5 ~ Nieproszony gość

22 2 2
                                    

Magnus siedzi na przeciwko mnie w dwuosobowym, białym stoliczku na tarasie kawiarni. Okazało się, że nie zdążylibyśmy na śniadanie w zamkowej kuchni, które podawane jest jedynie do dziesiątej, więc czarownik poprowadził mnie przez miasto do tej właśnie kawiarni.

Obok płynie rzeczka, którą widziałam przez okno sypialni. Jesteśmy praktycznie jedynymi klientami, oprócz jakiegoś barczystego mężczyzny w kącie tarasu.

Menu jest pełne dań dla istoty każdego rodzaju : krwiste potrawy dla wampirów, różne rodzaje mięsa dla wilkołaków, wegetariańskie dania dla elfów i wiele innych. W końcu docieram do sekcji dla ludzi i zamawiam naleśniki, a Magnus coś o dziwnej nazwie, z owocami.

— Macie tu pieniądze? — pytam zaciekawiona. Czarownik kiwa głową.

— Tak, chociaż kiedyś radziliśmy sobie bez nich. Kiedy nastała wojna, Bohaterowie niższych rang, którzy nie mieszkają w zamku zaczęli kraść, więc powstał system wypłat. Każdy dostaje kwotę zależną od rangi i działalności. Jest dużo rzeczy, za które można się brać, żeby dorobić. Naprawa murów i inne takie.

Przed wyjściem z zamku, weszliśmy do niewielkiej sali, gdzie Magnus zarejestrował nas jako Przewodnika i Transfer. Dostaliśmy formularz do wypełnienia, który czarownik właśnie kładzie na stole i przysuwa się bliżej blatu. W dłoni pełnej pierścieni trzyma długopis pożyczony od kelnerki.

— Zaczynamy — mówi, czytając pierwsze pytanie. — Imię.

Unoszę brwi.

— Breeze, już mówiłam.

— To nie brzmi jak prawdziwe imię.

— To skrót. Od Breezianne.

— To też zdecydowanie nie brzmi jak imię.

— "Magnus" brzmi jak kocia karma.

Czarownik patrzy na mnie spod zmrużonych powiek.

— Mogę zamienić cie w kocią karmę pstryknięciem palców.

Przewracam oczami. Literuję mu moje imię, a kelnerka przynosi nasze śniadanie.

— Płeć? — kontynuuje Magnus.

— Jak sam możesz zauważyć, jestem kobietą.

— Mogę zaznaczyć "inne", jeśli wolisz. — proponuje, zjadając borówkę z czegoś, co wygląda na budyń z krakersami i lawiną owoców. Uśmiecham się.

— "Kobieta" mi odpowiada.

— Wiek? Poczekaj, zgadnę. — lustruje mnie wzrokiem swoich złotych oczu — osiemnaście?

— Nie tym razem. Dwadzieścia jeden. — poprawiam go, kradnąc jedną malinę z jego śniadania, na co zostaje zbesztana mrocznym spojrzeniem.

— Nie wyglądasz na dwadzieścia jeden — zauważa. Unoszę brwi.

— A ty nie wyglądasz na czterysta, a jednak... — przechylam głowę, uśmiechając się lekko. Magnus przewraca oczami, ale na jego twarzy też pojawia się lekki uśmiech. — No dawaj, następne.

— Orientacja Seksualna? — pyta bardziej siebie, niż mnie — Niedorzeczne. Kto w ogóle tworzył te pytania? Zero taktu. Nic nie zaznaczę.

— No wiesz, to w sumie sprawiedliwe — zauważam, krojąc naleśnika. — Ja znam twoją i innych Bohaterów też.

— Może i tak, ale żaden z Bohaterów nie wparował w pierwszym rozdziale machając nad głową swoją flagą i krzycząc "Jestem gejem!". 

Śmieję się głośno, właściwie po raz pierwszy odkąd tutaj trafiłam. Przynajmniej na chwilę mogę zapomnieć o tej całej niewiadomej związanej z moją czarną krwią i tym, że czegoś się ode mnie oczekuje. Siedzę w kawiarence z fikcyjną postacią. Jestem w kraju pełnym ludzi, z którymi chciałam się spotkać od zawsze. To zdecydowanie powód do szczęścia.

(not)realWhere stories live. Discover now