2

433 22 1
                                    

[Pov] Stiles 

Jechałem moim nowym samochodem do Beacon Hills. Było bardzo prawdopodobne że gdybym jechał moim ukochanym Jeepem to by mnie rozpoznali już na samym wjeździe do miasteczka. Samochód nie był drogi, ale był ładny i (moim zdaniem) idealny. 

Zbliżałem się do znaku informującego o tym że właśnie dojechałem na miejsce

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zbliżałem się do znaku informującego o tym że właśnie dojechałem na miejsce. Szybko ze schowka wyciągnąłem maskę Kitsune i założyłem ją sobie na twarz. Maska była piękna. Rin wykonała ją specjalnie dla mnie na wszelki wypadek. Dominował na niej kolor czarny, który był praktycznie wszędzie. Jedynie kawałek prawej strony maski był biały. Dookoła oczu był zrobiony czerwony ,,szlaczek'' który nadawała masce piękności. Z białej strony maski wystawał czerwony frędzelek, a z czarnej strony zwisały dwa dzwoneczki. Gdzieniegdzie było również widać złote kawałki.

Wiedziałem że będzie to trudny czas, ale nie chciałem się poddać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wiedziałem że będzie to trudny czas, ale nie chciałem się poddać. W głębi duszy marzyłem o tym że spotkam Dereka i uda mi się z nim porozmawiać. 

Dojechałem pod swój stary dom... Ojciec miał być jedyną osobą która będzie wiedziała o moim powrocie. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Pogrzeb miał odbyć się za trzy dni, a ja musiałem gdzieś spać... W moim starym miasteczku nie było żadnego hotelu. Zazwyczaj spałem u ojca, bądź Scotta (ale u McCalla to tylko nocowanie). 

Nie zdejmowałem maski, bo nie chciałem aby ktoś mnie rozpoznał. Po drodze tutaj zobaczyłem Scotta. Nie wyglądał najlepiej... Chciałem mu zaproponować podwózkę, ale się wystraszyłem i odjechałem. Nie chciałem aby mnie poznał... Nadal mu nie wybaczyłem (jak i reszcie stada). 

Powoli podszedłem (z bagażem) pod swój stary dom. Nie sądziłem że w tak krótkim czasie tu wrócę... Bałem się reakcji ojca, ale... Raz kozie śmierć! 

Zapukałem do domu i po kilku sekundach stanął w drzwiach mój ojciec... Wyglądał na bardzo zmęczonego. Pomimo tego że wyjechałem i nie chciałem mieć z nikim kontaktu to każdego dnia zastanawiałem się co się z nimi dzieje... 

- Czego tu szukasz? - Głos mojego ojca wyciągnął mnie z myśli. - Chciałem przeprosić... - Przez maskę mój głos wydawał się inny, więc go nie poznał. - Nie kojarzę aby jakiś dzieciak z dziwną maską miał coś do mnie... Jak to jest twój sposób na odwrócenie mojej uwagi aby później mnie zabić to nie krępuj się i zrób to od razu. - Po słowach ojca coś we mnie pękło, ale nie na tyle by zostać na kilka dni dłużej... - Co ty mówisz... Tato. - Odparłem stanowczo i zdjąłem maskę z buzi.

Mój ojciec przytulał mnie i przepraszał przez dobre pół godziny po tym jak wszedłem do domu. Mówiłem mu że to nie jego wina... Nie chciałem aby poczuł się niekochany z mojej winy. 
Opowiedział mi że każdą wolną chwilę poświęcał na szukanie jakichś poszlak gdzie mogę być. Mówił o tym że odkąd zniknąłem to Derek codziennie przychodził i mu we wszystkim pomagał. Nie wiedziałem co mam mu na to odpowiedzieć... Kiwałem tylko głową na znak że rozumiem... W końcu dotarł do stada Scotta. Opowiadał mi że wszyscy nie przesypiają nocy, aby tylko znaleźć jakąś małą poszlakę prowadzącą do mnie. 

- Ze Sottem jest najgorzej... - Kiedy z jego ust usłyszałem imię mojego ,,brata'' zacząłem się denerwować. - Nie śpi, mało je, nie pokazuje się za często na ulicy, unika wszystkich z paczki, szuka wszystkiego na własną rękę co słabo mu idzie i co najważniejsze zaczął warczeć na każdego kto chce się do niego zbliżyć. - Zdziwiło mnie że Scott aż tak przejął się tym że mnie zabrakło... Wcześniej mu nie przeszkadzało że ledwo się widzimy i rozmawiamy a tu nagle bęc! I wszystko wywraca się do góry nogami. 

- Za trzy dni będzie... - Nie skończył, bo mu przerwałem. - Pogrzeb wuja Ivana... Tak wiem o tym. - Jego mina wyrażała duże zdziwienie. - Ale... Skąd... - Znów mu przerwałem. - Peter mi napisał. Jako jedyny ma mój adres... Wie gdzie mieszkał i miał mi dawać znać gdyby coś się działo... - Mina mojego ojca była mieszanką zdziwienia i złości. - Na ile zostajesz? - Zapytał po chwili milczenia. - Po pogrzebie się zmywam... Nie mów nikomu o tym że tu jestem i nie próbuj wyciągać od Petera mojego adresu. - Powiedziałem i udałem się do mojego pokoju. 

- Dobranoc. - Powiedział ojciec widząc moje zamiary. - Dobranoc tato. - Odpowiedziałem i szybko wbiegłem na górę, aby zobaczyć ile się zmieniło od mojej ostatniej wizyty.

Sterek - Waiting for youWhere stories live. Discover now