7.

13 2 1
                                    


Miesiące mijały, a z każdym minionym dniem rosło zafascynowanie i wiedza Irene. Przez politykę Imperium — zniszczone zastąp nowym — nie miała okazji na dokładne przyjrzenie się niektórym urządzeniom, a typowa praca mechanika polegała bardziej na konserwowaniu, niż naprawianiu. Jednak dzięki Halowi, który po namowie jednego z oficerów otrzymał dostęp do wadliwego myśliwca przechwytującego, mogła poznawać każdy zakątek wspaniałych imperialnych statków. Ich praca polegała głównie na upewnieniu się, czy zaparkowane machiny są sprawne, a czasem też na montażach sprzętów, których części dostarczały topornie kwadratowe statki dostawcze z Sienar Fleet Systems. Irene była szczęśliwa. Wreszcie mogła robić, to co kochała, u boku osoby doceniającej jej zapał. W wolnym czasie lubiła chodzić na siłownie, a także zwiedzać Gwiazdę Śmierci, na której jak się okazało, było o wiele więcej osób pełniących zwyczajne zawody, niż przypuszczała. Większość górnych pięter było dla niej niedostępnych, jednak te, do których mogła się dostać, były gigantyczne. Mieściły się tam sauny, salony masażu, bary z nieco innym menu od standardowych stołówek dla personelu.


Jak zawsze, pojawiły się pewne komplikacje. Charakter owej pracy dawał zbyt wiele wolnego czasu nieodpowiednim osobom. Kilka lat starsza absolwentka jednej ze szkół imperialnych — Mary — wyjątkowo upodobała sobie uprzykrzanie życia Irene. Z jakiegoś powodu sprawiała wrażenie szalenie zazdrosnej o Hala.


Irene pamiętała, jak pewnej bezsennej nocy, kiedy opuściła swój pokój, by udać się do siłowni, obrała dłuższą drogę przez hangar. Gdy przekroczyła wejście, czując delikatny chłód kolosalnego pomieszczenia, po drugiej stronie dostrzegła trzyosobową grupkę inżynierów, pełniących wartę na nocnej zmianie.


Przeczuwała, kim mogą być te osoby, jednak postanowiła, że nie da się sprowokować. Z każdym krokiem, jaki robiła tylko utwierdzała się w przekonaniu, że miała rację, aż w pewnym momencie usłyszała:


— Ooo, zobaczcie kogo my tu mamy!

Wywróciła oczami. Jak bardzo chciałaby się mylić i wiedzieć, że to nie Mary.

— Zgubiło się maleństwo? — spytała irytującym tonem, trzymając ręce za plecami. 

Jej nieodłączni męscy kompani zaśmiali się, opierając się o ścianę. Jednym z nich był oczywiście niemiły inżynier, jaki wyśmiał diagnozę problemu naziemnego transportera, kiedy jeszcze przebywali na planecie Dallenor.

— Dowiedziałam się o tobie czegoś ciekawego — zaczęła zaczepnie Mary. — Jesteś z nieimperialnej planety.

— Wow, odkryłaś podróże kosmiczne — odparła zażenowana Irene, podchodząc bliżej grupki.

 Kilka metrów z przodu, po jej prawej stronie znajdował się myśliwiec przechwytujący, który szczegółowo omawiała z Halem, a także ich narzędzia, jakie zostawili po końcu zmiany.

 — A wiesz co robimy z takimi, jak ty? — spytała Mary, przekładając ręce do przodu.

Młodsza kobieta poczuła jak jej serce przyspiesza. Była mniejsza od Mary i na pewno nieco słabsza. W ręku napastniczki spostrzegła rurkę gazową, bardzo podobną do tej, którą jej brat użył na stworzenie broni wiele lat temu.

— Odłóż to — warknęła Irene, w myślach widząc obraz chłopaka leżącego na podłodze.

— Oho-ho! Słyszeliście? — Rzuciła przez ramię do swoich przygłupich kolegów. — Normalnie sikam pod siebie ze strachu.

MechanikWhere stories live. Discover now