Rozdział 5

642 48 6
                                    

Nadszedł dzień balu, całe królestwo wstrzymało w napięciu oddech
Harry pomagał swoim siostrą wyglądać jak najlepiej, pomagał im sie uczesać i zakładać sukienki

- rywalizujemy o rękę księcia ale jednak nie pozwolimy by to nas poklucilo.

- absolutnie siostro kochana, do głowy by mi nie przyszło żeby cie otruc przed wyjazdem!

- niech książę sam zdecyduje którą z nas wybierze

- ciekawe jaki on jest - odezwał się Harry

- co za różnica jaki on jest! jest bogaty i ma złoto!

Harry stał w niemałym szoku - niechcesz wiedzieć za kogo wyjdziesz za mąż?

- ty pewnie nigdy w życiu nie rozmawiałeś z kawalerem - powiedziała Anastazja

- owszem raz..był bardzo elegancki

- czyjś służący dam głowę lub czeladnik

- jest czeladnikiem tak..

- mężczyźni to głupki tak mówi mamunia, im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie kochanieńki - Gryzelda poklapała chłopaka po policzku.

Nie po raz pierwszy chłopiec współczuł tym intrygantką, które usiłowały ukryć paskudne wnętrze.

Wieczorem kiedy Macocha i jej córki były już ubrane w sukienki wychodziły juz z domu.

- moje drogie córeczki wyglądacie cudownie

Harry wychodził powoli z domu i miał na sobie zwykły czarny potargany garnitur.

- no no no kopciuch idzie na bal, książę i sprzątaczka - zaśmiały się siostry

- tyle dla ciebie zrobiłam.. - rzekła macocha

- w niczym nie przeszkodzę, niechce nawet zobaczyć księcia! - Harry pamiętał co obiecał matce lecz nie liczył nawet że książę na niego spojrzy

- i nie zobaczysz, nie ma mowy żebyś tam poszedł

- ale.. Wszyscy są zaproszeni, sam król to ogłosił.

- króla mam na uwadze, mógłby uznać to za odrazę majestatu gdyby zobaczył cie w pałacu ubranego w to coś

- coś? mój tata to nosił

- szalenie mi przykro, ale nie miał za groszt gustu, to coś jest tak staromodne że dosłownie rozłazi sie w szwach - macocha złapała za górę garnituru i rozerwała go - ledwo sie trzyma

- jak pani nie wstyd..

- otóż właśnie wstyd, nie dopuszczę żeby moje córki były wiązane z taką osobą, nie będą sie kompromitować w towarzystwie służącego w łachmanach, oto kim jesteś i kim juz zawsze będziesz zapamiętaj sobie, mowy nie ma żebyś poszedł na ten bal!

Macocha i jej córki odjechały w karocie, a Harry wybiegł z domu usiadł obok ławki stulił się i zaczął płakać

- wybacz mamo, przepraszam nie umiem już dłużej być odważny.. Juz nie mogę niewieze juz w to wszystko!

- przepraszam - przerwała staruszka wyglądała harremu znajomo - poratujesz mnie? Może trochę chleba i mleka

- tak.. Tak tak napewno coś się znajdzie

Chłopiec przyglądał sie staruszce z lekkim strachem, nalał powoli mleka i podał staruszce.

- płaczesz?

- nie to nic takiego..

- nic takiego hm tak tak.. ale dobroć to jest wielka rzecz, niechce cie popędzać ale czas nam ucieka Harry.

- wiesz jak mam na imię.. kim jesteś?

- kim jestem? Naprawdę nie domyślasz sie jeszcze, oczywiście dobrą wróżka

- to niemożliwe.

- bo co

- bo nie ma wróżek, tylko w bajkach dla dzieci

- twoja matka w nie wierzyła, nie mów ze nie sama słyszałam.

- jak to słyszałas?

- oh daj spokój, od czego by tu zacząć.. Może na rzucę cos wygodniejszego.

Staruszka rzuciła patyka do góry po chwili patyk zmienił sie w różdżkę a staruszka zmieniła sie w piękną dame miała skrzydła i ogromną błękitną
suknie, wyglądała trochę jak anioł

- ah tak lepiej, a teraz co to ja.. - zastanawiała sie wróżka - no dobra znajdz mi coś co sie kojarzy z karetą.. Chodujesz może arbuzy?

- nie, ale mamy dynie

- dynia też sie nada, daj

- proszę - Harry podal wróżce dynie

- masz jakis nóż?

- tutaj

-  dziękuję skarbie

- stresujesz mnie trochę

- to może zamknac oczy?

- byłabym wdzięczna

Harry zakrył oczy a po chwili dynia zamieniła sie w wielką złotą karocę, chłopiec otworzył oczy i nie mógł uwierzyć.

- naprawdę jestes moją dobrą wróżką..

- no jasne! To teraz tak, gdzie te myszy?

- oh one są tutaj - Harry sięgnął do kieszeni i podał wróżce cztery myszy, po chwilę i one zamieniły się w wielkie białe konie.

- to co, jest kareta konie.. Lokaje!

Dobra Wróżka złapała dwie jaszczurki i zmieniła je w dwóch lokai o dość duzym pysku

- ah no i jeszcze woźnica

- jest woźnica?

- właśnie nie ma, ale zaraz będzie.

Wróżka zamieniła gąsiora w woźnicę

- wszyscy na miejsca! Robi sie późno - wszyscy biegli w strone Karecy, Harry zatrzymał się na chwilę

- dobra wróżko, da sie naprawić?
Pokazał na swój rozerwany strój

- stworzymy ci nową styluwe

- nie nie rób tego! nosił to mój ojciec trochę jakby szedł ze mną..

- tak oczywiście, ale nie zaszkodzi chyba naprawić to troszkę na przykład na niebiesko lub

- tak będzie okej

Dobra Wróżka machnęła różdżka i po chwili Harry stał w błękitnym garniturze z pięknie ułożonymi włosami i pięknymi butami wokół niego latały niebieskie motylki, były zaczarowane

Drzwi do karocy otworzyły sie a Harry szybko do niej wsiadł.

- dobra wróżko, a co z macochą i-

- nie martw sie sprawie tak żeby cie nie poznały no już jedź, jednak idziesz na bal, a! I jeszcze jedno pamiętaj ta magia ona znika po północy, kiedy ucichną ostatnie uderzenia zegarów, zaklęcia przestają działać, i wszystko stanie sie tym czym było dotąd

- o północy? To cała wieczność dziękuję bardzo dziękuję - wróżka uśmiechnęła sie a karoca odjechała
Harry bardzo sie cieszył że znowu spotka sie ze swoim przyjacielem.

Kopciuszek | Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz