy zauważyłam, co dla mnie robił, ukradkiem dodawałam do drwa owocowe gałązki, by bardziej mu smakowało. Później z uśmiechem obserwowałam, jak cały zadowolony z siebie zajadał się płomieniami i zastępował ogień swoim. Lubiłam tę jego błogą minę.

Dobry z niego chłopak, Mamo. I trochę mi smutno, że nie powiedział mi o swoich planach. Chętnie wyruszyłabym razem z nim. Często czytam list od niego, doszukuję się jakichś wskazówek, które mógłby mi zostawić. Sprawdzam, czy nie zaznaczył w nim, dokąd się skierowali i co planowali. Im dłużej patrzę w litery, tym boleśniej przekonuję się, że papier nie zawierał ukrytej treści. Coś takiego bardziej pasowałoby do Levy, może Erzy, ale nie do Natsu. On jest prostolinijnym człowiekiem o wielkim sercu. Obracam papier w palcach i patrzę na ostatnie zdanie, które daje mi tyle nadziei. Wrócimy za rok – mówi. Trzymam Cię za słowo, Natsu – powtarzam, ilekroć go czytam. I wiem, że spełni obietnicę. Zawsze dotrzymywał danego słowa. Wpatrywanie się w te koślawo zapisane litery stało się kolejnym moim nawykiem. Spoglądam na list przed wyjściem do pracy i po powrocie też. Trzymam go zawsze w pobliżu, bo to jedyne, co mi po nim zostało.

Chyba bardzo za nim tęsknię. Od paru dni to uczucie staje się coraz trudniejsze do zniesienia. Myślę, że to przez jesienną aurę. Ciężko cały czas być radosnym, kiedy za oknem taka ponura pora roku.

Wracając z pracy, zerkam na stragany. Niedawno dojrzałam świetną zbroję, która na pewno zainteresowałaby Erzę. Niestety nie było mnie stać, by kupić chociaż część, zresztą niepełny rynsztunek by jej nie zadowolił. Zapisałam namiary na kupca i przekażę je Erzie, gdy tylko ją spotkam. Wiem, że to zbyt wielka pewność siebie, by mówić o spotkaniu z nią, ale użycie słowa jeśli odbierałoby mi nadzieję.

Łapię się na tym, że odruchowo szukam go wzrokiem. Staram się pośród przechodniów odnaleźć różowe spiczaste włosy albo łuskowany szalik. Dwa dni temu wracając z pracy usłyszałam straszny huk i od razu pomyślałam o nim. Serce zatłukło mi w piersi i, niewiele się namyślając, pognałam do miejsca wybuchu. Natsu często coś niszczył, więc pomyślałam, że to mógłby być on. Jego moc była niekontrolowana. Dodajmy do tego wybuchowy charakter i zniszczenia gotowe. Szybko dotarłam do źródła hałasu, rozglądając się wokół uważnie. Niestety, to byli jacyś inni magowie. Odeszłam stamtąd zawiedziona. Nie zamierzałam wtrącać się w ich konflikt. Jak o tym teraz pomyślę, to trochę żałuję. Mogłabym przetestować nowe umiejętności... Czy ja naprawdę o tym pomyślałam? Mamo, jak bardzo ten chłopak mnie zmienił?

Brakuje mi przygód. Z Natsu i resztą zawsze było wesoło. Ruszaliśmy na wspólne misje. Dzieliliśmy radości i smutki. Byliśmy jak rodzina. Tego nauczyło nas Fairy Tail. To oznaczało być magiem tej gildii. Więzi. Rodzinne ciepło. Nadal nie mogę uwierzyć, że w takie dni jak ten nie mogę wstąpić do gildii, by porozmawiać z przyjaciółmi, napić się czegoś ciepłego i spędzić wspólnie czas. Natsu znów pokłóciłby się z Gray'em o błahostkę i wyzwałby go na pojedynek, którego Gray by nie odmówił. Ktoś zniszczyłby ciasto Erzy, więc dołączyłaby do bijatyki. Ja zaśmiewałabym się do łez, a następnie przypadkowo oberwała i trzymała się z dala, wysłuchując złośliwych uwag Happy'ego. Juvia dopingowałaby Gray'a. Mira śmiałaby się zza baru. Elfman znów krzyczałby coś o „prawdziwym mężczyźnie". Cana narzekałaby, że nie może w spokoju się napić. Wendy prosiłaby Natsu, by się uspokoił. Carla stwierdziłaby, że im i Erzie już nic nie pomoże.

I wiesz? Mimo tych beztroskich chwil, w sytuacji kryzysowej potrafiliśmy walczyć o dobre imię naszej gildii. O przyjaciół. O to zawsze warto walczyć.

Czy tak wygląda dorosłość? Każdy idzie swoją własną drogą i zapomina o wszystkich, przecina więzi, grzebie wspomnienia? Mam nadzieję, że nie. To nie może się tak skończyć! Chciałabym ich jeszcze raz zobaczyć! Z chęcią ruszyłabym już w tej chwili, by ich wszystkich odnaleźć, ale nie mogę. Paraliżuje mnie strach. Co jeśli rozpad Fairy Tail im nie przeszkadza? Może właśnie tego potrzebowali – ruszyć dalej? Boję się, że reszta nie zechce odnowić kontaktu, więc milczę.

Ponownie złapałam się na tym, że wpatruję się w ogień w kominku. Płomienie przypominają mi Natsu. Myślę, że inny rodzaj magii by do niego nie pasował. Jest bardzo ciepłą i uczuciową osobą. Przez to też niekiedy zachowywał się jak narwaniec, ale myślę, że to była jego zaleta, a nie wada. Poza tym kiedy trzeba było, potrafił zachować zimną krew. Poważniał z każdym dniem, z każdą kolejną przygodą. Zastanawiam się, jaki będzie, gdy ponownie go zobaczę. Czy pozostanie coś z tego rozbrykanego chłopaka wyzywającego wszystkich do walki?

A co ze mną? Ja też się zmieniłam. Dołączyłam do gildii, o której marzyłam od dziecka. I chociaż nie byłam tak silna jak Gray, Natsu i Erza, przyjęli mnie do swojej drużyny. Najsilniejsi magowie młodszego pokolenia Fairy Tail. Ich wiara we mnie uskrzydlała do tego stopnia, że kilkakrotnie przekraczałam swoje limity. Nadal nie dorównuję im poziomem. Oni już od najmłodszych lat hartowali swoje ciało i wzmacniali magię. Ja tak naprawdę zaczęłam czarować w wieku szesnastu lat, gdy opuściłam dom i zaczęłam żyć na własny rachunek.

Nie przeszkadza mi to. Dzięki Fairy Tail zdobyłam wielką siłę, o jakiej nawet mi się nie śniło i myślę, że jestem całkiem niezłym Magiem Gwiezdnej Energii. Zdołałam otworzyć Trzy Bramy Zodiaku w jednym czasie, wykonałam Ofiarne Przyzwanie Króla Gwiezdnych Duchów, częściowo opanowałam Formę Gwiezdnych Sukien i Ostateczną Magię Gwiazd. Nie mogę narzekać.

Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, Mamo.

Będę dalej ciężko pracować, byś mogła być ze mnie dumna.

Twoja kochająca córka,

Lucy

Gdziekolwiek jesteś || Lucy Heartfilia (NaLu)Where stories live. Discover now