3 ~ Ceremonia Krwii

17 2 1
                                    


Im bliżej zamczyska jesteśmy, tym bardziej wydaje się prawdziwy.

Wchodząc do miasteczka poczułam zapach świeżego pieczywa i niewyschniętej farby. Tak zróżnicowanych domów jeszcze nie widziałam: od najzwyklejszych, białych jednorodzinnych, do kolorowych bliźniaków i kamienic z plakatami lub flagami powiewającymi lekko na wietrze.

— To dopiero nic — odzywa się Will, widząc moje zachwycone spojrzenie — mało kto buduje się przed zamkiem. Prawdziwe miasto jest za nim.

Panuje tu harmider i hałas, skądś leci głośna muzyka z lat 70-tych. Ta atmosfera kojarzy mi się z wakacjami, czuję się z powrotem jak mała dziewczynka podekscytowana wyjazdem. Chciałabym obiec zamek i zobaczyć resztę miasta.

Domy nie ciągną się długo i po chwili docieramy do fosy. Jest ogromna, szeroka na długość co najmniej czterech ciężarówek. Przez jej środek, centralnie przed nami przebiega most z czarnego drewna, umocniony połyskującymi łańcuchami, które prowadzą do wnętrza murów, pewnie do miejsca, z którego ten most się opuszcza.

Katniss wchodzi na most bez słowa. Zdaje się sprawiać wrażenie, że jest mną zirytowana, chociaż z drugiej strony nigdy nie słynęła taktem. 

Wydaje się zbyt prawdziwa, żeby być fikcyjna.

Zwiadowca delikatnie kładzie dłoń na moim biodrze i pcha do przodu zachęcająco. Kiedy się uśmiecha, jego oczy się zmniejszają, a kąciki unoszą w górę, zupełnie jak sobie wyobrażałam.

Może to właśnie czyni ich wspaniałymi. To, że są nierealni.

Przechodząc przez most mijamy dwie kobiety, które omawiają coś zaciekle między sobą. Idą szybkim krokiem, ale dam sobie głowę uciąć, że to była Molly Weasley z Harry'ego Pottera z Księżniczką Leyą z Gwiezdnych Wojen.

Teraz już na serio im wierzę.

Wchodzimy do środka przez główną bramę. W zamku nie pachnie starymi dywanami, tak jak się spodziewałam, tylko drewnem i... odświeżaczem do powietrza? Na to wygląda.

Sam korytarz jest ogromny. Kafelki są śliskie, ciemnoszare, tak samo jak ściany. Tu i ówdzie porozwieszane są arrasy, ale nie z godłami rodzin szlacheckich, tylko z hasłami z naszego świata. Na jednym dostrzegam zaciśnięta pięść, a pod nią hasło "Black Lives Matter", a dalej rzuca się w oczy tęczowa flaga. Chciałabym przejść się tym korytarzem, ale skręcamy w prawo, na schody.

— Sala, w której odbędzie się ceremonia znajduje się na pierwszym piętrze — informuje Will, idąc obok mnie — Pokoje Transferów są o wiele wyżej. Musisz uważać, bo od trzeciego piętra schody szaleją, jak w Hogwarcie.

Wyobrażam sobie Percy'ego Jacksona próbującego w spokoju zejść po takich schodach i z trudem powstrzymuję śmiech. Chociaż pewnie i mi nie pójdzie lepiej.

Na pierwszym piętrze korytarz wygląda podobnie, tylko, że zamiast arrasów są drzwi. Bardzo dużo drzwi.

— Oferujecie może mapę, czy coś... — zaczynam, ale przerywa mi okrzyk kogoś, kto znajduje się po drugiej stronie korytarza.

— Everdeen! Dziewczyno, ile ja się ciebie naszukałem.

Momentalnie poznaję mężczyznę. Wysoki, szczupły, ze sterczącymi czarnymi włosami posypanymi brokatem i w eleganckiej, kolorowej kamizelce. Kiedy do nas podchodzi, zauważam, że jego oczy mają złoty odcień, a źrenice wyglądają na kocie.

Magnus Bane.

Bohater książek Cassandry Clare o Nocnych Łowcach. Powstrzymuje się od wrzaśnięcia z radości.

(not)realWhere stories live. Discover now