4.

19 3 0
                                    


Pędzili przez pustynie, zostawiając po sobie jedynie chmury kurzu i piasku drażniące skórę. Irene jechała na czele, po obu stronach na swoich ścigaczach jechali szturmowcy, a za nią Gerrand Gideon. Ostatni szturmowiec, oddalony od nich o kilkanaście metrów zamykał pochód, upewniając się, czy nikt ich nie śledzi. Nie do końca rozumiała dlaczego rozbity TIE fighter jest tak ważny, ale wiedziała, że nie uzyska odpowiedzi, nawet jeśli zada takie pytanie. Wtedy przyszło jej do głowy, że może to wcale nie statek jest ważny, a sam pilot. 

Zerknęła ukradkiem na sunących z pełną prędkością szturmowców, czując jak zwątpienie wkrada się do jej umysłu. Czy dobrze zrobiła? Przecież nie zna Imperium. Na Dallenor nie docierają konkretne informacje, jedynie pogłoski. Pomimo tego, że większość mieszkańców nie interesuje się międzygalaktyczną polityką i raczej skupia się na tym, by przeżyć kolejny dzień, to jednak niektórzy z nich mają swoje poglądy na ten temat. Na przykład jej ojczym, jest zagorzałym przeciwnikiem Imperium i zdecydowanie woli Rebelię.

 Irene skrzywiła się, przypominając sobie ich dawne sprzeczki polityczne, w czasie których zawsze stawała po stronie Imperium.

— To był zamach na Republikę! — krzyczał ojczym, czerwony ze złości. — Podporządkowali sobie całą galaktykę.

— Nawet jeśli, to co z tego? Spójrz na to z szerszej perspektywy. Zapewniają wykształcenie, dzięki nim handel drastycznie się rozwinął, stworzyli i nadal tworzą miliardy, jeśli nie biliony miejsc pracy. I są po prostu potęgą. Rebelia nigdy nie sięgnie takiego poziomu. To zbieranina osób, które mogły również zostać zmanipulowane, by dołączyć do ruchu oporu.

Otrząsnęła się ze swoich wspomnień, jednak ojczym nadal krążył jej po głowie. Czy męczyło ją jakieś poczucie winy? Ich ostatnia sprzeczka niewiele różniła się od wielu poprzednich. Nie, to na pewno nie to. Tak więc o co chodziło?

Zacisnęła dłonie na kierownicy speedera i ostrożnie odwróciła głowę w stronę Gideona. Był nieco pochylony, dostosowując kształt swego ciała do jak najlepszej aerodynamiki pojazdu. Gdy spojrzała na niego nawiązali kontakt wzrokowy. Skinęła na niego głową, jakby niewerbalnie sprawdzając, czy wszystko w porządku. Gerrand przytaknął, a promienie słońca odbiły się od szkiełek jego gogli. Irene odwróciła się do kierunku jazdy, przeczesując wzrokiem pustynny horyzont. Wtem coś przykuło jej uwagę. Początkowo myślała, że to dziwna mała chmurka, jednak po ułamku sekundy poczuła ucisk w swoim sercu, a jej lewa ręka podniosła się, zaciśnięta w pięść. Zasygnalizowała postój. Szturmowcy zwolnili i wkrótce potem zatrzymali się, patrząc na Irene. Gerrand zmarszczył brwi. Kobieta nie odezwała się, tylko wyszarpnęła lornetkę. Spojrzała przez soczewki, namierzając źródło swoich zmartwień. 

— To dym — powiedziała cicho, a Gideon zrównał swój speeder z jej pojazdem — z mojego domu.

Podała lornetkę starszemu mężczyźnie, który natychmiast zbadał wzrokiem teren.

— Rozdzielimy się — rozkazał wkrótce po tym. — Gdzie znajduje się TIE fighter?

— Gdzieś tam. — Wskazała na południowy-wschód. — Powinien być trochę widoczny przez lornetkę.

Gideon skinął głową, ponownie patrząc przez soczewki. Irene była pewna, że zostawi ją samą, jednak kiedy poinformował o rozdzieleniu się, była mu szalenie wdzięczna.

— Wy dwaj, jedźcie we wskazane miejsce — rozkazał szturmowcom. — Możecie poczekać na trzeciego i udajcie się na południowy-wschód. Zbadajcie okolice TIE Fightera w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Jeśli nie było jeszcze burzy piaskowej, istnieje duża szansa, że możemy natrafić na jakieś ślady. Natomiast my — Spojrzał na kobietę — zbaczamy z kursu. Dołączcie do nas po wykonaniu zadania.

MechanikWhere stories live. Discover now