3) Klub

110 17 12
                                    

**

 Gavin siedział w klubie nocnym, udając, że popija drinka, choć ani razu nie zamoczył ust w alkoholu.
Nie zrobił tego z dwóch powodów.
Po pierwsze, był na służbie podczas tajnej misji, a po drugie, był święcie przekonany, że nie byłby w stanie przełknąć choćby i własnej śliny, ponieważ widok, który miał przed oczami, skutecznie odebrał mu możliwość właściwej koordynacji ruchowej.

I nie jemu jednemu.

 Mężczyźni, którzy siedzieli obok, w pierwszym rzędzie, również utracili umiejętność trzeźwego myślenia. Jeden z nich siedział z półotwartymi ustami, inny poczerwieniał na twarzy – i tego Gavin prędko zapamiętał - a jeszcze kolejny szykował się, by resztą zawartości portfela, czyli sporym plikiem banknotów, obsypać wijącą się tuż przed ich twarzami postać na podeście.

 Na Ninesa.
W przebraniu pokojówki.
W pończochach i czarnych szpilkach.
I w bardzo krótkiej spódniczce.

 Nienesa, który dla dobra prowadzonej sprawy zasugerował detektywowi, że poudaje pracownika klubu, a dokładniej, męską dziwkę, by Gavin mógł w tym czasie namierzyć ich cel.
Niestety Gavin, wbrew sobie, kompletnie nie potrafił skupić się na żadnym celu.
Nie wtedy, gdy RK900 kręcił biodrami w tak zmysłowy sposób, że gdyby Reed nie wiedział o planie, sam by go natychmiast zatrudnił jako pana do towarzystwa.

 Detektyw spróbował oprzytomnieć. Potarł twarz i ostrożnie zerknął do tyłu, próbując wyszukać wzrokiem ciemnoskórego mężczyznę z charakterystyczną blizną na oku, który wymykał im się już od dobrego tygodnia.
Zamiast niego, zobaczył tylko gęstniejący tłum innych zainteresowanych facetów, którzy, rozemocjonowani występem RK900, zaczynali przeliczać pieniądze w portfelu, by być w pogotowiu, gdy ten tylko zejdzie ze sceny.

 Reed już komponował w myślach tyradę dla Ninesa, by wyrazić swoje niezadowolenie co do jego nadmiernego wczuwania się w rolę dziwki, gdy kątem oka zobaczył wreszcie nową osobę, wchodzącą do lokalu. Poznał ją. Na ich szczęście, był to poszukiwany podejrzany. Maximilian Deers; alfons, dwukrotnie oskarżony o morderstwo, któremu za każdym razem udało się wyłgać.
Reed zacisnął z determinacją zęby.
Nie dziś, Deers. Tym razem się nie wywiniesz. - pomyślał.

 Deers, zgodnie z założeniami, podszedł do Ninesa, tańczącego na rurze, i, również zgodnie z podejrzeniami, sięgnął do kieszeni po tajemniczy przedmiot, którym ogłuszał wybrane przez siebie androidy.
 Reed, w pierwszym odruchu, wymacał za marynarką uchwyt pistoletu, ale chwilę potem powstrzymał się i poczekał, aż Deers zbliży się jeszcze bardziej.

 Ktoś zaczął się nagle wydzierać na zewnątrz lokalu. Padło kilka pojedynczych strzałów.
Tłum gapiów rozproszył się, a ich uwaga skoncentrowała się głównie na sytuacji za szybą.
W środku również rozległ się głośny strzał. W moment później wpadł granat dymny i zaciemnił całe pomieszczenie.

- Nines! - krzyknął Reed, wyrywając się wprzód. Dawno już nie czuł takich ciarek na plecach. Za wiele rzeczy działo się naraz.
Nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Gavin przeciskał się przez tłum, rozpychając łokciami, by dobrnąć do Ninesa, zanim dorwie go Deers.

Nagle, jak na złość, tłum zdawał się zgęstnieć.

- Szlag! - wycedził przez zęby, docierając do rury, przy której nikt już nie stał. - Szlag. Nines! Nines, gdzie jesteś, odpowiadaj!

 Reed usłyszał nagle świst, a potem coś ciężkiego uderzyło go w potylicę. Zachwiał się i stracił równowagę, ale strzelił na oślep w kierunku, z którego nadszedł cios. Ktoś krzyknął, rozległ się jakiś łomot, a potem, w oparach gazu, Gavin zobaczył Deersa, który wyciągnął już urządzenie resetujące androidy i szykował się, by wcisnąć je w tył głowy pochylonego Ninesa.
Ninesa, który zajmował się właśnie starszym mężczyzną, wyglądającym na będącego w trakcie ataku serca.

Fenomen // Detroit: Become Human // Reed900 bxb fanfictionWhere stories live. Discover now