Nadszedł dzień balu, całe królestwo wstrzymało w napięciu oddech
Harry pomagał swoim siostrą wyglądać jak najlepiej, pomagał im sie uczesać i zakładać sukienki- rywalizujemy o rękę księcia ale jednak nie pozwolimy by to nas poklucilo.
- absolutnie siostro kochana, do głowy by mi nie przyszło żeby cie otruc przed wyjazdem!
- niech książę sam zdecyduje którą z nas wybierze
- ciekawe jaki on jest - odezwał się Harry
- co za różnica jaki on jest! jest bogaty i ma złoto!
Harry stał w niemałym szoku - niechcesz wiedzieć za kogo wyjdziesz za mąż?
- ty pewnie nigdy w życiu nie rozmawiałeś z kawalerem - powiedziała Anastazja
- owszem raz..był bardzo elegancki
- czyjś służący dam głowę lub czeladnik
- jest czeladnikiem tak..
- mężczyźni to głupki tak mówi mamunia, im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie kochanieńki - Gryzelda poklapała chłopaka po policzku.
Nie po raz pierwszy chłopiec współczuł tym intrygantką, które usiłowały ukryć paskudne wnętrze.
Wieczorem kiedy Macocha i jej córki były już ubrane w sukienki wychodziły juz z domu.
- moje drogie córeczki wyglądacie cudownie
Harry wychodził powoli z domu i miał na sobie zwykły czarny potargany garnitur.
- no no no kopciuch idzie na bal, książę i sprzątaczka - zaśmiały się siostry
- tyle dla ciebie zrobiłam.. - rzekła macocha
- w niczym nie przeszkodzę, niechce nawet zobaczyć księcia! - Harry pamiętał co obiecał matce lecz nie liczył nawet że książę na niego spojrzy
- i nie zobaczysz, nie ma mowy żebyś tam poszedł
- ale.. Wszyscy są zaproszeni, sam król to ogłosił.
- króla mam na uwadze, mógłby uznać to za odrazę majestatu gdyby zobaczył cie w pałacu ubranego w to coś
- coś? mój tata to nosił
- szalenie mi przykro, ale nie miał za groszt gustu, to coś jest tak staromodne że dosłownie rozłazi sie w szwach - macocha złapała za górę garnituru i rozerwała go - ledwo sie trzyma
- jak pani nie wstyd..
- otóż właśnie wstyd, nie dopuszczę żeby moje córki były wiązane z taką osobą, nie będą sie kompromitować w towarzystwie służącego w łachmanach, oto kim jesteś i kim juz zawsze będziesz zapamiętaj sobie, mowy nie ma żebyś poszedł na ten bal!
Macocha i jej córki odjechały w karocie, a Harry wybiegł z domu usiadł obok ławki stulił się i zaczął płakać
- wybacz mamo, przepraszam nie umiem już dłużej być odważny.. Juz nie mogę niewieze juz w to wszystko!
- przepraszam - przerwała staruszka wyglądała harremu znajomo - poratujesz mnie? Może trochę chleba i mleka
- tak.. Tak tak napewno coś się znajdzie
Chłopiec przyglądał sie staruszce z lekkim strachem, nalał powoli mleka i podał staruszce.
- płaczesz?
- nie to nic takiego..
- nic takiego hm tak tak.. ale dobroć to jest wielka rzecz, niechce cie popędzać ale czas nam ucieka Harry.
- wiesz jak mam na imię.. kim jesteś?
- kim jestem? Naprawdę nie domyślasz sie jeszcze, oczywiście dobrą wróżka
- to niemożliwe.
- bo co
- bo nie ma wróżek, tylko w bajkach dla dzieci
- twoja matka w nie wierzyła, nie mów ze nie sama słyszałam.
- jak to słyszałas?
- oh daj spokój, od czego by tu zacząć.. Może na rzucę cos wygodniejszego.
Staruszka rzuciła patyka do góry po chwili patyk zmienił sie w różdżkę a staruszka zmieniła sie w piękną dame miała skrzydła i ogromną błękitną
suknie, wyglądała trochę jak anioł- ah tak lepiej, a teraz co to ja.. - zastanawiała sie wróżka - no dobra znajdz mi coś co sie kojarzy z karetą.. Chodujesz może arbuzy?
- nie, ale mamy dynie
- dynia też sie nada, daj
- proszę - Harry podal wróżce dynie
- masz jakis nóż?
- tutaj
- dziękuję skarbie
- stresujesz mnie trochę
- to może zamknac oczy?
- byłabym wdzięczna
Harry zakrył oczy a po chwili dynia zamieniła sie w wielką złotą karocę, chłopiec otworzył oczy i nie mógł uwierzyć.
- naprawdę jestes moją dobrą wróżką..
- no jasne! To teraz tak, gdzie te myszy?
- oh one są tutaj - Harry sięgnął do kieszeni i podał wróżce cztery myszy, po chwilę i one zamieniły się w wielkie białe konie.
- to co, jest kareta konie.. Lokaje!
Dobra Wróżka złapała dwie jaszczurki i zmieniła je w dwóch lokai o dość duzym pysku
- ah no i jeszcze woźnica
- jest woźnica?
- właśnie nie ma, ale zaraz będzie.
Wróżka zamieniła gąsiora w woźnicę
- wszyscy na miejsca! Robi sie późno - wszyscy biegli w strone Karecy, Harry zatrzymał się na chwilę
- dobra wróżko, da sie naprawić?
Pokazał na swój rozerwany strój- stworzymy ci nową styluwe
- nie nie rób tego! nosił to mój ojciec trochę jakby szedł ze mną..
- tak oczywiście, ale nie zaszkodzi chyba naprawić to troszkę na przykład na niebiesko lub
- tak będzie okej
Dobra Wróżka machnęła różdżka i po chwili Harry stał w błękitnym garniturze z pięknie ułożonymi włosami i pięknymi butami wokół niego latały niebieskie motylki, były zaczarowane
Drzwi do karocy otworzyły sie a Harry szybko do niej wsiadł.
- dobra wróżko, a co z macochą i-
- nie martw sie sprawie tak żeby cie nie poznały no już jedź, jednak idziesz na bal, a! I jeszcze jedno pamiętaj ta magia ona znika po północy, kiedy ucichną ostatnie uderzenia zegarów, zaklęcia przestają działać, i wszystko stanie sie tym czym było dotąd
- o północy? To cała wieczność dziękuję bardzo dziękuję - wróżka uśmiechnęła sie a karoca odjechała
Harry bardzo sie cieszył że znowu spotka sie ze swoim przyjacielem.