2. Dzień 1 - Ludzie bardziej nietypowi, niż zwykle.

33 4 0
                                    

Taksówka podjechała pod budynek, który nie wyglądał zbyt przyjaźnie i nie napawał przyjemną aurą.
Z samochodu wysiadł Nick, wyjął z bagażnika walizkę i zapłacił kierowcy.
Spojrzał ostatni raz na klinike, po czym wszedł do jej środka. W środku dużo ludzi śpiewało, mimo że nawet nie grała żadna muzyka. Przywitał się serdecznie z recepcjonistką po czym ona bezdusznie podała mu klucz do pokoju.
- Pokój trzydziesty siódmy na pierwszym piętrze, ale najpierw proszę iść do gabinetu kierowniczki. Idzie sie tutaj korytarzem i piąte drzwi po lewo.
Westchnął i poszedł w strone długiego korytarza. Gdy dotarł zapukał w drzwi, po czym dostał zezwolenie na wejście.
- Nicholas, tak? Prosze podać mi swoją walizkę.
Kobieta zaczęła grzebać w bagażu, wyjmować z niego różne rzeczy i chować do pudła.
- Oh, golarka. Słusznie... żebym nie podciął sobie żył! - rzucił żartobliwie. - Ale dlaczego pani chowa pasek do spodni? Żebym się nie powiesił? - zaśmiał się cicho.
Kobieta z kamienną twarzą wyjęła małe plastikowe pudełko, które zapełnione było tabletkami.
- No co? To na bóle w krzyżu. - zbagatelizował.
- Twoje rzeczy zostaną oddane po rehabilitacji, natomiast to dla jasności wyląduje w sedesie, także tak. Żeby nie było wątpliwości - dzwonić można w określonych godzinach, a romanse z pacjentami są zabronione. Ah, no i nie wkurzaj się o pieśni, tutejsi lubią sobie pośpiewać, a to lepsze niż codzienna modlitwa o zbawienie.
Przytaknął. Wziął swoją walizkę i wyszedł z pomieszczenia, udał się po schodach na górę. Podczas drogi zauważył kilku charakterystycznych ludz. Chociażby śpiewających chłopaków w wieku Nicholasa, co w głównej mierze się rzucało w oczy, ponieważ większa część pacjentów była w średnim wieku.
Kiedy dotarł do drzwi oznaczonych cyframi "37", włożył klucz do zamku i spróbował przekręcić. Jak się okazało, drzwi były otwarte, więc chłopak po prostu wyjął klucze i wszedł do środka
Pokój urządzony był skromnie. Na jednej z beżowych ścianach widniała tablica korkowa, która zapełniona była po jednej stronie czyimiś zdjęciami. W tej samej części stało łóżko zapełnione maskotkami. Na przeciw niego stało drugie, tym razem puste, czyli najpewniej należące do Nicka.
Po obu stronach stały komody na ubrania i szafki nocne koło łóżek.
Rzucają się w oczy również drzwi, które prawdopodobnie prowadzą do łazienki. Każdy mebel wykonany był z ciemnego, dębowego drewna. Wszakże wszystko wyglądało razem mało przytulnie, aczkolwiek spójnie.

Po niedługiej chwili nadeszła pora obiadowa i pacjenci rozeszli się do niedużej stołówki. Woń unosząca się w niej zdradzała co znajdzie się na talerzach.
Nick wszedł, odebrał swój posiłek i zaczął szukać wolnego miejsca. Gdy nagle usłyszał donośny głos:
- Hej! Jesteś nowy? Przyłącz się do nas.
Od razu rozpoznał młodą, wyróżniającą się grupę. Wzruszył ramionami i przysiadł się do nieznajomych, którzy zaraz zaczęli toczyć spory.
- Kokaina?
- Wygląda na ćpuna.
- Nie, nie, wydaje mi się że marihuana.
Spojrzał na nich z lekkim zmieszaniem. Po czym zerknął pytającym wzrokiem na tego, co go zawołał.
- Chodzi o to co bierzesz.
- Aah! Uhm... Nie wiem, w sumie lubię pić. Nie uważam, że jestem uzależniony i niedokońca rozumiem dlaczego tu jestem.
- Trafiłem. - rzekł dumny z siebie wysoki blondyn.
- Że jestem ćpunem? Nie bardzo...
- Ah, zmieniając temat. Skoro jesteś nowy zapewne masz ze mną pokój! - uśmiechnął się chłopak o jasnych włosach, który przed chwilą zaprosił Nicka do stołu. Nicholas rozpoznawał go również ze zdjęć w pokoju. - Jak masz na imię?
- Nick.
- Ja mam na imię Clay. Wysoki, blond małolat to Tom, natomiast ten brunet to Will. Jest jeszcze Karl, ale poszedł do toalety.
- Oh, okej.

Wszyscy udali się do swoich pokoi od razu po tym jak skończyli jeść obiad.
- Pomóc ci się rozpakowywać? - Powiedział blondwłosy chłopak, który bujał się najwidoczniej z nudy.
- Nie trzeba. Tak czy inaczej się nie rozpakowywuję, wolę mieć rzeczy w walizce. Nie planuję zostać tu na długo.
Clay tylko westchnął.
Przez kolejne pięć minut było cicho jak w grobie.
- Nie idziesz do kolegów, hm? - spytał Nick, który w chwili obecnej leżał i patrzył w sufit.
- Eh, nie. Will spędza czas z Tomem na przechwyconym switchu. Podobno podrzucili go ich koledzy, z którymi zresztą teraz grają.
- A tamten Karl, o którym wspominałeś?
- Ah, Karl! Nie widziałem go od pory przed obiadowej..
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. - rzucili synchronicznie.
- Clay, widziałeś tamtą babke od fajek, bo chciałe-.. - do pomieszczenia wszedł chłopak o ciemnych włosach i szarych oczach. Miał piękną porcelanową cerę oraz złote okulary na nosie. Beżowy sweter z białym kołnierzykiem oraz rzucające się w oczy pomalowane paznokcie na pastelowo.
- O wilku mowa. - zaznaczył blondyn.
- Karl, tak?
- Mhm. Ty natomiast Nicholas, ten nowy.
Ich spojrzenia się spotkały, co stało się dość niezręczne.
- Karl, o co się pytałeś? - spytał Clayton.
- O coś o czym nie powinniśmy rozmawiać przy innych.
Nicholas zerknął pytającym wzrokiem na jasnowłosego.
- Dotrzymujesz sekretów, Nick?
- Można mi zaufać. Właściwie tak czy inaczej słyszałem o co pytał Karl i jedyne o co mogę spytać - moge zajarać z wami?
Oboje się zgodzili, w ten sposób rozpoczęła się ich "porypana" relacja.

[ZAWIESZONE] 30 days of freedom / KARLNAPWhere stories live. Discover now