7. STRASZNA CHAŁA W GŁOWIE

Start from the beginning
                                    

Odwróciła głowę z powrotem w stronę Kacpra. Odpisywał szybko na wiadomość; lekko marszczył brwi, uderzając kciukami w klawiaturę. Od kilku tygodni miał dziewczynę. Studiowała podatki i doradztwo podatkowe drugiego stopnia. Misia nie wiedziała, dlaczego zakodowała sobie tę informację w głowie. Może dlatego, bo — choć nie znała jej imienia —uważała dziewczynę za bardzo ładną. Karolina wołała za nią Calineczka przez niski wzrost. Michalina zapewne poznałaby prawdziwe imię Calineczki, gdyby Kacper ją tu dziś przyprowadził, ale cała grupa miała niepisaną zasadę — żadnych drugich połówek na spotkaniach. Wyjątkiem pozostawała połówka wódki.

Misia nie wiedziała, jak miała odezwać się do Kacpra. Nie do końca też chciała, mimo że czuła obowiązek bycia wobec niego miłą za to, co dla niej zrobił. Nadal nie wybaczyła mu postawienia na jej drodze Sylwestra Strzemeckiego oraz późniejszego zrzucania winy na kogoś innego, ale umiała docenić gest z parkietu. Nie chciała zaglądać Kacprowi do telefonu, patrzyła więc na jego twarz. Nie zwracał zupełnie na Michalinę uwagi, pisał coraz szybciej. Może nie wymieniał wiadomości ze swoją Calineczką tylko z kimś innym. Misia nie wiedziała. Był kolegą Karoliny. Karolina nie miała mu niczego za złe, tego dnia z trzy razy uderzyła go pięścią ramię — to świadczyło o jej dobrym humorze.

— Mordy, słuchajcie!

Misia w ostatniej chwili powstrzymała okrzyk grozy. Instynktownie przybliżyła się do Kacpra, którego również wystraszył nagły ruch przy stoliku. Karolina wyskoczyła znikąd — przed chwilą jeszcze wywijała na parkiecie, zadowolona z siebie. Teraz, zdyszana i spocona, nachylała się do nich, szczerząc zęby. Podskakiwała w miejscu do rytmu piosenki brzmiącej jak seria przypadkowych strzałów. Misia czuła, że nadchodził ból głowy. Musiała sobie co rusz przypominać, dlaczego tu dziś przyjechała. Dla siebie. Dla podtrzymania więzi z kimś innym niż jej narzeczony i Tosia. Robiła to dla siebie. Dla siebie.

Dla siebie, dla siebie, dla siebie.

— Mordy — powtórzyła Karolina. — Jest domówka gdzieś tam, Sławek i reszta chcą iść. Ale! No mówiłam, słuchajcie. — Machnęła ręką na Kacpra, który chciał jej przerwać. — Ale ja nie chcę iść i widzę, że wy też tak średnio. Jak teraz wyjdziemy, to Sławek nas nie capnie, bo poszedł się odlać. Szybka decyzja. Tak czy srak. Szybko!

— Gdzie chcesz znikać? — zapytał Kacper. Misia w duchu powtórzyła za nim.

— Napisałam już do Olgi. Powiedziała, że możemy przyjść na jakieś driny, bo już skończyła pisać coś tam do roboty. No to jak? Jedziemy?

— Ja nie mogę — powiedziała Misia słabym głosem. — Prowadzę, a poza tym...

— Miśka, nie będziesz się chyba uczyć w nocy jeszcze przed nowym semestrem? — przerwała jej Karolina. — Przenocujemy cię. Mamy dużą kanapę. Kacpi będzie spał na podłodze. No weźcie, stare kapcie. Oldze będzie przykro.

Michalina spojrzała na Kacpra, w tym samym czasie on spojrzał na nią. Nie umiała odczytać tego, co widziała w jego oczach. Nie miała zbytniej ochoty nigdzie iść. Karolina trafiła w dziesiątkę z nauką — Misia wyobraziła już sobie nocną sesję robienia notatek na ewentualną wejściówkę w poniedziałek. W ostatnim semestrze studiów trafiły im się ćwiczenia, przed którymi ostrzegali starsi studenci, ale przynajmniej dawały wymówkę, gdyż trzeba było systematycznie powtarzać na nie materiał. Zacisnęła mocno wargi. Karolina podskakiwała w miejscu, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi. Misia westchnęła cicho.

— No dobrze — powiedziała.

Karolina zabębniła palcami w stolik, a potem doskoczyła do Michaliny, by zostawić na jej policzku naprawdę głośnego całusa. Kacper parsknął śmiechem. On nie dostał tak wylewnych podziękowań — Karola pokazała mu środkowego palca. Przez bardzo krótką chwilę Misia poczuła się jak kilka lat temu, kiedy siedzieli w bufecie na piętrze wydziału, przerażeni pięcioma latami wykładów, kodeksów, wejściówek, kolokwiów.

Wczesna jesieńWhere stories live. Discover now