𝒑𝒂𝒓𝒕 𝒐𝒏𝒆 chapter XV

93 7 16
                                    

14 maja 1976 r.

Ann Marie przeczesała palcami swoje kasztanowe włosy, ziewając przeciągle. Nie spała najlepiej, w zasadzie już nie spała najlepiej od paru dni. Także od paru dni nie rozmawiała z Syriuszem. W zasadzie to nie rozmawiała z nikim, ograniczała się do Marlene, która uparła się, że musi pomóc jej wybrać suknię na ślub i wesele jej matki. Udało się to i już w ten sam dzień odpisała Antonowi na jego list.

Marlene zaczęła martwić się stanem swojej, zazwyczaj żywiołowej i wiecznie roztrzepanej przyjaciółki. Od już ponad tygodnia Leslei przestała być sobą. Nie miała pojęcia co mogło wprowadzić ją w taki nastrój. Wykluczyła już wszystkie czynniki. Wszystkie o których wiedziała, ale nie miała pojęcia jak jej pomóc. Jedyną osobą, która byłaby w stanie był  Syriusz Black. Zabierała się do rozmowy z nim. A Marlene była inteligentna i miała wyczuloną swoją kobiecą intuicję. Naturalnie wiedziała, że nie może powiedzieć mu wszystkiego na raz, bo chłopak od razu zabierze całą winę na siebie i pobiegnie w te pędy do Ann Marie. A to wszystko zapewne pogorszyłoby sytuację. Gryfon więc musiał zachować dyskrecję. Cały plan rozmowy miała już w głowie i miała jeszcze nadzieję, że sam nie zacznie rozmowy, bo to miałoby katastrofalne skutki.

Teraz blondynka uniosła lekko powieki, pierwsze promienie słoneczne przechodziły przez zasłonę wiszącą na oknie. Zrzuciła z siebie kołdrę, bo było naprawdę gorąco. Zdmuchnęła kosmyk włosów z twarzy i zobaczyła drobną, zgarbioną przyjaciółkę wychodzącą z dormitorium. Jak diametralnie postawa Ann Marie zmieniła się. Jak bardzo dziewczyna zmizerniała przez ostatnie dni.

Weszła do Pokoju Wspólnego. Naprawdę miała szczerą nadzieję nikogo tam nie zobaczyć. A w szczególności nie spodziewała się tam jednego ze swoich przyjaciół. W końcu mało kto tak wcześnie wychodził z dormitorium. Syriusz jednak był tam i siedział na kanapie z nogami na stole, nucąc coś cicho. Gdy ją zauważył rozpromienił się cały i zerwał się z miejsca. 

- Witaj, Ptaszyno - przywitał się. Ann zerknęła w jego stronę i prawy kącik jej ust podniósł się nieznaczne. Serce zabiło szybciej, a po chwili w żołądku pojawił się nieprzyjemny skurcz. Zobaczyła książkę do Historii Magii i przypomniała sobie, że chłopak ostatnio zawalił sprawdzian z tego przedmiotu. A potem spojrzała na wyraźne cienie pod jego oczami. Miała skończyć z tym wszystkim dawno temu.

- Cześć - mruknęła. Chłopak westchnął i doskoczył do niej. Pociągnął ku sobie. - Puszczaj mnie - nieprzyjemne warknięcie wydobyło się z jej ust.

- Nie.

Po chwili oboje szamocząc się, a w zasadzie Ann się szamotała, wylądowali na kanapie. Syriusz puścił ją i usiadł znów jak cywilizowany człowiek, strzepując niewidzialny kusz z koszuli.

- Unikasz mnie - stwierdził, a jego głos zabrzmiał bardzie jak załamane jęknięcie. Ann chciała zaprzeczyć, wstać i iść spokojnie na śniadanie. Jednak jego zmęczony ton i błagalne spojrzenie, skutecznie ją zatrzymały. Dziewczyna westchnęła, a jej głowa opadła na piersi. Nie miała siły nawet na rozmowę - Annie, powiedz mi proszę co się dzieje - poprosił - Wiesz przecież, że mi na tobie zależy, bardzo - dodał.

- Właśnie o to chodzi - jęknęła, a jej smutny głos odbił się echem w głowie chłopaka.

- Jak to?

- Nie rozumiesz - to pytanie zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie, a jej głos był drżący, załamany. I taka w tym momencie była też Ann Marie - drżącą i załamana. Syriusz rzeczywiście nie rozumiał. Nie odezwał się jednak, czując, że żal zżera go od środka. Miał niezbite wrażenie, że coś wypala mu wnętrze klatki piersiowej. Strasznie nienawidził tego, że Ann Marie cierpiała, nienawidził tego, że nie potrafił jej pomoc. Te wszystkie wydarzenia z tego roku zaczęły ją przytłaczać. Nowy narzeczony matki, przeprowadzka, ślub, a jeszcze za niedługo oboje mieli pisać SUMy. Dziewczyna przestała nadążać za wciąż przyspieszającym światem. Dzieliła się z nim wszystkim. Ale Black nic nie mógł zrobić, a jeśli mógł to nie wiedział co. Próbował z nią rozmawiać, chciał nawet pisać list do jej matki, mógł nawet iść do pielęgniarki by dała mu jakieś wskazówki. - Nie mogę tak dalej - podniosła głowę, była wręcz zdesperowana. - Syriuszu ja nie chcę więcej cię wykorzystywać...

- Annie, ty...

- Miałam ci wszystko powiedzieć, tak? - chłopak przełknął ślinę i kiwnął niechętnie głową. Nie chciał wiedzieć, nie chciał usłyszeć z jej ust tego, co zamierzała powiedzieć - Nie chce tego dłużej ciągnąć. Ty dajesz, a ja tylko biorę. W końcu to cię przemęczy. Przecież twoje oceny już się pogorszyły, chodzisz nieprzytomny, bo prawie nie śpisz.  I to wszystko z mojej winy. Skończmy z tym, poradzę sobie ze swoimi problemami, a wtedy ty dasz sobie radę ze swoimi.

- Ann, przecież taka jest moja rola jako twojego... - zaciął się i spojrzał w jej fiołkowe oczy- twojego przyjaciela - sprzeciwił się - Jeśli mam nie spać to nie muszę, oceny to tylko literki na pergaminie. Po co to komu skoro masz być nieszczęśliwa. Chcę tylko tego - zbliżył się do niej i chciał chwycić jej dłoń, jednak niespodziewanie napotkał, zamiast jej cieplej skóry, materiał tapczanu. - Ann, jestem w stanie to zrobić. Tak robią przyjaciele. Czy nie zrobiłabym tego samego dla mnie?

- Nie robię. To wszystko jest zbyt jednostronne! - zerwała się z kanapy, jednak po chwili znów na niej usiadła. - Powiedziałam ci już o co chodzi. Uszanujesz moją decyzję? - spytała szeptem i Syriusz niemal jej nie usłyszał. - To jest ostatnia rzecz jaką możesz dla mnie zrobisz.

Ale uszanował jej decyzję.

Pozwolił Ann Marie odejść. I choć zrozumiał, że to wszystko dla jego dobra, nie umiał się z tym pogodzić. To było nieproporcjonalne to paru zarwanych w nocy godzin i braku czasu na naukę. Oceny Ann też spadły, drastyczne się zniżyły. Jedynie z transmutacji pozostawały dobre. A czy ona spała tak jak powinna? Przecież zdawał sobie sprawę z tego, że jak tak dalej pójdzie to dziewczyna będzie wyglądać jak duch. Gorzej niż Krwawy Baron.

Wolałby wyglądać tak razem z nią, niż patrzeć na nią.

„Nie mów nikomu"

Usłyszał jeszcze, zanim Ann Marie wyszła z Pokoju Wspólnego. Czyli miało to pozostać między nimi. Nikt nie miał się dowiedzieć. Wszyscy mieli myśleć, że jest jak dawniej. Ann i Syriusz, w oczach innych, wciąż byli przyjaciółmi, pomagającymi sobie niezależnie od sytuacji.

Tak powinno pozostać. Syriusz chciał, by tak pozostało. Syriusz nie bez przyczyny został przydzielony do domu Lwa. I Syriusz nie zamierzał poddać się bez walki.

Czarno na Białym | Syriusz Orion Blackحيث تعيش القصص. اكتشف الآن