20 + epilog

243 13 2
                                    

[Pov] Scott

Kiedy Derek wszedł do domu w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Na początku chciałem zadać je Stilesowi, ale zrozumiałem że on pewnie nie chce mnie widzieć... Postanowiłem że porozmawiam z Rin. 

- Dlaczego zajmujesz się Stilesem? - Zapytałem o pierwsze co mi przyszło go głowy. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. - Znałam jego matkę. Dobra i pomocna kobieta... Kilka razy przyprowadziła do mnie Stilesa... Pewnej nocy przyszła do mnie zapłakana i poprosiła mnie abym w razie problemów zajęła się Stilesem... Oczywiście się zgodziłam. - Wzruszyła ramionami i wróciła do patrzenia w przestrzeń. 
Ja również skupiłem się na jednym punkcie...

Po jakichś 5 minutach dołączyli do nas Peter i jego ekipa. Po upływie kolejnych pięciu minut Derek w końcu wyszedł z domu. Na jego buzi był wielki uśmiech, a za nim szedł Stiles... 
W moich oczach od razu pojawiły się zły, a z ust zaczęły lecieć słowa przeprosin i obietnice że więcej tak nie postąpię. 

Stałem tak z nim przez jakieś kilka minut aż w końcu oddał uścisk i również przeprosił... 

Odszedłem od niego z uśmiechem i zacząłem się przyglądać jak bardzo się zmienił... 
Powiem szczerze że naprawdę bardzo się zmienił... 
Na głowie ma więcej włosów, jest bardziej umięśniony i dużo innych rzeczy... 

- Ale się zmieniłeś przez ten cały czas... - Powiedziałem w końcu ocierając łzy. - Ja się zmieniłem, a ty nadal śmierdzisz psem. - Odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na ustach. Wszyscy zaczęli się lekko śmiać, ale ja na to nie zważałem, najważniejsze było to że w końcu go spotkałem... 

- Pójdę po Issaca i dzieciaki. - Powiedziała Rin i zniknęła za drzwiami. Wszyscy patrzyli się na Stilesa wyczekując jakichś wyjaśnień. - Max i Lily są adoptowanymi dziećmi Rin. - Wzruszył ramionami i usiadł obok Dereka na schodach. 

- Mam nadzieję że do nas wrócisz Mieciu. Loft bez ciebie nie jest taki sam, a z tą bandą rozwydrzonych dzieciaków nie da się wytrzymać. - Peter uśmiechnął się swoim psychopatycznym uśmiechem i wywołał u Stilesa śmiech. 
- Spokojnie mam w planach wrócić na stałe. - Ucieszyłem się jak tylko to usłyszałem. Nie tylko ja... Wszyscy którzy byli ze mną uśmiechali się, a w duchu skakali ze szczęścia. - Co do bandy dzieciaków... Zgadam się nie da się z nimi wytrzymać. - Uśmiechnął się w moją stronę, a Peter zaczął się śmiać. Było to bardzo dziwne....

Rin w końcu wyszła z domu z Issackiem i jakimiś dziećmi. Dziewczyny od razu do nich podeszły i zaczęły się rozczulać. Rin powiedziała że bagaże jego i Issaca są już spakowane, więc niech je biorą i jadą. A w razie problemów mogą do niej przyjść... 

[Pov] Derek

Wracaliśmy do domu. Oczywiście trzema innymi samochodami (samochodem Petera, i dwoma samochodami Stilesa). Ja oczywiście jechałem ze Stilesem, bo chciałem spędzić z nim jak najwięcej czasu. Nie mogłem pozwolić, aby stała mu się krzywda, lub aby znów uciekł.... 

- - - - - - - - - -  - - - - - - - -

Epilog
[Pov] nikt (ja)

Po dotarciu do Beacon Hills wszyscy od razu poszli do Loftu, aby świętować to że Stiles i Issac wrócili na stałe. Impreza trwała do białego rana. 
Oczywiście wszyscy mówili Stilesowi że tęsknili i grozili że jak jeszcze raz wyjedzie to nie ręczą za siebie. 

Derek nie odchodził od chłopaka nawet na krok. Chodził za nim wszędzie (no może z wyjątkiem łazienki). 

Przez pierwszy tydzień wszyscy przyzwyczajali się że Stiles wrócił. Jego ojciec chciał go przyjąć pod swój dach, ale on wolał zamieszkać ze swoim chłopakiem, co na początku nie podobało się szeryfowi, ale w końcu zgodził się na to by młodzi zamieszkali razem. Nie obyło się również od grożenia Derkowi bronią, ale to prawie codzienność...

Hej wilczki! 
Jak pewnie widzicie rozdział na szybko.... No niestety nie miałam wyboru i musiałam go napisać w nocy, bo w dzień jestem ostatnio zajęta. Wszystko przez to że zgubiłam gdzieś mój str
ój galowy... 

Książka (jak na moją pierwszą) nie wyszła zła...(chyba)


Nudzi mi się więc zapytam was....
Dajcie mi jakąś waszą przygodę (nie ważne czy z ekipą czy samemu). 

Moja jest z ekipą.
Jesteśmy sobie na placu zabaw i (imię) wpada na pomysł że świetnie będzie zapukać nauczycielce w drzwi... Ja jak ten debil się zgodziłam i poszłam z nimi. 
(Imię) wszedł na górę (w sensie po schodach - dość wysokich) i trzy razy (mocno) walnął w jej drzwi... Nie wiem czy wyszła czy nie, bo wszyscy zaczęliśmy uciekać... Kontem oka jeszcze zobaczyłam że (imię) zeskakuje ze wszystkich schodów jakie były na korytarzu... 


Sterek - Waiting for youWhere stories live. Discover now