Część 20

261 25 0
                                    

-Nie starczy nam paliwa, wody, jedzenia ani tlenu żeby wrócić na Ziemię.-Stwierdził Tony przysiadając na kamieniu po sprawdzeniu stanu statku. Tak jak i Val, był mocno poobijany i wycieńczony. Z całej grupy znajdującej się w czasie walki na planecie, pozostali tylko oni i Nebula. Ona ze względu na ilość metalowych części w sobie, była w zdecydowanie lepszym stanie niż pozostała dwójka.

-Na ile starczy nam prowiantu?-Zapytała Val.

-Tydzień, może więcej jeśli będziemy to rozsądnie porcjować.- Odpowiedział jej.

-Trzy dni wystarczą.-Odpowiedziała po czym ciaśniej owinęła się swoją peleryną. Syknęła przy tym z bólu.

-Wystarczą na co?-Dopytała ich towarzyszka.

-Na to żebym odpoczęła. Wtedy będę mogła nas przenieść z powrotem do domu. To trochę większa odległość niż zazwyczaj a zetknięcie z kamieniami osłabiło mnie bardzo mocno. Dlatego muszę odpocząć dłuższy moment.

-Jesteś tego pewna?

-Jak niczego.-Przytaknęła i słabo się uśmiechnęła.

-W takim razie zjedz coś i połóż się. My przejdziemy się po otoczeniu.-Powiedział Tony przyklękając obok niej.

-Nie muszę nic jeść. Sen mi wystarczy. Mogę nie kontaktować więc się nie przestraszcie.- Odpowiedziała jeszcze słabszym głosem.

Tony pokiwał głową i również posłał jej blady uśmiech. Val zamknęła oczy i spróbowała się ułożyć między kamieniami jak najwygodniej tylko mogła. Niemal od razu zasnęła. Stark podniósł się z klęczek i razem z Nebulą zrobili dość spore kółko wokół miejsca, w którym mieli spędzić kilkadziesiąt najbliższych godzin. Woleli się upewnić, że nie czeka ich żadna przykra niespodzianka. Kiedy wrócili do swojego obozowiska, Valdis nadal spała, na pierwszy rzut oka wyglądała na martwą. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się, można było dostrzec lekkie ruchy klatki piersiowej gdy oddychała. Półleżała z nogami skrzyżowanymi w kostkach i rękach zaplecionych na piersi. Była ciasno otulona płaszczem a kaptur opadał jej na twarz przykrywając jej połowę.

Wyglądała tak spokojnie. Jej organizm był na tyle wycieńczony, że nawet nie śniła. Nie mogła na to narzekać. Ostatnimi czasy jej sny ograniczały się do koszmarnych wizji. Teraz w końcu mogła wypocząć.


-Jesteś pewna, że dasz radę?

-Jeśli zapytasz mnie o to jeszcze choć raz to przysięgam, że cię tu zostawię.-Warknęła Val w odpowiedzi na pytanie zadane po razy tysięczny przez Nebulę.

-Nie gorączkuj się tak. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani.-Odezwał się uspokajająco Tony. Czarnowłosa przewróciła oczami i rozciagnęła kark.

-Mogę już zaczynać czy jeszcze jakieś genialne pytania i rady?-Zapytała ironicznie

Stanęli obok siebie i obydwoje złapali zielonooką za ręce. Ona zamknęła oczy i się bardzo skupiła na miejscu, do którego chciała się przenieść. Na wspomnienie uśmiechnęła się pod nosem.

-Czas wracać do domu.-Szepnęła i teleportowała ich do kampusu.

Wylądowali w salonie, który był w dokładnie takim stanie w jakim go pozostawili kilka dni wcześniej.

W pierwszej chwili załączył się alarm lecz gdy Tony podniósł głowę, momentalnie się skończył. System go rozpoznał. Jednak głośny dźwięk zwrócił uwagę osób znajdujących się w budynku. Steve, Clint, Natasha, Bruce,Thor i jakiś dziwny szop wbiegli do salonu.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz