5) Winda

101 14 3
                                    


**

 - Czemu on cię tak omija, Nines? - zapytał wreszcie Hank, podchodząc do biurka RK900, gdy Gavin poszedł po kawę. - Przywaliłeś mu, czy jak? Ucierpiało jego nabzdyczone ego?

Nines uporządkował papiery na biurku.
- Nie, panie Anderson, nie uderzyłem go i nie pokłóciliśmy się. - odparł krótko android. - Przejdzie mu. Znam go.
- To już drugi tydzień – zauważył porucznik. - Wygląda na to, że stało się coś gorszego, niż rozlanie mu kawy. Drugi tydzień Reed się tobą wysługuje, a ty ciągle milczysz. Nie powinieneś wnieść skargi o złe traktowanie?
- Wszystko jest w porządku, panie Anderson. - powiedział z naciskiem Nines, wracając do swojej pracy. - Dziękuję za troskę. Dam sobie radę.
- Z pewnością – wymruczał Hank – Ale jak tak dalej pójdzie, okaże się, że wyręczasz Reeda we wszystkim, więc jest tu kompletnie zbędny, i kapitan Fawler to zauważy.

 Hank powrócił do swojego biurka i wymienił z Connorem kilka zdań po cichu. Connor zerknął w kierunku Ninesa, a potem na Gavina stojącego przy automacie do kawy. I potaknął Hankowi.
Nines wbił wzrok w ekran. Dobrze wiedział, że mówili między sobą, o nim i jego partnerze. Nawet nie musiał ich podsłuchiwać.

**

 - Cześć, Nines – pozdrowił drugiego RK Connor, udając, że wpada na niego zza rogu biura. - Jak leci? Nadal głowisz się nad tą sprawą porywacza?

 Nines, obrzucając Connora dłuższym, podejrzliwym spojrzeniem, poprawił na ramieniu torbę, w której trzymał dokumenty dla Reeda.
- To nie jest prosta sprawa – odrzekł. - Brak poszlak, mało dowodów, jeden świadek, w dodatku chory... Robię, co mogę, Connor. I jestem już coraz bliżej.
- A Reed? - zagadnął RK800. - Reed ciągle przesiaduje w domu?

 Nines zmarszczył brwi. Nie spodobał mu się protekcjonalny ton Connora.
- Pan Reed pracuję nad sprawą zdalnie. - wyjaśnił rzeczowym tonem. - Ostatnio nie czuje się najlepiej. Nadzoruje całe dochodzenie. Jesteśmy ciągle na linii. Dzwonię do niego co jakiś czas.
- Och? Coś mu dolega? Może potrzebuje lekarza? - dopytał Connor, stając umyślnie tak, że zagradzał drugiemu śledczemu drogę. - Znając go, nie zechce wpuścić pielęgniarki przez drzwi wejściowe, a co dopiero do swojego pokoju.
- Nie, nie w tym rzecz... Po prostu psychicznie nie czuje się najlepiej. - Nines wbił spojrzenie w ścianę. - To chyba moja wina. Za bardzo go naciskałem. - powiedział ciężkim głosem, a dioda na jego skroni zaświeciła się na żółto.
- Ty go naciskasz? - zdziwił się Connor. - Przecież to on ci ciągle ubliża.
- To jego sposób na okazanie troski – powiedział krótko Nines. - Nie robi tego umyślnie.
- Nieumyślnie wyzywa cię od idiotów? - zapytał Connor z nutą sarkazmu. - Słuchaj... Jeśli... Potrzebujesz jakiejś pomocy, to możesz na mnie liczyć, Nines.

 Nines spojrzał na jego twarz, próbując rozczytać, co się kryło za tym oświadczeniem.
- Nie dasz rady mi pomóc. - oznajmił. - Reed potrzebuje czasu.
- Czasu, do czego? - zapytał dociekliwie Connor. - Jak tak dalej pójdzie, to go wykopią z pracy. Odwalasz za niego całą robotę. Pojawia się tylko na składanie dokumentacji. - wyliczał racjonalnym tonem RK. - Kiedy przychodzi, burczy coś pod nosem i unika wszystkich rozmów prywatnych. Unika nawet Tiny. - dodał z nutą nacisku. - Co się dzieje, Nines? Coś się między wami stało, że jak na ciebie patrzy, to musi odwracać wzrok?

 Nines zagryzł zęby. Domyślał się, że Connor wyłapie więcej problemów, niż ludzie, ale nie sądził, że tak szybko spróbuje ich rozgryźć.
- Wydaje ci się. - RK użył blefu. - Może odwraca wzrok, bo mu dogadałem.
- Tak? I co mu takiego powiedziałeś? - naciskał dalej Connor, widząc żółtą diodę na jego skroni. - Przez to właśnie zaczął cię unikać?
- Dość. - powiedział krótko Nines. - To nasza sprawa, Connor.

Fenomen // Detroit: Become Human // Reed900 bxb fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz