~ Epilog ~

102 23 12
                                    

  Słońce leniwie zaczynało się unosić nad lasem parę dni przed kolejną pełnią, gdy z obozu jednego z klanów wyszły trzy koty - rudo-brązowy kocur, ciemnoszara kotka oraz druga, młodsza i czarna. W podszyciu panowała dziwna cisza, która nie umknęła uwadze żadnemu z kotów, jednak mimo to, nie przerwali milczenia panującego między nimi. 

  Czarna kotka z białymi plamkami niepewnie szła koło starszej dwójki swoich pobratymców, przyglądając się im uważnie swoimi lodowymi oczami, a koniuszek jej ogona delikatnie drgał, tak jakby czuła, że coś zaraz ma się wydarzyć. Mimo to nikt nie przerwał ciszy, a przynajmniej do momentu gdy rudo-brązowy kocur zatrzymał się tuż przy wyjściu z lasu, gdzie zaczynało się roztaczać wrzosowisko - wyjątkowo wysuszone z powodu panującej pory roku. 

- Coś się stało Rdzawa Gwiazdo, że chciałeś byśmy z tobą szły o tak wczesnej porze? - odezwała się ciemnoszara kotka, przyglądając się kocurowi, który patrzył gdzieś przed siebie uważnie swoimi bursztynowymi oczami. Westchnął słysząc jej pytanie, po czym spojrzał na swoje dwie towarzyszki. 

- Można tak powiedzieć - miauknął, trochę jakby wymijająco, co chyba zirytowało jego rozmówczynie. 

- Można tak powiedzieć? - prychnęła, mrużąc delikatnie swoje oczy. - Zrywasz nas z naszych posłań jeszcze za nim ukazały się pierwsze promienie słońca na niebie cały zdenerwowany, milczysz przez całą podróż, a teraz mówisz, że sam nie wiesz czy coś się stało? Klanie Gwiazdy, litości - warknęła, strzepując zirytowana ogonem. Rdzawa Gwiazda spojrzał na nią zmrużonymi, bursztynowymi oczami, po czym ponownie westchnął. 

- Nie ma potrzeby się jeszcze denerwować, Słona Bryzo - mruknął cicho, spoglądając przy tym również na drugą kotkę, która na razie milczała. - Stało się, stało, dlatego chciałem wam obu o tym powiedzieć - dodał i ponownie westchnął. 

- Mhm, ale co się stało? Wybacz mi, ale wiele rzeczy mogło się zdarzyć - mruknęła Słona Bryza, która chyba przez to, że nie miała szansy porządnie się wyspać, była podirytowana. Rudo-brązowy kocur strzepnął ogonem słysząc jej odpowiedź. 

- Nie wyskakuj z futra, Słona Bryzo, już mówię - miauknął z błyskiem rozbawienia w oku, po czym spojrzał przeciągłym spojrzeniem na czarną kotkę. - Wolę dodać, że nie chcę cię urazić w żaden sposób Nocna Łapo moimi słowami - dodał, a ta spojrzała na niego z zdezorientowaniem w lodowych oczach. 

- Co masz na myśli? - spytała trochę zmieszana kotka, nastawiając uszy, by uważniej słuchać. Rdzawa Gwiazda westchnął i spojrzał gdzieś przed siebie, jakby dalej niż koniec wrzosowiska rozpościerającego się przed nimi. 

- Miałem sen - zaczął, odwracając głowę w kierunku dwóch kotek. - Najpierw widziałem dokładnie to samo co ty, Słona Bryzo odnośnie Wilczej Gwiazdy, chmury oraz wycie wilka, jednak potem ukazało mi się coś jeszcze. Widziałem, jak właśnie tu idziemy, rozmawiamy choć nie słyszałem o czym, po czym nagle zrobiło się strasznie ciemno i się obudziłem. Myślę, że za chwilę dowiemy się czemu było tak ciemno - powiedział, wyjaśniając powód tak wczesnej pobudki, a dwie medyczki spojrzały na niego zaskoczone. 

  Nocna Łapa zadrżała słysząc imię swojego ojca i czuła, że już niedługo coś zacznie się dziać z jego powodu, a sen jej przywódcy tylko w tym ją upewniał. Między kotami panowała chwila długiej ciszy, podczas której dwie kotki zbierały w głowie słowa na sensowną wypowiedź. 

- Myślisz, że on już teraz się pojawi? - spytała po chwili milczenia Słona Bryza, kierując swoje słowa do rudo-brązowego kocura. Rdzawa Gwiazda pokręcił głową. 

- Nie, nie, nie sądzę przynajmniej. Może on się jeszcze nie ukaże, ale coś już da znać, o tym że Wilcza Gwiazda niedługo się pojawi. I myślę, że to co ma go zapowiedzieć ukaże się już za chwilę, takie ma przeczucie - miauknął cicho, po czym uniósł głowę, by spojrzeć w górę, na jaśniejące powoli niebo, po którym leniwie wchodziło słońce. 

  Minęło może zaledwie parę uderzeń serca od wypowiedzi kocura, a nagle zawiał silny wiatr, tak, że drzewa momentalnie zaczęły się zginać, a trójka kotów musiała wbić pazury w ziemię, by zostać na miejscu. Małe krzaczki czy liście, bądź inne lekkie rzeczy uniosły się w powietrze, a na jasne, czyste niebo zaczęły nasuwać się ciemne, ciężkie chmury, które nie wiadomo skąd się wzięły. 

  Lodowe oczy Nocne Łapy przybrały dwa razy większy rozmiar, gdy patrzyła tak na to wszystko. Dzień dopiero co się zaczynał, a na jasne niebo znikąd (dosłownie) zaczęły nasuwać się te czarne obłoki, przysłaniające budzące się słońce. Chmur było aż tyle, że dla czarnej kotki to wszystko zdawało się trwać wieki, gdy te przykrywały cały las swoimi cieniem, powodując nieprzyjemną ciemność, coś jakby był bardzo późny wieczór. 

  Gdy obłoki zatrzymały się, tak jakby na swoich miejscach, wiatr, który tak nagle się pojawił, uspokoił się tak gwałtownie, jak się zaczął, a wszystko co zaczęło się unosić natychmiast opadło. Między trójką kotów panowała jeszcze trochę cisza, podczas której każde z nich przyglądało się temu co zaszło z wyraźnie widocznym zaskoczeniem w oczach. 

- Dosłownie znak, który mi i Słonej Bryzie się ukazał zapowiedział to co miało poinformować o nim - westchnął Rdzawa Gwiazda, rozglądając się dookoła z szeroko otwartymi bursztynowymi oczami. 

- I one tak będą tu cały czas? - spytała cicho Nocna Łapa, spoglądając kontem oka na swoich pobratymców. - Klan Gwiazdy nie może nic z tym zrobić? - dodała, chyba nie do końca rozumiejąc, czemu gwiezdni przodkowie nic nie mogą zrobić. Słona Bryza spojrzała na swoją uczennice, a w jej oczach błyszczało zmartwienie. 

- Obawiam się właśnie Nocna Łapo, że chyba nie mogą. Długo milczał, może te chmury przywołał w taki sposób, że nasi przodkowie nic nie mogą z tym zrobić - odpowiedziała swojej uczennicy ciemnoszara kotka, a jej ogon z zdenerwowania napuszył się, przybierając dwa razy większe rozmiary. 

- Słona Bryza może mieć dużo racji - mruknął cicho Rdzawa Gwiazda, odwracając się nagle tyłem do wrzosowiska i ruszając w kierunku lasu. Dwie kotki poszły tuż za nim. 

- Dlaczego on w ogóle coś robi? Czemu nie może już przyjąć tego, że nie żyje? - spytała cicho Nocna Łapa, strosząc ze zdenerwowania swoje czarne w białe plamy futro. Rudo-brązowy kocur spojrzał na nią przelotnie i chwilę milczał, jakby nie chciał odpowiadać. 

- To Wilcza Gwiazda - westchnął, spojrzawszy ponownie na czarną uczennicę. - Nie spocznie póki ostatnia cząstka jego duszy nie umrze - dodał ciszej i przyśpieszył kroku. Nocna Łapa spuściła głowę, słysząc odpowiedź, ale wiedziała, że słowa jej przywódcy były prawdziwe odnośnie jej ojca. Nie odpowiedziała nic, szła po prostu dalej za kocurem i swoją mentorką, podczas gdy nad lasem znajdował się czarne chmury, zwiastujące same trudne księżyce dla wszystkich czterech klanów. 


Wojownicy • Tom 1 - WschódWhere stories live. Discover now