- Co ty na to, aby przygotować mi kolację? - zapytał Niall, ścieląc swoje łóżko.
- Jest wpół do jedenastej w nocy, a ty chcesz, żebym zrobiła kolację? - zapytałam, podnosząc prawą brew do góry i próbując się nie śmiać. - Nie sądzisz, że jeszcze za wcześnie? - dodałam, rozbawiona.
- A gdzie tam. Rodziców nie ma, to możemy szaleć. - zaśmiał się, rzucając kołdrę na łóżko i rozprostował ją na całej długości. Po chwili opadł na nim plackiem, jęcząc w poduszkę. - Zapomniałem wysłać cioci mejla o podziękowaniu za pieniądze na fundację.
- Zrobisz to jutro, co za problem? - zapytałam. W sumie byłam zdziwiona, że Niall był lub nawet założył jakąś fundację.
- Ale miałem zrobić to dzisiaj. - powiedział, odwracając się na placy, by móc na mnie spojrzeć. Podłożył ręce pod głowę, uginając je w łokciach i głośno westchnął.
- Co to za fundacja?
- Dobroczynna. - wyjaśnił. - Zbieramy pieniądze na głodujące dzieci w Afryce. To nic takiego. - machnął ręką.
- Nic takiego? - zapytałam, otwierając szeroko oczy. - Ty masz pojęcie, ile dzięki temu dobrego robisz?
- W sumie to tak, ale pochwały należą się mojej babci, bo to ona ją założyła. Ja jedynie jej pomagam, namawiając przyjaciół, rodzinę, bywając i organizując bale, koncerty charytatywne albo coś w tym stylu. Sam chcę mieć własną fundację, ale niestety nie jestem jeszcze pełnoletni. - wytłumaczył, a ja jedynie przytaknęłam, bo prawdę mówiąc, nie wiedziałam, co jeszcze mogę powiedzieć. Samo to, że chce i pomaga innym jest naprawdę warte powiedzenia 'wow'.
- To co, idziemy robić tą kolację? - zapytałam, zmieniając temat.
- Ja też muszę? - jęknął Niall.
- A chcesz jeść?
- Trochę?
- To nie musisz. - uśmiechnęłam się.
- Serio?
- Nie. - powiedziałam, wychodząc z pokoju chłopaka. Weszłam do kuchni i od razu usłyszałam za sobą kroki blondyna, a po chwili jakiś hałas, który przypominał skok. Domyśliłam się, że Niallowi pewnie znudziło się codzienne schodzenie po schodach i od dzisiaj skakał z ostatnich stopni.
Przewróciłam oczami, otwierając lodówkę i przyglądając się jej zawartości. Jak na bogaczy, to ich lodówka do najpełniejszych nie należała. Ale przynajmniej znajdowały się takie podstwowe składniki jak jajka, mleko, masło, mięso, a nawet majonez.
- Umiesz gotować? - zapytał Niall, kiedy wreszcie dotarł na miejsce i usiadł przy stole. Podłożył sobie ręce pod brodę i całą uwagę skupił na mnie.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A prawda była taka, że koszmarna ze mnie kucharka, ale jednak było coś, co wychodziło mi doskonale. Po chwili usłyszałam jak chłopak się śmieje, więc pewnie uznał to za żart. - Mówię serio. Jedyne, co potrafię to grzanki, więc zrobię grzanki.
- Grzanki? - zapytał, przekręcając lekko głowę na bok.
- Tak, grzanki. - odpowiedziałam, wyciągając odpowiednie składniki czyli jajka, masło i mleko. - Wyciągnij patelnię. - poleciłam. W zasadzie nie tylko dlatego, że nie chciałam, aby nic nie robił, tylko nie wiedziałam, gdzie jest. Ku mojemu zaskoczeniu blondyn posłusznie wstał i zaczął grzebać po szafkach i szufladach. Powtórzyłam jego czynność, ale moim zadaniem było znalezienie chleba.
- Nigdy tego nie jadłem. - wyznał Niall, postawiając przede mną patelnię.
- Spokojnie, nie otruję cię. - zachichotałam. - To naprawdę dobre, musisz spróbować.
- Co jeszcze mogę zrobić? - zapytał, a kiedy powiedziałam mu, że nic, zajął z powrotem swoje poprzednie miejsce.
Rozkłóciłam jajka z mlekiem i zanurzyłam w tym kromki chleba, a następnie obsmażyłam je na maśle. Po jakichś piętnastu minutach przygotowałam górę grzanek i ułóżyłam je ładnie na talerzu. Niall podszedł do mnie i spojrzał niepewnie, chwytając pierwszą grzankę. Natychmiast ją opuścił, sycząc pod nosem i zaczął wachlować ręką w powietrzu.
- Gorące. - ostrzegłam.
- No co ty. - zakpił, ssąc palce, które oparzył. Zaśmiałam się i sama delikatnie wzięłam grzankę w rękę, dmuchając w nią. Chłopak powtórzył moją czynność, tym razem nie robiąc sobie krzywdy i wziął pierwszego gryza, bardzo powoli go żująć. Bardzo.
- No i jak? - zapytałam ciekawa swojej kuchni. O ile mogę to nazwać kuchnią. Sama oceniłam się na ocenę bardzo dobrą, a nawet wydawało mi się, że tym razem wyszło mi chyba lepiej niż kiedykolwiek. Niall jeszcze trochę ruszał swoimi ustami, powstrzymując się od odpowiedzi, co bardzo mnie wkurzało, ale w końcu wykrzyknął.
- To jest genialne!
- Wiem. - wzruszyłam ramionami, choć w duszy skakałam ze szczęścia. Właściwie to jeszcze nikt nigdy nie powiedział, że moje grzanki są genialne, a przecież tak było.
Kiedy już zjedliśmy wszystko, bo cały talerz niespodziewanie znikł i przebraliśmy się w piżamy, wróciliśmy do pokoju blondyna. Było już dosyć późno, więc co chwilę ziewałam, a moje oczy same się zamykały. I tak właściwie moją piżamą były krótkie spodenki, zapożyczone od Maury i koszulkę, którą miałam na sobie przez cały dzień. Trochę czułam się niekomfortowo, ponieważ miałam na sobie spodnie czterdziestoletniej kobiety i najprawdopodbniej przepoconą bluzkę, ale co mi tam, nie?
Postanowiłam, że prześpię się w pokoju gościnnym, chociaż Niall proponował mi nockę w sypialni jego rodziców. Zrezygnowałam, ponieważ niespecjalnie podobał mi się ten pomysł, zwłaszcza, że właściciele pokoju raczej nie byliby za. Chłopak wpakował się do łóżka i powiedział.
- Wiesz, moje wcześniejsze opiekunki zawsze całowały mnie na dobranoc. - zarumieniłam się. Może i robiłam tak z innymi dziećmi, ale z Niallem byłoby dziwnie. Z drugiej strony nie powwinam była tak myśleć, bo w końcu to nie pierwsza i za pewne nie ostatnia dziwna rzecz, związana z Niallem.
Podeszłam do jego łóżka i nachyliłam się, muskając jego czoło swoimi ustami. Życzyłam mu dobrej nocy i odsunęłam się. Kiedy już chciałam wychodzić, usłyszałam.
- A i Aci, mogłabyś coś jeszcze dla mnie zrobić?
- Co takiego? - zapytałam, wracając.
- Sprawdzisz, czy pod moim łóżkiem nie ma potworów?
~*~
Zapraszam na "Bookcrossing" ♥
Dziękuję, ilysm xx
CZYTASZ
Babysat ⇨NH
Fanfiction- To gdzie ten słodziaczek? - Niall. - pan Horan skinął blondynowi w moją stronę i po chwili owy chłopak pojawił się przede mną z telefonem w ręku. - To on. - To znaczy? - To znaczy, że to Niall będzie pod twoją opieką. - Co proszę? - Umm, czy to ja...