Mashton

105 6 0
                                    

Michael wpatrywał się w swoje odbicie bez wyrazu. Jego zapadnięte szmaragdowe oczy, kosmyki blond włosów i blado-biała skóra stanowiły nieatrakcyjny widok. Westchnął, wypuszczając z siebie podmuch powietrza, i chwycił się hotelowej porcelanowej umywalki jak koła ratunkowego. Tym może być właśnie w tym momencie.

- Mikey? Jesteś gotowy? - głos Caluma przeszedł przez jego głowę, gdy pukanie rozbrzmiało w maleńkiej łazience. W tle słyszał Luke'a, wygłupiającego się przy Xbox'ie.

- Chwileczkę? - udało mu się wymusić przez zęby. Nie pozwolił łzom uciec i zamiast tego odkręcił wodę, aby umyć twarz. Szarpiąc ręcznik z wieszaka za sobą, poczuł, że coś upadło na podłogę obok jego stopy.

Butelka wyjątkowo silnego Tylenolu*.

(* związek chemiczny, stosowany jako lek o działaniu przeciwbólowym i przeciwgorączkowym)

- Naprawdę tandetna marka - pomyślał, bo to był ten tani, który Liz znalazła w Walgreens** na rogu w ostatnim mieście, do którego pojechali, na wypadek, gdyby któregoś z chłopców bolała głowa lub się zranił. To było Dallas? A może Denver.

(** amerykańska firma działająca jako druga co do wielkości sieć sklepów aptecznych w Stanach Zjednoczonych)

Nagle mała buteleczka stała się bardzo ciężka w jego dłoni.

- Tylko kilka tych tabletek może sprawić, że wszystko zniknie. Wszystkie zmartwienia, problemy, nienawiść... Wszystko - wyszeptał do siebie.

Dość szybko podjął decyzję.

Michael odkręcił buteleczkę i powoli wysypał zawartość na dłoń. Jedna zamienił się w dwie, dwie w trzy, a potem w sześć, siedem, osiem. Wtedy usiadł. Dziesięć malutkich białych tabletek spoczywało w jego dłoni, a w drugiej znajdowała się cała butelka.

Trzęsąc się, wstał, stając twarzą do siebie w lustrze. Powoli zaczął podnosić garść tabletek do ust, nie mogąc się doczekać ulgi, którą z pewnością przyniosą. Zamykając oczy, odchylił głowę do tyłu i...

- Mike?

Szybko otworzył oczy, upuścił butelkę i tabletki, pozwalając im rozsypać się wszędzie dookoła. Nie powinien był tu być.

- Mike, co się do cholery dzieje? Co to było?

Ashton.

Ashton Fletcher Irwin.

- Michael, otwórz te pieprzone drzwi, natychmiast.

Oczy Michaela rozszerzyły się, gdy ogarnął swoje położenie. Wszędzie były porozrzucane tabletki. Upadając z hukiem na ziemię, szybko próbował je wszystkie zebrać...

- MICHAEL GORDON CLIFFORD, OTWÓRZ.

- Ash, uspokój się.

- ZAMKNIJ SIĘ CALUM. MIKE!

- Cal, zawołaj Harry'ego i Louisa.

- Lu...

- Teraz. Harry pomoże, a Louis otworzy drzwi. Idźcie.

Clifford usłyszał, jak któreś drzwi trzasnęły, gdy Cal pobiegł szukać chłopców. Zaczął gorączkowo wrzucać tabletki do toalety, jednak prawie bezgłośnie.

- Mike, PROSZĘ!

- Oddychaj, Ashton. Musisz oddychać.

- Nie mogę go stracić, Luke. On nie może być martwy. Nie może.

Michael zamarł. Dlaczego miałby być martwy? Usłyszał, jak ciało Ashtona osuwa się przy drzwiach.

- Wiem, Ash. Lou zaraz otworzy drzwi i chcę, żebyś poszedł z Harrym, dobrze?

- Nie mogę go zostawić! Nie w ten sposób!

- Nie mogę pozwolić ci się z nim zobaczyć. Jesteś w szoku.

- Ale ja go kocham...

Drzwi do pokoju zatrzasnęły się, gdy Cal, Louis i Harry weszli do środka.

- Przesuń się - zimny, lekko drżący, głos Louisa, przebił się przez koncentrację Michaela. Szybko powrócił do wyrzucania tabletek.

- Mikey? Tu Harry. Słyszysz mnie?

Michael zamarł, przypadkowo wypuszczając z siebie skomlenie.

- Słyszałem to. Możesz coś powiedzieć? Ash się tu trzęsie i myślę, że poczułby się lepiej z twoim głosem.

Zastanawiał się przez chwilę. Louis w tym czasie odblokował drzwi.

- Nic mi nie jest.

Praktycznie mógł poczuć, jak napięcie w sąsiednim pokoju się rozwiewa.

- Chyba nie jest w porządku, kochanie. Możesz otworzyć? Tylko dla Hazzy?

- Nie - nie chciał Harry'ego. Nie teraz.

- Proszę?

- Chcę Asha.

Irwin wypuścił lekko zaskoczone "oh!" zabarwione ulgą.

- Ok, wchodzi do ciebie.

Clifford szybko wrzucił do toalety ostatnią tabletkę, jaką udało mu się znaleźć.

- Mike.

Zadrżał, podnosząc głowę, aby spotkać łzawiące, bursztynowe oczy Asha i obdarzył słabym uśmiechem swojego pięknego chłopaka.

- Och, Mike.

Ashton pozwolił swojemu ciału podejść w stronę Michaela i po prostu usiadł obok niego.

- Wziąłeś tabletki?

- Nie.

Ramiona Ashtona owinęły się wokół bladego chłopca i przyciągnęły go blisko. Michael wypuścił łzy, pozwalając im spływać strumieniem po twarzy, i schował głowę pod brodą Asha. Prawa ręka Irwina wplątała się w jego włosy, a lewa przyciągnęła blondyna na swoje kolana, by mógł szeptać mu do ucha słodkie słówka.

Dwaj chłopcy siedzieli tak przez wiele godzin, opierając się o wannę.

Clifford zasnął jako pierwszy. Gdy jego oczy się zamknęły, Ash podniósł go jak pannę młodą, upewniając się, że spłukał zawartość toalety. Położył go na ich wspólnym łóżku, przykrył, po czym wczołgał się do środka i zaczął śpiewać Mike'owi do ucha.

Lights will guide you home,
And ignite your bones,
And I will try,
To fix you. ***

A jeśli Michael uśmiechnął się delikatnie i rozpłynął w bezpiecznych ramionach chłopaka, Ashton udawał, że tego nie zauważył i przytulił go mocniej.

(*** fragment piosenki Coldplay - Fix You)

5SOS - One Shots (Tłumaczenia PL)Where stories live. Discover now