jedenaście

4.9K 531 28
                                    


- Raz, dwa, trzy... - liczyłam do jedenastu, zakrywając oczy rękami. Theo w tym czasie chował się w szafie. I nie, wcale nie słyszałam zamykanych drzwi garderoby, tak tylko strzelałam. Chłopiec uparł się, żeby w to zagrać, chociaż miejsca było niewiele. Kiedy skończyłam, krzyknęłam. - Szukam! 

Nie chciałam od razu znajdywać blondyna, tylko pomęczyć się, żeby myślał, że znalazł dobrą kryjówkę. Zaczęłam od kanapy, a potem obok stolika, kończąc na przeszukiwaniach szaf. Otworzyłam pierwszą, krzycząć "Mam cię!", jednak w niej nie było niczego, oprócz ubrań. Nie chciałam wiedzieć, dlaczego tam były i czyje są.  Powtórzyłam czynność przy następnej szafie, ale w niej również go nie było. Została jeszcze jedna, więc podeszłam do niej i w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi.

Po chwili we framudze stanął Niall, patrząc wszędzie tylko nie na mnie. Przeskanował całe pomieszczenie i nie dostrzegając chłopca, rozszerzył źrenice. Chciałam się odezwać, ale blondyn uprzedził mnie, podchodząc bliżej.

- Gdzie Theo? - zdziwił się.

- Gramy w chowanego, spokojnie. - wyjaśniłam, a chłopak usiadł na kanapie, kładąc swoją stopę na kolano. Na jego twarzy widoczna była ulga. No co? Przecież bym go nie zsgubiła. Przewróciłam oczami, otwierając ostatnią szafę.

- Tutaj jesteś! - krzyknęłam, zauważając blondaska, skulonego w kącie szafy. Wzięłam go na ręce, łaskocząc i powodując u niego głośny śmiech. Kiedy przestałam Theo zauważył Nialla i zaczał wiercić się, abym go puściła i nawoływać jego imię. Odłożyłam go więc na ziemię, a on jak strzała pognał do starszego Horana, rzucając mu się na szyję.

- Woah, aż tak się stęskniłeś? - zaśmiał się Niall, odwzajemniając jego uścisk. Wstał z kanapy, razem z nim i powiedział. - Chodźcie, mama rozpakowywuje prezenty, a potem będzie tort! - krzyknął uradowany, spotykając się z piskiem aprobaty ze strony malca. Skinęłam tylko głową i wyszłam za nimi, kierując się do zgromadzonych gości przy jednym ze stolików.

- Dlaczego otwiera prezenty na początku imprezy? - zdziwiłam się. Dopiero co wszyscy zdążyli przyjść, a kobieta już przechodzi do konkretów? Nie chcę myśleć o niej, jako o egoistycznej czy aroganckiej, ale to zbiło mnie  z tropu.

- Początku imprezy? - powiedział rozbawiony, ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. Co miał na myśli? - Ile twoim zdaniem trwa przyjęcie urodzinowe?

- Um, no-o, nie wie-em. - zająkałam się, rumieniąc.

- Początki raczej nie są tak krótkie, Aci.

- Co masz na myśli? 

- Przesiedziałaś z Theo z co najmniej dwie godziny. - wyjaśnił, śmiejąc się.

- Co? - odpowiedziałam szyko , chociaż doskonale słyszałam, mimo lecącej muzyki w tle. - Naprawdę aż tak długo? - zapytałam z niedowierzaniem. Chłopak tylko skinął, potwierdzając moje słowa. Wow, jak ten czas szybko leci.

Doszliśmy na miejsce, a Niall puścił chłopca na ziemię i podszedł do swojej mamy z podarkiem. Niektórzy ustawili się w kolejkę do solenizantki, aby osobiście wręczyć jej prezent, a niektórzy- w tym ja - zajęli miejsca przy innych stołach z dobrym widokiem na Maurę i jej podarunki. Żadnego z tych ludzi nie znałam, więc nie wiedziałam kim oni byli. Zanim następny w kolejce pojawił się Niall, kobieta dostała rzeczy takie jak kupony, bony upominkowe, karnety, czekoladki i słodycze. Bałam się tego, co powie Maura na temat jego prezentu, który pomogłam mu wybrać. Z tamtego dnia pamiętam, że dla blondyna zdanie mamy jest ważne i mogłam wyczuć, że również się denerwował. Postanowiliśmy kupić jej jakiś z tych zegarków na wystawie sklepu jubilerskiego. Był strasznie drogi, ale bardzo piękny. Jestem pewna, że był wart swojej ceny. Jego pasek był w kolorze kości słoniowej, wykonany z prawdziwej skóry, a tarcza z macicy perłowej. Cała wysadzana była 699 małymi diamentami.

Blondynka odebrała pakunek od syna, po tym jak złożył jej życzenia i otworzyła go. Jej oczy momentalnie rozszerzyły się, a usta zostały zakryte ręką. Podejrzewam, że nie potrafiła jednak zakryć swojego zachwytu i zadowolenia, widząc zegarek. Uśmiechnęła się szeroko, a następnie mocno wyściskała Nialla, prawie go dusząc i mówiąc, jak bardzo cieszy się z prezentu.

Potem chłopak gdzieś zniknął, a kobieta nadal rozpakowywała podarunki. Wciąż czekałam i siedziałam na tym samym miejscu, znudzona. Przestałam już nawet oglądać kobietę, ale cieszyłam sie z jej szczęścia i pozwoliłam sobie odpłynął myślami. Wciąż nie mogę darować sobie tego, że chciałam pocałować Nialla. Oczywiście, jest atrakcyjny i przystojny, ale nawet jeśli mi się w jakimś mały stopniu podoba, nie mogłabym tego zrobić. Jest osobą, którą niańczę, czyli tak jakby jestem jego pracownikiem, a w żadnym kodeksie nie ma wzmianki o związkach między pracownikiem a pracodawcą. Najbardziej dziwi mnie to, że chłopak mnie nie odepchnął ani nawet się nie odsunął, a przybliżył. Jego matka by mnie pewnie znienawidziła i od razu wylała, gdyby do czegoś doszło i jeszcze by się o tym dowiedziała. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że by się to jej spodobało.

Jeknęłam, zakrywając twarz rękoma. W tym samy czasie pojawił się kelner, stawiając przede mną szklankę z drinkiem. Uśmiechnęłam się słabo, biorąc łyka, a on odszedł. Kiedy zdążyłam go już wypić, Niall pojawił się obok mnie, informując, że za chwilę pojawi się jego brat, Greg z tortem.

Skinęłam mu i w tym samym czasie pojawił się mężczyzna, o którym wspominał Niall, popychając przed sobą stolik na kółkach. Na jego środku był czterowarstowy tort z białym lukrem. Był wielki, na jego krawędziach powstały małe różyczki, jako ozdoba, a na jego szczycie był wykaligrafowany napis "Happy 54" i "Hot 54". Wszyscy zaczęliśmy śpiewać urodzinową piosenkę, a Maura dołączyła do nas, uśmiechając się szeroko. W pewnym momencie Niall się do mnie przybliżył, prawie stykając się z moim ramienem. Wysłał mi pokrzepiający uśmiech, podczas śpiewania, który odwzajemniłam i przeniosłam wzrok z powrotem na Maurę.

Kiedy piosenka była w połowie, poczułam czyjeś palce, muskające moją skórę na dłoni. Przeszła mnie ta znana iskra, ale zignorowałam to. Pomyślałam, że Niall przez przypadkiem dotknął mojej ręki. Ale po chwili jego palce delikatnie wsunęły się miedzy moje i szybko odsunęły.

~*~

Hej! A więc ostatnio dostałam recenzję na temat "Babysat", w której skarżyli się, że rozdziały są zbyt krótkie. Czy też tak uważacie? Mogę je pisać dłuższe, choć chciałam i podkreślałam na początku, żeby były krókie, ale przecież piszę dla was, prawda? Więc, chcielibyście, żeby rozdziały były dłuższe?

Jeśli tak, to mniej więcej taki długi, jak ten czy jeszcze dłuższy?

 

+ zapraszam na drugi rozdział "Bookcrossing" ♥

Dziękuję, ilysm xx

Babysat ⇨NHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz